Kochani. Wiele osób zaraz napisze w komentarzach, że jestem roszczeniowa, że to moja wina że Bóg mnie opuścił (jak to usłyszałam wczoraj na spowiedzi), że nie potrafię cieszyć się życiem którym Jezus mnie obdarował albo że powinnam się cieszyć, bo Bóg jest jeszcze bliżej mnie jak cierpię. Przepraszam Was całym sercem już za ten wpis 🙁 Ale muszę się podzielić swoim życiem bo pękło coś we mnie i czuję, że jestem wrakiem człowieka.
Życie od dzieciństwa bardzo doświadczyło moją rodzinę. Przez to, że byłam jeszcze wrażliwym dzieckiem bardzo przeżywałam traumy rodzinne i przepłakałam jakieś 20 lat swojego życia. W Jezusie miałam gdzieś swojego przyjaciela i to z nim rozmawiałam każdego wieczora przed snem.
Nagle w moim życiu zaczęło się wszystko walić. Tak jakby ktoś mnie przeklął i cały świat obrócił się przeciwko mnie. Nawet znajomi zaczęli sobie żartować, że chyba ktoś rzucił na mnie jakiś urok, bo im więcej się staram tym jest gorzej, każdy mój związek kończył się tym samym schematem, że zostawałam zdradzona i z dnia na dzień nagle ta osoba mnie nienawidziła (i nie wybieram takich kolesi, bo każdy z kim zaczynałam się spotykać był przekochany, dobry i troskliwy) , większosć przyjaciólek gdzies przez zazdrość niszczyła mi po cichu reputację lub starając się mną manipulować. Studiuję specyficzny kierunek, gdzie niestety tylko po znajomościach można dostać pracę. Moje cv jest ciągle odrzucane. A ja po każdym stażu z dnia na dzień dowiaduję się, że nagle nie ma miejsca dla mnie w firmie. W każdej dorywczej pracy mnie wykorzystują i zazwyczaj panuje toksyczna atmosfera, która mnie niszczy od środka. Każdego miesiąca muszę wyszarpywać swoją wypłatę.
Natrafiłam na NP i wiedziałam, że tylko Mama Boża może mi pomóc uporządkować swoje życie.
Zmówiłam 16 NP (nie tylko za siebie, ale także za nawrócenie kogoś, uzdrowienie relacji które mnie bolały, 3x za dusze w czyśćcu, teraz za pracę w zawodzie i rozwój) ani jedna moja NP nie została wysluchana. Zazwyczaj po zakończeniu było jeszcze gorzej. Ale nie traciłam nadziei, bo tylko to gdzieś trzymało mnie przy życiu. Zaczęłam szturm błagalny na niebo. Praktycznie codzienna Eucharystia przez rok, spowiedz co 2 tygodnie, msze o uzdrownia, wizyty w Częstochowie, Modlitwa: Jezu Ty się tym zajmij, Miliony nowenn do Św. Rity, do Św Józefa, do Josemarii, Ojca Pio, Jana Pawła II, Św. Ekspedyta, do wszystkich Mam Bożych jakie tylko znał świat, Koronki, Litanie, do Krwi Chrustusa, do aniołów. Akty zawierzenia i oddania się Bogu. Nie pragnęłam cudów (chociaż często moje sprawy po ludzku były przegrane), ale też minimalnego polepszenia sytuacji. Czytałam o cudach innych i prosiłam Mame Bożą bo chociaż minimalne zwróciła na mnie swój wzrok, bo psychicznie wie, że już nie daje rady.
Byłam ze 2 razy u księży który pomodlili się nade mną. Wysyłałam maile z prośbą o modlitwę za mnie do różnych zgromadzeń, intencje na msze święte.
Uwierzcie mi, że w pewnym momencie zaczynałam wyć z bólu, samotności i opuszczenia. Zaczęłam mieć depresję, bo wiedziałam że sama nie jestem w stanie polepszyć już swojej sytuacji. Wpadłam w panikę, bo moja wiara zaczęła słabnąć, że może tak naprawdę jesteśmy sami, a ja choćby nie wiem co zrobiła dla Jezusa to i tak nie zwróci na mnie swojego wzroku.
Walczyłam o to, by iść na te studia, ciężko pracowałam ale teraz dostałam trzask w twarz, że bez znajomości nie mam co liczyć na dobrą pracę w tym zawodzie. Błagam Mame Bożą o litość żeby mi pomogła chociaż z pracą w zawodzie, wie jak bardzo mi zależy, wie ile poświeciłam na te 9 lat studiowania. Ale nic się nie dzieje. Wszyscy święci mnie opuścili, a Matulka odwraca ode mnie wzrok.
Tak, tak możecie ulżyć sobie, że jestem roszczeniowa i oczekuje cudów. Ale nikt nie wie jakie moje serce jest pełne ciepła i pokory do Matulki. Tylko chciałam minimalnej opieki. Kocham ich i też staram się dziekować za każdy dzień. Nie opuszczę modlitwy. Zostało mi 9 dni do zakończenia kolejnej nowenny. I od tygodnia czuję przerażający smutek, bo panicznie boję się, że i tym razem zostanę opuszczona.
Przeczytałam wiele wpisów ludzi którzy podobnie jak ja zostali zostawieni sami sobie.
Proszę o modlitwę za mnie albo chociaż jedno Zdrowaś Maryjo, bym nigdy nie zwątpiła w Boga i moja wiara była choćby nawet jak ziarenko gorczycy.
Zobacz podobne wpisy:
Jakub: Podziękowanie Matce Najświętszej
Paweł: W drodze
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Modlitwa za dusze jest zawsze dobra, czasem nie można pomóc sobie, więc pomóżmy im, a oni nam
Smutna czy w Twoim życiu coś się zmieniło? Poprawiła się sytuacja? Ja też 6 lat modlę się w pewnej intencji (radosci życia mojej rodziny) i póki co nie widać światełka w tunelu ale mam jeszcze nadzieję że będzie lepiej. Pozdrawiam
Do mnie pani napisała czy nie mam dosyć a sama 6rok się modli
kochana, nie wiem co napisac, pomodlilam się za Ciebie, może jakieś pocieszenie znajdziesz w filmach szustaka czy glassa czy pelanowskiego czy ks dominka na ty.
Może oprócz modlitwy trzeba odwrócić życia o 180 stopni. Może o to w tym chodzi Bogu,a to co się dzieje jest jakimś wstrzasem który pokazuje że trzeba iść w inną stronę. Nie wiem tego, nikt nie wie oprócz Boga. Ale jeśli się mu szczerze zawierzyłas to na bank to co się dzieje nie jest przypadkiem. To wszystko musi być po coś. Pisze to jako osoba której ukochana jest śmiertelnie chory. I jak czytam twoja historię to z jednej strony jest mi przykro, A z drugiej strony widzów wielki potencjał i nadzieję. Bo nawet jeśli Ci nie pyka to możesz z… Czytaj więcej »
Wczoraj słuchałam Grzegorza Kasjaniuka, który mówił jak po nawróceniu stracił pracę, potem bardzo długo nie mógł niczego znaleźć, wydawało mu się że jest skończony. Po kilku latach inaczej na, to spojrzał, że to akurat było bardzo dobre, świetnie to Pan Bóg przemyślał, takie zerwanie kontaktu z branża na kilka lat było mu potrzebne. Może to co przechodzisz też prowadzi ku czemuś, może twój plan na życie nie jest najlepszy. Bo to troszkę wygląda tak – Panie Boże, ja chce to i to, tak ma być, czemu tak nie ma? A powinno być proszę Panie, ale niech Twoja Wola sie dzieje,… Czytaj więcej »