Nie byłoby tego świadectwa gdyby nie depresja ,na którą zachorowałam 10 lat temu. Kiedy wcześniej słyszałam że ktoś jest w depresji , cały rozleciał się na kawałki i nie może nic : uczyć się, pracować, żyć, to myślałam sobie że to niemożliwe, po prostu trzeba „wziąć się w garść” i tyle. Przecież bywało mi w życiu tak ciężko a brałam się w garść….
Rodzice oddali mnie na wychowanie kiedy miałam pół roku . Zaufali kobiecie, która nie obchodziła się ze mną dobrze. Moja Babcia coś podejrzewała, i tak naprawdę uratowała mnie zabierając z tego miejsca. Rodzice znaleźli dość szybko bardzo zaufanych tym razem ludzi, moich kochanych ciocię i wujka, którzy opiekowali się mną 5 lat. Do domu jechałam tylko na weekendy i to bardzo niechętnie bo przyjeżdżał po mnie prawie zawsze pijany tata i nie chciałam wracać do domu. Bałam się go. Dom był mi obcy. Moja siostra, dwa lata starsza nie lubiła mnie wtedy a ja jej. Nie znałyśmy się. Dzień w którym musiałam wrócić do domu był tragiczny. Rodzice zdecydowali, że pójdę do szkoły od 6 lat. Cioci i wujkowi zabronili kontaktowania się ze mną żeby mi „ułatwić” odnalezienie się w nowej sytuacji. Byłam bardzo nieszczęśliwa. Mój świat się zawalił. Powoli jednak stawałyśmy się z siostrą sobie bliskie. Złączył nas problem alkoholowy ojca. Razem było łatwiej to znieść. Było komu wyżalić się i z kim popłakać
Wtedy wyciągnął po nas rękę ON – Bóg . Nowy ksiądz w parafii założył zespół i wybrał nas – siostrę i mnie. Dołączyło do nas dwóch chłopaków. Tak zaczął się okres niesamowitej więzi z Jezusem. Młodość moja to bycie przy Nim . Chociaż w domu było tragicznie On mnie trzymał w ramionach. Nie do końca jednak…..Przyszło młodzieńcze zagubienie, tragiczna miłość i anoreksja a potem próba samobójcza przez podcięcie żył. Zdrowiałam w domu. Cudem z tego wyszłam. W sercu został smutek, tragizm. Bóg był ale gdzieś daleko. Wierzyłam w Niego i przyjęłam za fakt że w życiu trzeba cierpieć bo On tak chce.
Odmiana przyszła niespodziewanie. Pokochałam człowieka, który bardzo pokochał mnie. W jego oczach zobaczyłam że jestem wartościowa i piękna. Życie nabrało sensu. Miłość leczyła serce
Nie trwało jednak ono długo. Po ślubie wyjechaliśmy za granicę. Wróciliśmy po prawie trzech latach z dwójką dzieci i wprowadziliśmy się do teściów. Był to błąd. Teściowa była tak trudną kobietą że znalazłam się w kleszczach jej kontroli nad wszystkim. Nie mieliśmy drzwi wejściowych i przechodziliśmy przez dół teściów co bardzo ułatwiało teściowej wchodzenie w nasze życie.
Pojawiały się kolejne dzieci. Urodziłam piątkę. Atmosfera w naszym mieszkaniu u góry była pełna miłości ale teściowa sprawiała że cały czas myślałam o przeprowadzce. Po 20 latach zachorowałam na depresję . Moje dzieci były już duże i rozumiały co się dzieje. Leczenie było długie. Ja byłam jak za szybą, oddzielona od świata chorobą duszy i nie mogłam wziąć się w garść. Nie mogłam leczyć się w domu bo próbowałam popełnić samobójstwo. Raz rzucając się pod samochód, potem skacząc z okna w końcu podłączając suszarkę w wodzie…już brał mnie prąd.
Czułam, że jestem potępiona ,winna wszystkiemu, niegodna by żyć…….
W szpitalu odwiedziła mnie koleżanka i powiedziała mi o Nowennie Pompejańskiej…..Coś szepnęło mi uwierz , zawierz, spróbuj…..
Odmówiłam nowenne z wiarą. Zachęcałam w szpitalu inne osoby do modlitwy. W jednym pokoju zbierało się nas kilka co wieczór i modliłyśmy się……. Niewidzialnie stawał się cud. Małymi kroczkami,niby nic ,niby zwyczajnie do serca sączyło się lekarstwo. Maryja dotrzymała swojej obietnicy i tak jak to Ona dała o wiele więcej…..zaprowadziła mnie do Jezusa. Teraz On jest moim Panem. Jest na pierwszym miejscu…….a to stało się przez nawrót depresji… w zeszłym roku, kiedy symptomy zaczęły się pojawiać pojechałam do Domu Rekolekcyjnego. Był pusty . Sama tam się znalazłam z lękiem w sercu że wszystko wróci…..ale tam usłyszałam głos……”Eucharystia, przyjmuj komunię nawet dwa razy dziennie . Potrzebujesz mojego pokarmu. Mojej Krwi , mojego Ciała. Ja jestem prawdziwym pokarmem. Dam ci życie…….Trzy dni intensywnej modlitwy i Eucharystii dały mi pokój i szczęście w Bogu. Zapragnęłam tego chleba tak mocno że od tamtej pory – dnia 17 sierpnia 2018 jestem na mszy codziennie aby przyjąć komunie, Jezusa……On żyje we mnie…..Nie ja żyję , ale żyje we mnie Chrystus……Powiedziałam Mu Jezu ja już nie chcę siebie bez Ciebie. Ja nic nie mogę bez Ciebie. Z Tobą mogę wszystko………
Pragnę się karmić Jego Słowem, czytam co dziennie Biblię i jest to najcudowniejszy czas mojego dnia. Jego słowo leczy i wzmacnia ,usuwa ból, strach zmęczenie, nie ma zwątpienia i smutku. Jest pełnia życia.
Dziś ja to radosna osoba, zarażająca innych śmiechem i optymizmem. W domu zostały wstawione nasze własne drzwi wejściowe . Mojej teściowej przebaczyłam wszystko. Czuję sie dobrze z Nia pod jednym dachem . Ona teraz potrzebuje mojej pomocy i chcę się nią opiekować. Chcę żeby była z nami jak najdłużej. Przytulam ją i pocieszam. Mówię jej że ją kocham. Wiem, że Ona tak naprawdę jest samotna i bardzo potrzebuje miłości. Bóg otwiera mi oczy po kawałku na wszystkie problemy mojego życia i rozwiązuje supeł po suple. On nie potrafi się zatrzymać w dawaniu . Kiedy widzi że Ty robisz krok On biegnie do Ciebie i bierze Cię na ręce.
On jest Drogą, Prawdą i życiem On jest wszystkim…tą jedną , jedyną perłą. Jeśli ją znajdziesz ,będziesz miał wszystko i niczego już pragnąć nie będziesz.
Zobacz podobne wpisy:
Emila: Z ufnością do Matki Bożej Pompejańskiej
List od Marty: Jak uwierzyć?
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Piękne
Świadectwo na które tylko skakać z radości.
Autentyczne działanie Ducha Świętego w tym co opisuje Pani Beata.
Tu juz nie trzeba nic więcej, nawet psychologów ani grup wsparcia-jeśli ktoś znajdzie zażyłość z Jezusem tak ścisłą i jeszcze pogłębiającą sie-to skarb największy!
Jezus codziennie w Eucharystii…przecież to Lekarz wszystkiego…
Pani Beato niech Pani wytrwa w tym. To potężne Dobro i Łaska.
Potem jest tak, że bez Komunii św nie da się żyć .Tworzy sie taka więź że”juz nie zyje ja lecz żyje we mnie Chrystus!”-jak to Pani napisala.
Chwała Panu!
Ogarniam Panią modlitwą oraz w Eucharystii.
Straszna teściowa moja też chce wszystko kontrolować ja wiem ze ona jest nieszczęśliwa ale to co ona robi to sa szpile wbijane w serce.
Budujące świadectwo dziękuję
To świadectwo to coś przepięknego
Dziekujmy Naszemu Panu i Najświętszej Matence za całe dobro ❤
SOS SOS SOS OGOLNOPOLSKA AKCJA WLACZCIE SIE DO WSPOLNEJ MODLITWY JUTRO >>POLSKA POD KRZYZEM>>>
Przepiękne świadectwo, jak Bóg nas otacza swoją wielką miłością. Płakałam, gdy czytałam… „On jest wszystkim…tą jedną , jedyną perłą. Jeśli ją znajdziesz ,będziesz miał wszystko i niczego już pragnąć nie będziesz”
Ja tez choruje na ta straszna chorobe od bardzo dawna.Choc robie male postepy,choroba nie odpuszcza.Bardzo chcialabym tak samo napisac moje swiadectwo uzdrowienia.Ciesze sie ze komus sie udalo i wiem tez ze Maryja zawsze biegnie z pomoca.Bog zaplac za piekne swiadectwo.
Justyna przeczytaj „Cuda Najswiętszego Imienia” jest pdf. I stosuj to w zyciu, obserwuj swój organizm
dziekuje bardzo
Piękne świadectwo. Zapraszam do grupy wsparcia na fb „WYGRAJ Z DEPRESJĄ”. Dla Boga nie ma nic niemożliwego.
❤❤❤
To, o czym piszesz, to prawdziwy cud! Bardzo dziękuję za tak piękne świadectwo. Dodałaś mi wiary i otuchy.
Życzę nieustających błogosławieństw.
Piękne świadectwo!
Pewne zdarzenia bardzo mi bliskie….Dziekuje!
Niech Pani i Pani rodzinie Bóg błogosławi a nasza Mateczka niech ma Was w opiece!!
Chwała Panu!
Pani Beato!
Świadectwo, które zostało przez Panią przedstawione, obrazuje niezwykłą dojrzałość w wierze.
Bardzo dziękuję i życzę dalszej, nieustającej opieki Niepokalanej.
Wspaniałe świadectwo! Niech Pan Bóg Pani błogosławi
Wspaniałe świadectwo wiary i zaufania Maryji! Po prostu piękne ! Chwała Panu i naszej najlepszej Mateńce!
Bardzo dziękuję za piękne świadectwo. Jezus jest naszym najlepszym przyjacielem i opiekunem. Szczęść Boże!
Przepiękne świadectwo.
Piękne proste świadectwo. Dające otuche.