Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Justyna: Podejrzenie wady genetycznej

0 0 głosów
Oceń wpis

Wszystko zaczęło się od badań prenatalnych. Wróciłam do domu ” z duszą na ramieniu”. Jedyne co chciałam wtedy robić to czytać artykuły lub forum w poszukiwaniu informacji. Nie rozumiałam wielu słów, które tamtego dnia padły w gabinecie. Trisomia, hipoplazja, kość hypoplastyczna, kość nosowa…. Jak wszystko w końcu przetrawiłam przypomniałam sobie o nowennie, o tym, że chce ją znów odmawiać, za nasze dziecko, za naszą córeczkę. Napisałam, „znów” ponieważ modlitwa ta nie jest mi obca jednakże tamto świadectwo opiszę jak minie jeszcze trochę więcej czasu gdyż jest odległe w czasie bardziej niż to związane z ciążą. Zaczęłam odmawiać więc drugi raz w życiu nowennę. Nie było łatwo. Często odmawiałam w drodze rano do pracy, lub po pracy, na spacerze, siedząc z synkiem w piaskownicy, czasem nawet w pracy kiedy była na to chwila. Towarzyszyła mi chyba wszędzie. Dzięki temu mogłam jakoś insczej poradzić sobie psychicznie z własnym przerażeniem, że moje dziecko może mieć wadę genetyczną – Zespół Downa. W między czasie przyszły wyniki z krwi, oraz ogólne ryzyko czyli grupa wysokiego ryzyka i ryzyko 1:128, kość nosowa w badaniu usg nie była widoczna w 13 tc. Potem przyszły drugie badania prenatalne i tym razem komentarz w opisie obustronny brak kości nosowej i ryzyko 1:61… Byłam jakoś mniej wystraszona mimo, że ryzyko było jeszcze większe. Po tym badaniu cieszyłam się, że Antosia ma serduszko, mózg i wszystkie inne narządy, że pracują w odpowiedni sposób. Mówiłam sobie, że nawet jeśli będzie miała ZESPÓŁ DOWNA to będzie i tak moim dzieckiem. Brałam pod uwagę też, że może to być Antoś. Jednak ja czułam, że to dziewczynka. Poszłam na badania również 3 raz i tym razem nic nie zmieniło się w temacie kości nosowej, nie było jej a to główny marker w wykrywaniu wad genetycznych …. Już nawet chyba ryzyka nie wyliczają… Antosia miała urodzić się 31 grudnia. Sylwestra spędziłyśmy razem w szpitalu. Urodziła się kilka dni wcześniej. Cała i zdrowa. (oczywiście nie było super łatwo przy porodzie, owinęła się pępowiną, słyszałam panikę w głosie położnej, pikała jakaś maszyna (przy porodzie kierowanym oksytocyną jest się ciągle monitorowanym) …. Spadało tetno, położna krzyczała do drugiej położnej by natychmiast przychodziła). Będąc w ciąży odmówiłam dwie nowenny. Jedna całkowicie w jej intencji druga była za nią i za jej braciszka. O trzecim świadectwie też kiedyś opowiem. Dziś kiedy na nią patrzę to myślę sobie, że ten jej uśmiech i radość to wynagrodzenie za ten stres w ciąży. Maryja wysłuchała mojej prośby. Warto kochać. Warto mieć nadzieję. Warto wierzyć.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x