Alleluja.
Dzisiaj zakończyłem moją drugą (spośród ukończonych) przygodę z nowenną i od kilku tygodni cały czas zastanawiam się czy nie zacząć jutro od razu drugiej, bez robienia przerwy. A to dlaczego? Dlatego, że w pewien sposób „uzależniłem się” od Pompejanki. Raz, że tyle jest intencji do omodlenia, do których wymagany jest „największy kaliber”, jakim jest nowenna pompejańska, a dwa, że kiedy jestem w trakcie jej odmawiania, modlitwa w moim codziennym życiu nigdy nie schodzi na dalszy plan, bo po prostu się nie da, trzeba odmówić i koniec, nie ma wymówek. A kiedy jestem poza nowenną często powoli stopniowo modlę się coraz mniej aż w końcu prawie w ogóle. Tak jeszcze poza tym nowenna ma tą zaletę, że jest czasochłonna, a więc nie ma czasu na głupoty, trzeba sobie dobrze zorganizować czas, co w moim przypadku jest zbawienne. Tak więc na swój sposób jestem uzależniony (ale raczej w dobrym sensie 🙂 ) od nowenny i bardzo się cieszę, że mamy taki dar od Boga w postaci tej potężnej modlitwy.
To świadectwo nie jest może tak niesamowite jak te o uratowanych małżeństwach, życiach, miłościach, ale nie taki jest jego cel. Piszę to do każdego kto się waha czy brać się za nowennę – nie zastanawiaj się, chwytaj za różaniec. Może odpadniesz po kilku dniach, ale przynajmniej będziesz wiedział i nie zrażaj się jeśli nie podołasz. Warto się modlić nawet jak nie masz zdecydowanego, konkretnego celu, kiedy jesteś pogubiony, bo ogrom łask przy modlitwie jest naprawdę niewyobrażalny. Na swoim przykładzie powiem, że nowenna zmieniła moje życie i cały czas je zmienia, naprowadza mnie nieustannie na najlepszą drogę, mimo że jeszcze żadna moja intencja się w pełni nie zrealizowała, więc WARTO. Naprawdę. Z Bogiem.
Zobacz podobne wpisy:
Faustyna: Deszcz cudów
Kacper: Pod płaszczem Matki Bożej
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański