Witajcie. Na początku powiem tylko, że moje świadectwo może być trochę długie, ale zachęcam do przeczytania bo na prawdę warto. Mam nadzieje, że komuś pomoże i podniesie na duchu.
Zacznę od tego, że ponad pół roku temu straciłam osobę, którą kochałam (wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy). Z natury mam bardzo ciężki charakter, ale to jest spowodowane różnymi przeciwnościami losu, które doświadczałam od najmłodszych lat. Nie potrafiłam panować nad emocjami, mocno obrażałam innych, przeklinałam, miałam żal o wszystko do wszystkich. Uważałam, że każdy chce mnie skrzywdzić wiec ja krzywdziłam ich by oni tego nie zrobili. Dopiero zmieniło się wszystko gdy straciłam mężczyzne, który chciał mi pokazać tą miłość a ja nie potrafiłam jej przyjąć. Cały czas go szykanowałam, obwiniałam o wszystko, ciągłe awantury – dzień w dzień, wypominanie, robienie wyrzutów, wzbudzanie żalu. Nawet zrobiłam mu awanture w dniu jego urodzin, w dniu chrzcin jego chrześniaka, nie było dnia by był normalny dzień. W dniu naszego rozstania, zrobiłam taką głupote, której do tej pory żałuje bo tak to by był ze mną, wspierał mnie zawsze, akceptował moje poglądy, martwił się, wydzwaniał gdy się nie odzywałam, wytrzymywał to wszystko bo bardzo mnie kochał. Wpadłam mu do domu i się zaczeło ale nie chce tego wyciągać. Dopiero gdy moje emocje ostygły zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Zaczełam płakać, prosiłam by wrócił ale to za późno, wiedziałam, że przesadziłam. Miałam dosyć sama siebie, widziałam co się ze mną dzieje. Od paru lat korzystałam z usług psychiatry ale przerywałam bo nie chciałam ciągle brać leków, które mnie otumaniały. Mam trzy przyjaciółki, które przez ten czas bardzo mnie spierały. Jestem osobą wierzącą ale miałam dosyć, że wierząca a tak się zachowuje. Byłam w strasznym dołku psychicznym, to było takie okropne, nikomu tego nie życzę. No i się zaczeło. W sylwestra jedna z moich dwóch przyjaciółek zaproponowała mi żebyśmy odmówiły razem nowenne do Matki Boskiej rozwiązującej węzły od 1 stycznia na nowy roku. Wyobrażacie pewnie sobie jak wyglądała modlitwa zdesperowanej kobiety, która chciała by ukochany wrócił. Liczyłam na cud, odmawiałam inne nowenny. Oczywiście nic się nie działo tylko wrecz nasza relacja sie pogarszała bo naciskałam i robiłam wyrzuty. Płakałam, głodziłam się na siłe no po prostu cyrk.
Zgłębiona w swojej rozpaczy nie zauważałam, że Maryja zaczyna zmieniać moje życie. Zaczęło się od tego , gdy miałam dość mojej pracy, która tak na prawde ona była winna wszystkim moim emocjom. Przyjaciółka z pracy widziała, że jest ze mną bardzo źle, powiedziała bym znalazła skierowanie od psychiatry na terapie do psychologa i ona pomoże mi zapisać się do poradni gdzie ona uczęszczała. Z początku zignorowałam to ale po czasie naciskania powiedziałam „okej, muszę wziąć się w garść bo tak nie da się żyć, chce byc lepszym człowiekiem”. Pojechalyśmy razem by mnie zapisać na NFZ. Usłyszałam w przychodni, że w tym momencie niestety nie ma miejsca ale skserują sobie moje skierowanie i gdy się zwolni to się odezwą ale czas oczekiwania do raczej od 3 do 6 miesiecy. Zrozumiałam. Wykończona dniem wróciłam do domu, położyłam się spać. No i wydarzył się cud. Po godzinie 18 tego samego dnia dostałam telefon z przychodni, że miejsce się zwolniło i czy mogłabym przyjść jutro na godzine 10 do Pani takiej i takiej. Uradowana zgodziłam się bez namysłu. Do tego do pracy miałam na 12 więc wręcz idealnie. W tym momencie wiedziałam , że Maryja czuwa nade mną. Pojechałam, uczęszczam dnia dzisiejszego, Pani psycholog pomaga mi zrozumieć czemu się tak zachowuje i wogole. Kolejna sprawa z pracą, pokłóciłam się mocno z przełożoną. Niestety moja kierowniczka okazała się osobą podłą, zaczełam się z nią niedogadywać i chodziła i gadała na mnie do innych pracowników.
Załamana całą sprawą popłakałam się i wyszłam z pracy na korytarz w razie wyjscia ewakuacyjnego za magazynem. Przyszedł do mnie kolega z pracy i powiedział, żebym dała sobie spokój i nie przejmowała się nią ale ja niestety nie umiałam. Tego dnia już byłam pewna, że musze odejść z tej pracy. Zadzwonił po swoją dziewczyne, która pracowała niedaleko nas. Ona do mnie przbiegła i powiedziała ” zmieniasz prace, dzwonie do takiej i takiej i umawiam Cię na rozmowe” ja bedąc w stanie załamanie godziłam się juz na wszystko bo miałam serdecznie dosc. Jak powiedziała tak zrobiła, powiedziała mi tylko bym zadzwoniła i bysmy umowiły się na termin rozmowy i miałam wziąć CV. Umówiłyśmy się z kierowniczką nowej pracy i przyjeła mnie do pracy od 1 marca tego roku. W poprzedniej pracy oznajmiłam, że musze odejść dla dobra waszego i mojego – oczywiście do starej kierowniczki. Ona mi powiedziała ” Ze bez sensu bym odchodziła bo ona nie chce, po za tym gdzie ja bede mogła pyskować tak jak tu.” Normalnie mnie wmurowało w to co usłyszałam. Powiedziałam definitywnie, że to koniec bo mam dość. Podpisałyśmy umowe za porozumieniem stron do końca miesiąca miałam pracować ( do konca lutego). Była na tyle bezczelna, że chodziła i mówiła ,że z drugiej pracy i tak mnie wyrzucą, że teraz atmosfera się oczyści, ,że wszyscy ode mnie odpoczną. Przykro mi było ale cóż. Dalej uczęszczałam na terapie, która mi pomaga zrozumiec moje zachowanie. Cały czas myślałam tylko o nim, zeby do mnie wrocił, ze bardzo go kocham. Zrozumiałam to gdy go straciłam. Non stop płakałam nie potrafiłam sobie poradzic, ale wierzyłam, dalej modliłam się by wrociła ale nic, pomimo iż kontakt był ale wiedziałam tez ze ten kontakt mnie też bardzo dołuje bo łudziłam się. Prace zmieniłam początkowo było cieżko ale ile spokojniej, zaczełam się zmieniać na lepszą osobe, mniej awantur, mniej kłótni zaczełam sobie zdawać sprawe dlaczego się tak zachowywałam i przez co się to piętrzyło. MOja nowa kierowniczka też mnie naprowadzała i pytała sie po co sie denerwuje, że życie jest piękne i nie ma co się kłócic. Zaczełam rozmawiać po prostu sama ze sobą dużo mi to dawało ale dalej miałam pretensje do Boga i wszystkich dlaczego on nie wraca, dlaczego mnie olewa, dlaczego pozwala mi się tak męczyć, zaczełam się targować z Bogiem ale dalej ufałam i się modliłam.
Przyszedł czas NOWENNY POMPEJAŃSKIEJ. Byłam u spowiedzi, rozmawiałam z księdzem zaproponował mi bym zaczeła odmawiać i ufać. Początkowo byłam zniechęcona bo tyle dni, trzy różańce to ja nie dam rady( kiedys juz odmawiałam za dziadka by wyzdrowił i zaczał bez problemu dostawac się do lekarzy a ja z nim do nich jezdziłam, do tej pory mi dziękuje za tą piękną modlitwe). Nowenne w intencji powrotu naszego zwiazku zaczełam od 2 marca (tez nie bez powodu bo wszystko przed wielkanocą, razem z Jezusem szłam 40 dniowym postem) a skonczyłam trzy dni po wielkanocy. W 11 dniu odmawiania musiałam z moim byłym urwać kontakt bo widziałam, że bardzo mnie to męczyło. Była to dla mnie bardzo trudna droga. Nie mieliśmy kontaktu, zablokował mnie bo oznajmiłam, mu że niestety ja nie daje rady byśmy mieli kontakt dalej, że bardzo go kocham i cały czas miałam nadzieje. Musiało go to zabolec i zablokował mnie właśnie. Ja nie ustawałam modliłam się dalej w miedzy czas miała spięcia w nowej pracy, nie dostałam się tam gdzie chciałam , miałam stłuczke autem, diabeł szalał bardzo. Motał mną, ludźmi, mieszał mi w głowie, myliły mi się dziesiątki, doprowadzał do różnych sprzeczek, ja dalej miałam pretensje do Boga, że mnie olewa, ze mi nie pomaga. Był to dla mnie bardzo ciężki czas, lecz nie ustawałam. Miałam nadzieje, że odezwie sie do mnie w wielkanoc ale się przeliczyłam niestety. Ale zaczelam zauważać w sobie zmiane, zaczynałam być świadoma tego co robie, na co mi te wszystkie awantury, przecież mi to nic nie daje. Zaczełam sprawy załatwiać inaczej, bardziej zaczynałam otwierać się na ludzi, na mojej buzi pojawiał się uśmiech, ludzie sami mnie zaczepiali, rozmawiali ze mną, klientki w nowej pracy mnie chwaliły, bardzo dziękowały, ja zaczełam stawać się cierpliwa. Było to po prostu coś niesamowitego. Zawsze miałam swoje zdanie ale zaczełam pracować nad sobą. Przez ten czas zdałam sobie sprawe z wielu rzeczy. Moje przyjaciółki zaczeły zauważać we mnie ogromną zmiane, nauczyłam przyznawać się do błedów, stałam się zupełnie inną osobą – inną kobietą, bardziej dorosłą.
Psycholog jak i Maryja czuwały i mi pomagały. Ale dalej mialam rozterki, płacze, smutek, tęsknota za nim była ogromna. Skonczyłam Nowenne Pompejańską – wytrwałam ale byłam zrezygnowana, że nic sie nie stało. Miałam różnego rodzaju sny często bardzo mi się śnił ale czułam w tym śnie bariere między nami. Maryję „odstawiłam na drugi plan” modlić się do innych ale dalej nic. Płacze, żale, tęsknoty zaczeły wracać, kontaktu dalej zero było to okropne. Byłam tak zasłonięta tym wszystkim tymi złymi emocjami, że nie zauważyłam jak bardzo zmieniłam się na plus. Jak zaczeło zmieniać się moje podejście, jak powinnam zachowywać się w związku, że nie powinnam była wstydzić się okazywania mu uczuć i odpychać go, ale nie zdawałam sobie sprawy, że moja przeszłość tak bardzo wtedy na mnie wpływała, musiałam pogodzic się z tym i nauczyć się życ. Bo tego przecież nie ma. W między czasie odmawiałam nowenny do św. Rity, św. Józefa, św. Tadeusza Judy i wielu innych świętych, niestety on dalej nie wracał tak samo jak i nasz kontakt. Byłam dalej załamana ale musiałam się nauczyć żyć z tym i walczyć o lepsze jutro i lepszą przyszłość dla swojej rodziny kiedy już ją założe ( z ostatnio to moje pragnienie bardzo wzrosło ale musze najpierw ze sobą zrobić porządek) szłam dalej do przodu, nie poddawałam się, modliłam się i ufałam, rozmawiałam z Bogiem, dziękowałam za zmiany, że nauczył mnie pokory, że jednak da się zyć bez awantur, do innych sytuacji zaczałem podchodzic inaczej. Pod koniec maja wydarzyło się coś niezywkłego. Moim marzeniem zawsze było jeżdzić dużymi gabarytami ale że jestem kobietą to jaką ja bede matką gdy bede dzieci zostawiała na tyle czasu i niestety odpychałam to na bok no bo co miałam zrobić, szukałam innych rozwiązań. Trafiłam na artykuł o kobietach, które jeżdzą innymi dużymi gabarytami. Zobaczyłam ogłoszenie na strone danej firmy i wysłałam CV i stało się coś czego się nie spodziewałam. Zadzwonili do mnie bym przyszła na rozmowe, telefon był w piątek rozmowa z poniedziałek. Słuchajcie – PRZYJELI MNIE. Byłam taka szcześliwa. Byłam tam jedyną kobietą. Moje marzenie by jeżdzić 10 tonowcem spełniło się kilkadziesiąt razy więcej bo będe jeździła ponad 130 tonami. Jest to ogromna maszyna ale byłam taka szczęśliwa. Nie spodziewałam się, że moje marzenie zostanie spełnione i zwiekszone az o 10 razy. Płakałam ze szczęścia, nie dowierzałam, że to możliwe. Mam teraz zrobić badania i niedługo do szkoły. Mama moja powiedziała „To wszystko dzięki nowennie pompejańskiej” pomyślałam faktycznie to prawda, moje życie zmieniło się o 180 stopni od 1 stycznia. Ale on sie dalej nie odzywał płakałam, pytałam się Boga czy go to bawi, że tak się mecze, ile jeszcze bedzie mnie trzymał z tym wszystkim, czemu nie moze mi pozwolic o nim zapomniec, wieczorem przeprosiłam za to. Pomimo chciałam przestac o nim myslec i udawało się, ale w snach przychodził do mnie. Juz nawet myślałam by otworzyc sie na innych mezczyzn i udawało się. Ale po czasie on znowu wracał właśnie w snach i myslach. Czułam, że mam nie przestawać sie modlić. Nadchodziły moje urodziny bałam sie bo chciałam by się odezwał.
Nadszedł ten dzień godzina 15 i nic. Ja z rozpaczy i rozgoryczenia zaczełam rozmawiać z Bogiem, że jeżeli się nie odezwie do konca dnia przestaje sie modlic bo mam juz dość, jestem już bardzo zmeczona i by dał mi znać czy mam sobie odpuścic czy jak bo nie daje rady za długo się to ciągnie bo już ponad pół roku. Przysnełam. Obudziłam się, patrze w telefon a tu wiadomość od niego po równych 3 miesiącach, z zyczeniami. Byłam w szoku, jednocześnie dostałam odpowiedź od Boga, od Jezusa. Nasz kontakt trwał ze dwa dni, odpisywaliśmy sobie co pare godzin, ale on o dziwo mnie nie zbywał jak wcześniej. Kontakt znowu się urwał. Znajoma mi powiedziała, żebym zaczeła rozmawiać z Maryją bo podobno Jezus nie jest w stanie odmówić swojej mamie. Jak mi powiedziała tak zrobiłam. Zdałam sobie sprawe, że odstwiłam Maryję na drugi plan a ona mi tyle pomogła, tyle łask mi wyświadczyła a ja jej za to nie podziękowałam, to dzięki niej przeszłam tą ciężką dla mnie droge, to ona pomogła mi się podnieść gdy upadłam, nie zostawiła mnie gdy świat się ode mnie odwrócila. Pomogła mi wydorośleć i zrozumieć wiele rzeczy, pomogła mi znaleźć prace gdzie będe spełniała swoje marzenia, pomogła mi stać się silna, pomaga mi znieść najcięższe dni, pomogła mi we wszystkim. A ja co? Ogarnięta swoim dołem i rozpaczą nie podziękowałam za tak cudowne łaski, uważam, że w przeciągu pół roku osiągnełam bardzo dużo. Przeprosiłam i podziękowałam. Matula mnie nie zostawiła Zmiana pracy, terapia, spełnianie marzeń, zmiana osobowości nad którą dalej pracuje, prawdziwi przyjaciele, spokój serca aczkolwiek nie dokońca, uśmiech na twarzy, zdawanie sprawy ze wszystkich rzeczy które źle robiłam. On dalej nie wrócił i się nie odezwał ale wierze, że nie bez powodu to wszystko bo na pewno wydarzy się coś jeszcze niezywkłego. Zaczelam modlić się znowu nowenną o rozwiązanie wezłów ale teraz w bardzo świadomej intencji i wierze ,że mi pomoże bo jest to intencja, która płynie ze szczerego serca i nie jest już tak zdesperowana jak była na początku, że wszystko było w choasie.
Wierzę, że wszystko będzię dobrze. Tez mi się śnił ostatnio ale juz w tym śnie nie było bariery między nami. Jestem taką osobą , że również modle się za zmarłych w dniu ich pogrzebu, podjełam się duchowej adopcji, modle się codziennie za znajomą, która dowiedziała się, że też jest w ciązy i wspieram ją. WIęc mam dwie duchowe adopcje 🙂 Mam nadzieje, że moje życie już niedługo też się unormuje a moja modlitwa zostanie wysluchana, mocno w to wierzę. Kochani nie poddawajcie się, ja się nie poddałam więc Wy również. Trwajcie w modlitwie i nie ustawajcie. Mam nadzieje, że moje świadectwo wesprze inne osoby, które porykają się z innymi problemami.
MARYJO JESTES WIELKA, TOBIE ODDAJE CAŁE MOZE ŻYCIE, TOBIE ZAWDZIĘCZAM SIŁĘ, KTÓRĄ PODNIOSŁAM SIĘ Z NAJWIĘKSZEGO DOŁKA. KOCHAM CIĘ BARDZO
Zobacz podobne wpisy:
Monika: Wysłuchana prośba
Inka: Cierpliwości
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański