Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Róża: Ogrom łask

4 3 głosów
Oceń wpis

Chciałabym podzielić się swoim świadectwem, chociaż wiem, że będzie ono długie. Mam nadzieję, że ktokolwiek to czyta, dotrze do końca. Na początku chciałabym powiedzieć, że Bóg jest dobry. Że nas kocha, że Pan Jezus jest z nami w każdej sytuacji, i że zawsze czeka, aż się do niego odezwiemy.Wracając do początku mojej historii. Jestem dzieckiem z rodziny dysfunkcyjnej. Moja mama jest bardzo dobrą kobietą, ale bardzo doświadczoną przez Pana Boga. Niestety, w swoich trudnych doświadczeniach nie zwracała się do Niego o pomoc. Mój tato zmarł, gdy byłam mała, a mama wyszła za mąż powtórnie za alkoholika, człowieka chorego psychicznie. W domu była przemoc, walka z piciem, ciągłe awantury, próby samobójcze. Jako nastolatka przez to, co było w domu, wplątałam się w niejedne kłopoty, dosięgając nieraz dna. Moje życie to był jeden wielki grzech. Jako nastolatka miałam depresję, i modliłam się do Boga o pomoc, jednocześnie strasznie grzesząc. Konsekwencją tego grzeszenia były lęki, myśli samobójcze, poczucie winy, wstydu. W wieku 22 lat popadłam w ciężką depresję. Był to 2018 rok. Moje życie z zewnątrz zmieniło się na lepsze. Studiowałam, miałam wokół siebie osoby, które kochałam. W domu było trochę lepiej. Ale załamałam się tak, że czułam tylko ucisk w klatce piersiowej i ogrom lęku. Nie czułam żadnych pozytywnych uczuć. Tylko ciemność i przekonanie, że nie zasługuję na nic dobrego. Że wszystko co mam, zaraz zostanie mi odebrane, że nieuchronnie niedługo moje życie będzie zniszczone, bo nie zasługuję na szczęście. Najgorszym dniem mojego życia był 15 marca 2018. Był to dzień, w którym zaprosiłam do domu koleżanki, ponieważ jeśli byłabym sama, po prostu bym się zabiła. Odczuwałam tak silny lęk, poczucie winy, że co chwilę wychodziłam do łazienki, żeby się popłakać i wrócić do koleżanek, które wiedziały, że coś się ze mną dzieje, ale żadna nie zareagowała. Mieszkałam sama i czasami dzwoniłam do mamy, żeby nie zwariować. Rozmawiałam z nią o pogodzie, i ona pewnie do dziś myśli, że dzwoniłam z nudów. A ja dzwoniłam w przerwach między wyciem, po to, żeby usłyszeć jej głos, żeby wiedzieć, że mam dla kogo żyć. I wtedy, podczas tego załamania, zaczęłam szczerze się modlić, bo wiedziałam, że jestem bliska szaleństwa, albo samobójstwa, i tylko Bóg może mi pomóc. Codziennie odmawiałam różaniec i modlitwę o uwolnienie. Zapisałam się też na terapię. I powolutku, stopniowo, zaczęłam mniej się bać. Mieć mniej czarnych myśli. Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy wyszłam na rower i poczułam w sercu drganie, pierwszą iskierkę, która była czymś innym niż lęk i poczucie winy. Po prostu cieszyłam się, że jadę rowerem. Dziś wiem, że to było działanie Pana Jezusa. Stopniowo zaczęłam wychodzić z tej głębokiej depresji. Chciałam żyć. Nie było łatwo, bo co chwilę miałam napady lęku. Puls 200, uczucie duszenia się i poczucie, że wszystko, co mnie czeka, to samo zło. Na terapię chodziłam 2 lata, jednocześnie modliłam się gorąco. Co chwilę natrafiałam na informację o nowennie pompejańskiej, ale myślałam sobie, że ja nie dam rady. 1 różaniec to wyczyn, a co dopiero 3. Ale miałam jeden taki dzień, w którym znowu czułam, że powinnam umrzeć, że jestem śmieciem, który nie zasługuje na nic. Zaczęłam wyć, i wzięłam do ręki różaniec. Odmówiłam 3 tajemnice, i był to kolejny raz, kiedy pan Jezus, przez Maryję, pokazał mi, że może zabrać mnie znad przepaści. Z dnia na dzień było coraz lepiej, chociaż wiele razy upadałam. Zaczęłam czuć się wartościowa. Myśli samobójcze zniknęły. Starałam się być blisko Pana, ale grzeszyłam. Nadszedł dzień, kiedy postanowiłam, że odmówię pompejankę, i odmówiłam nawet dwie, w tej samej intencji. Druga z nich, była pełna moje rozproszenia, nie umiałam się skupić i czasem nawet klepałam formułkę bezmyślnie. Modliłam się o uzdrowienie z lęku, a także o rozwiązanie pewnych spraw. Lęk powoli znikał, niedawno sprawy te zaczęły się rozwiązywać, ale zupełnie przeciwnie, niż prosiłam. Miałam chwile załamania, że przecież błagałam, żeby działo się inaczej. Lęki wróciły, chociaż nie tak silne, i bez poczucia beznadziei. Ale starałam się zachować wiarę. I wiecie co ? Podczas gorszej chwili, kiedy żaliłam się Panu i psioczyłam, że nie dam rady, że wystawia mnie na zbyt ciężkie próby, usłyszałam w duszy głos, który powiedział mi, żebym się uspokoiła. Że wszystko jest dobrze. I chociaż nie było to łatwe, zaufałam. Dużo rzeczy jeszcze się działo, ale niestety musiałabym chyba napisać o nich książkę. Najważniejsze jest jednak to, że w chwili najgorszej próby, czułam, że Pan Jezus jest przy mnie. Że Najświętsza Mateczka czuwa, słucha mnie, przytula. Dziś, w 2022 roku, jestem szczęśliwa. Czuję, że jestem dzieckiem Pana, że mam po co żyć. Za miesiąc wychodzę za mąż za człowieka, którego kocham. Pomagam mamie i ojczymowi, modlę się za nich. Prosiłam Pana o uzdrowienie, a On zabrał moje smutki, lęki, poczucie winy. A w zamian za to, pomógł mi ukończyć studia, sprawił, że niedługo będę miała męża, uspokoił sytuację w mojej rodzinie. Sprawił, że chce mi się żyć, że budzę się otoczona miłością. Kocham obserwować motyle, z radością czekam na niedzielę i czas, kiedy będę mogła się z nim spotkać. Maryja przez nowennę pompejańską uratowała mnie od samobójstwa, dała mi sens życia, miłość, szczęście i zdrowie, nieopisaną radość. Ufajcie Panu, bo On przychodzi najczęściej nie w postaci fajerwerek, ale w postaci lekkiego wietrzyku. Jest On niezwykle delikatny, bo wie, jacy jesteśmy krusi. Chciałabym powiedzieć, jeśli ktokolwiek dotarł do końca, że Pan ma dla nas morze łask, i chce je na nas wylać, tylko my sami musimy go do tego zaprosić. Bóg chce nas uratować i może to zrobić nawet wtedy, gdy myślimy, że nie ma dla nas nadziei. Proszę, ufajcie!

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ewa
Ewa
05.09.22 08:25

Jesteś wspaniałą, dzielną, mądrą i kochaną osobą. Przytulam najcieplej , tak bardzo się cieszę, że Twoje cierpienia się skończyły. Matka Boża jest z nami w każdej sekundzie, zawsze BLISKO !!!
Wszystkiego dobrego !

RAF
RAF
28.08.22 06:14

Piękne świadectwo, pokazuję potęgę POMPEJANKI….ale trzeba wiary i wytrwałości…

Łukasz
Łukasz
26.08.22 22:44

Przeczytałem do końca. Dziękuję za świadectwo. Poruszyło mnie i dało mi umocnienie.

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x