Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Łukasz: Małżeństwo a wola Boża

0 0 głosów
Oceń wpis

Chciałbym złożyć świadectwo, które konserwatywnym i ortodoksyjnym katolikom może nie przypaść do gustu, ale nie mogę zignorować cudów które mnie spotkały i łaski którą mi wyprosiła Maryja, nasza kochana Mama. Muszę o tym tu napisać.12 lat temu zacząłem się spotykać z dziewczyną, która od 4.5 roku jest jeszcze moją żoną. Od początku związku dostawałem znaki od Boga, których nie rozumiałem i je ignorowałem, tak bardzo byłem zapatrzony i przywiązany do kobiety moich westchnień. Znaki mówiły, że jeżeli wejdę z Nią w związek to będę ją zdradzał tak jak moja matka zdradzała mojego ojca. No ale ja byłem mądrzejszy i bardziej ufny w swoje siły niż w Bożą Opatrzność i zdolność Boga do przewidywania przyszłości. Przez 8 lat budowaliśmy swój związek na fundamentach, które odbiegały od Bożego Dekalogu. Razem mieszkaliśmy, razem studiowaliśmy, razem pracowaliśmy, razem podróżowaliśmy. Nie mieliśmy praktycznie żadnego czasu osobno, w którym moglibyśmy tak naprawdę poznać samych siebie, nie wspominając o ciszy w której Bóg do nas przemawia i mówi nam o swojej woli. Co więcej, zdradzałem ją oraz generowałem w niej nowe poranienia mówiąc jej rzeczy, które zaniżały jej poczucie własnej wartości oraz krzywdziły ją psychicznie. Wyznałem jej to wszystko i obiecałem zmianę. I ona choć również dostawała znaki zachęcające do rozstania, wybaczyła mi i dalej byliśmy razem.

W pewnym momencie zdecydowaliśmy się na kupno mieszkania i ślub. I wtedy zmarła moja babcia. Poszedłem do spowiedzi przed pogrzebem i otrzymałem ostrą reprymendę od Pana Jezusa przez usta spowiadającego kapłana. Koniec z grzechem i ostre pytanie: czy naprawdę chcesz nawrócenia?

Chciałem. A przynajmniej tak powiedziałem, bo nie wiedziałem na co się piszę.

I wtedy zaczęły się dziać cuda. Przeżyłem szok, bo znaki wyraźnie kazały mi zrezygnować ze związku z narzeczoną. Nie byłem na to gotowy. Poranienia rodzinne i psychologiczne oraz działanie szatana na moje serce było tak wielkie, że nie potrafiłem z Niej zrezygnować. Łaknąłem po prostu miłości, której nie zaznałem w rodzinnym domu i szukałem jej w mojej dziewczynie zamiast w Bogu.

Po zawaleniu Próby Bożej, w której miałem zakończyć ten związek doświadczyłem tak zwanego Oświetlenia sumienia. Duch Święty wstrząsną mną do szpiku kości i pokazał mi w myślach cały ogrom grzechu który wygenerowałem zarówno w sobie jak i w mojej dziewczynie. Załamałem się psychicznie. Wylądowałem po tym doświadczeniu w szpitalu psychiatrycznym a moja dziewczyna nadal była przy mnie i mnie wspierała choć nie wierzyła, że to doświadczenie zesłane przez Boga. Myślała i nadal tak myśli, że to objawy choroby psychicznej. I może tak jest. Na pewno do tamtej pory byłem jak chory psychicznie, poraniony człowiek. Po szpitalu jednak zdecydowaliśmy się wziąć ślub kościelny, żeby zakończyć życie na kocią łapę. I nadal ignorowałem znaki Boże, które mówiły, że Bóg nie chce tego ślubu bo nadal oboje jesteśmy poranieni, mamy nie przepracowane sprawy i problemy osobowościowe i nie nadajemy się do związku, który według prawa Bożego winien być owocem miłości. Wzięliśmy ślub kościelny.

Ja natomiast stałem się pod wpływem oświecenia sumienia bardzo pobożny. Chorobliwie wręcz. I ten stan nie wynikał z miłości do Boga, tylko ze strachu przed potępieniem i z pragnienia wynagrodzenia Bogu za wszystkie błędy młodości. Odmawiałem Nowennę Pompejańską. Chodziłem często do kościoła i spowiedzi. Jednak moja relacja z żoną nadal nie była zdrowa. Żona oddaliła się od Boga i Kościoła bo ja upierałem się, że to doświadczenie to była kara Boska a nie choroba psychiczna. Brałem leki stabilizujące nastrój i trochę od nich przytyłem. Obarczałem za to winą moją żonę, bo brałem te leki dla niej a nie dla siebie i poprawy swojego stanu. Żona po prostu obarczyła Kościół i Boga za to co nam się przydarzyło. W pewnym momencie (2.5 roku temu) zdecydowałem się na dokonanie Aktu Ofiarowania się w niewolę Jezusowi przez Maryję wg Traktatu św. Ludwika. I wtedy zaczęły się dziać kolejne cuda i znaki w moim życiu. Maryja krok po kroku pokazała mi moje wady, grzechy, poranienia. Pojechałem na kilka dni do Niepokalanowa koło Warszawy i jak w amoku spisałem całe swoje życie i grzechy z nim związane na papierze. Wyszło tego ponad 20 stron ściany tekstu. Przystąpiłem do spowiedzi generalnej z całego życia. Ojciec, który mnie spowiadał czytał moje zapiski przez prawie 2 godziny a na koniec dał mi rozgrzeszenie.

Ale to nie koniec.

W moim życiu po raz pierwszy czułem miłość Boga do mnie. Widziałem i czułem jak Maryja troszczy się o każdą zagubioną i poranioną owieczkę i chce ją przeprowadzić przez trudny i bolesny, ale niezbędny proces oczyszczenia i uzdrowienia. Rozpierała mnie Boża energia, i tryskałem radością życia i świata i miłości, wdzięczności i skruchy do Boga, Jezusa i Ducha Świętego. Ale nie podobało się to mojej żonie. Stwierdziła, że mam kolejny epizod choroby psychicznej bo to nienormalne, żeby tak się cieszyć bez powodu. Znowu za namową żony wylądowałem w szpitalu psychiatrycznym. Jednak cały czas się modliłem na różańcu i chodziłem na Eucharystię. Przyjmowałem Komunię i regularnie się spowiadałem.

W pewnym momencie dostałem kolejny znak od Boga, że żona na tą chwilę się nie nawróci bo ma zbyt wielki żal do Boga i mnie za to co ją spotkało. Będąc w niepokalanowie jakimś cudem znikła (zgubiła się) moja obrączka. Przypadkowa osoba powiedziała mi, że małżeństwo jest na tą chwilę nie do uratowania. I oczywiście zignorowałem to. Wróciłem do żony i zaczęliśmy żyć codziennym, normalnym życiem. Ale życie to nie było przepełnione wspólną miłością i wiarą. Była to wspólna wegetacja przypominająca bardziej relację brat-siostra niż mąż-żona. Trwało to około 2 lat.

No i w pewnym momencie stwierdziłem, że dłużej tak nie można. I zacząłęm odmawiać Nowennę Pompejańską w intencji… I tu bardzo ważne. Nie w intencji uratowania małżeństwa, ani nawrócenia mojej żony. Zacząłem odmawiać Nowennę w intencji wypełnienia się Woli Bożej w naszej relacji. Prosiłem o Boże prowadzenie dla naszej dwójki.

No i cuda i znaki zaczęły się dziać już praktycznie 3-ciego dnia Nowenny. Żona doszła do wniosku, że już mnie nie kocha i chce rozstania. Na początku tak jak zwykle zacząłem się burzyć i zamykać na Łaskę Bożą, która spływała na nas w tym doświadczeniu. Jednak modliłem się dalej Nowenną Pompejańską w tej samej intencji. Zamówiłem też 3 Msze o Boże prowadzenie w naszej intencji. U schyłku części błagalnej Nowenny doszło do spokojnej, pełnej miłości i akceptacji rozmowy między mną a moją żoną. Wyłożyła mi na tacy wszystkie moje zaniedbania i wady, które spowodowały że nie podjąłęm wyzwania miłości do niej w zdrowy sposób. I miała rację. Moje pełne zranień serce nie było zdolne do zdrowej miłości małżeńskiej. Przyjąłem to choć z bólem serca to z wielką skruchą i wyrozumiałością. Nie można się złościć na nagą prawdę. Wytłumaczyliśmy sobie też, że herbata się rozlała (dostaliśmy nawet znak, bo herbata podczas rozmowy faktycznie się rozlała) i już jest za późno na ratowanie tego związku. Dojdzie do ugodowego rozwodu, a być może do kościelnego stwierdzenia nieważności sakramentu ślubu. Podczas tej rozmowy poczuliśmy oboje wielką zgodność i miłość. Płakałem jak bóbr, ale był to płacz oczyszczający. Kolejne doświadczenie miłości Bożej. Znak, że Bóg nienawidzi rozwodów, a nie rozwodników. Dlaczego nie da się uratować takiego małżeństwa? Bo nie było zbudowane na fundamentach Bożych. Nie było zbudowane na miłości do Boga i bliźniego, a na zranionych uczuciach, pustce grzechowej, którą taka relacja wypełniała. Na naszych własnych zachciankach, a nie faktycznej Woli Bożej wobec nas skierowanej.

Jak to się zakończy? Nie wiem. Jeszcze 27 dni Nowenny przede mną. Jednak w sierpniu jedziemy z żoną na rekolekcje dla małżeństw połączone z pielgrzymką do Medjugorie. Żona choć ma alergię na kościół, zgodziła się ze mną pojechać. Może zdarzy się kolejny cud i Bóg zasieje w nas na nowo miłość małżeńską. A może się po tej pielgrzymce pokojowo rozstaniemy. Jest nam łatwiej o tyle, że nie mamy dzieci ani zobowiązań finansowych. Nadal się kochamy. Nadal rozmawiamy, żartujemy i jesteśmy wdzięczni za te doświadczenia, które nas razem spotkały. Bo bez nich nie byłoby nas. Nie byłoby całego procesu uzdrowienia i poznania ogromu miłości Boga do nas. Bez względu na wszystko, Bóg nas kocha i chce naszego uzdrowienia i uwolnienia z poranień i grzechów. Walczy o nas do ostatniej chwili. Musimy tylko otworzyć się na Łaskę Bożą i zaakceptować to co nam Bóg zsyła jako ciężkie doświadczenia i problemy do przezwyciężenia. Z każdego zła jest w stanie zrobić dobro. Dać nam lekcję i przeprowadzić przez oczyszczający proces uzdrowienia i uwolnienia. Przebaczenia, sobie i innym. Zawsze trzeba przebaczyć, a czasami po prostu puścić. Choć jest trudno, to jeśli się kocha trzeba puścić i pozwolić Bogu działać cuda. Jest dokładnie tak jak Jezus powiedział Alicji Lenczewskiej. Każdego prowadzi najoptymalniejszą dla niego drogą. Ważne żeby UFAĆ, WIERZYĆ i starać się żyć w świętości. Czasami te drogi są długie i pełne wybojów i bolesnego poznania swojego grzechu i swoich poranień. Ale tylko ufając w Jego dobroć i miłość oraz pokładając wiarę i nadzieję w Bogu oraz Jego Woli, możemy pozwolić Bogu na cuda w naszym życiu.

Po rozmowie z żoną poszedłem do kościoła i trwała adoracja. Na koniec organista zaczął śpiewać pieśń podczas której się popłakałem. Nie mogłem powstrzymać wzruszenia i łez nad tym jak ogromna jest miłość Boga do grzesznego człowieka. Po odmówieniu koronki do Bożego Miłosierdzia otworzyłem na przypadkowej stronie Dzienniczek Faustyny i przeczytałem kolejny znak mi dany. Za swoje błędy trzeba zapłacić. Ślub choć może i zostanie unieważniony to Śluby złożone przed Bogiem są aktualne. Jeżeli dojdzie do rozwodu to czeka mnie życie w czystości. Nie wejdę w kolejny związek, poniosę odpowiedzialność za swoją ignorancję i błędy. Ale pomimo że spodziewam się pokus i trudności wiem, że to możliwe. Dlaczego? Bo miłość Boga do mnie i moja do Boga jest wystarczająca. Wypełnia wszystkie luki i szczeliny, które próbowałem zapełnić miłością ludzką. Nieustannie będę odmawiał różaniec i z radością serca śpiewał JEZU UFAM TOBIE.

Dziękuję za to że przeczytałeś to świadectwo. Nie poddawaj się i zaufaj Jezusowi do końca. Bóg jest w Tobie i się Tobą zajmie. Bez względu na to jakie masz życie i ile zranień jest w Tobie. Po prostu pozwól mu działać cuda, jakiekolwiek by one na początku nie były bolesne.

Alleluja! Chwalmy Pana i Maryję Matkę Jego!

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
AniaWak
AniaWak
25.08.22 13:54

Ewangelia wg św. Marka, Nierozerwalność małżeństwa 10 1 Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. Tłumy znowu ściągały do Niego i znowu je nauczał, jak miał zwyczaj. 2 Przystąpili do Niego faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. 3 Odpowiadając zapytał ich: «Co wam nakazał Mojżesz?» 4 Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić». 5 Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. 6 Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: 7 dlatego opuści człowiek ojca swego… Czytaj więcej »

Agata
Agata
23.08.22 21:56

Śp..KS Pawlukiewicz mówił w jednej ze swoich konferencji, że jak już się zawarło sakramentalny związek małżeński to nie ma się co zastanawiać, czy to była wola Boża, czy ta kobieta miała być moją żona, a ten mężczyzna moim mężem, bo tak jest, a małżeństwo jest ważne. I myślę, że jest to prawda, bo jest to nauka zgodna z tym co jest w PŚ, a słowo Boże nie kłamie. Myślę, że na siłę próbuje Pan szukać powodów żeby uwolnić się od tego ślubu. Dopatruje się jakiś znaków. Proszę bardziej zaufać Bogu.

Miśka
Miśka
24.08.22 08:02
Odpowiada na wpis:  Agata

Św. p. ks. Rajchel chyba w jednym z ostatnich wywiadów/rozmów, które udzielił mówił, że jeśli jest małżeństwo, w którym jedne z małżonków jest bardzo toksyczny np. ma nieodcięta pępowinę od rodziców, to należy najpierw zrobić własny rachunek sumienia (dlaczego się tak wybrało, czy czasem samemu się czegoś nie zawaliło przy wyborze takiego małżonka), a następnie tłumaczyć temu małżonkowi, mówić, rozmawiać, i jeśli nie ma rysu psychopatycznego to powoli zrozumie. Ale jeśli ma rys psychopatyczny to należy wejść na drogę prawną- właśnie po to jest instytucja stwierdzająca nieważność zawieranych małżeństw w trosce o potomstwo, które może zostać poczęte w takim związku-… Czytaj więcej »

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x