Pompejańską często odkładam przez zmęczenie fizyczne, ale dochodzi do momentu, gdy pali się grunt pod nogami, i wiem: „TO już teraz”, i zaczynam ją z miejsca, siłą „zamachu”. Tę nowennę za tatę zaczęłam w takim właśnie krytycznym momencie. Nie miałam nadziei i pomysłu na rozwiązanie. Intencję ułożyłam tak: „aby przestał pić, a zaczął żyć, ażeby tak się zmienił, że zaskoczy Mamę”.
Już brakowało tylko 3 dni do końca, a ja widziałam, że tata dalej pije, i nawet jeśli nie pije, to awanturuje się bez powodu. Tego wieczora trwała właśnie taka awantura, po kilku butelkach. Akurat odwiedziła nas ciotka – lekarka, która wtedy nagle odkryła, że tata pije. (To od niej przed laty dowiedziałam się o nowennie pompejańskiej, ale ona nie wiedziała, że ja ją teraz odmawiam). Błyskawicznie określiła problem i powiedziała, co mamy robić, we współpracy z tatą, oczywiście. Nie miałam wyjścia, nie zastanawiałam się, natychmiast zaczęłam działać wg jej zaleceń (wcześniej opowiadała o takich sytuacjach, ale jej nie wierzyliśmy). Są sytuacje, gdy jest się po prostu bez wyjścia, wszystko się pali, więc trzeba ratować, i już. Również moja mama była już tak przygnieciona problemem i znerwicowana, że nie wierzyła, a nawet nie była w stanie podjąć żadnej decyzji.
Modliłam się dalej, a nowennę skończyłam w dniu imienin taty.
Niecały miesiąc potem zauważyłam, że „czegoś ubyło”. Zrozumiałam: on nie robi awantur. Mama też to w końcu przyznała, a ciotka była zaskoczona, że tak prędko widać efekty.
Mijają tygodnie i miesiące. Tata nie to, że przestał w ogóle pić (sporadycznie zdarza mu się upić), ale jest wyraźniej spokojniejszy, nie chodzi wiecznie podenerwowany (choć potrafi po swojemu wpaść we wściekłość), nie chodzi przy każdej okazji po butelki. Potrafi spokojnie rozmawiać, nie koncentruje się wokół jednego tematu i nie namawia innych do picia przy każdej okazji. On jest spokojniejszy i my jesteśmy spokojniejsi. Stało się tak, jak prosiłam: zaczął żyć i tą zmianą zaskoczył mamę.
Czy to jest cud? Tak, oczywiście. Ja myślę, że działa wszystko: ludzka praca i cierpliwość, ale przede wszystkim Boża łaska. Nadal musimy modlić się i pracować, choroba alkoholowa to złożona sprawa i sama się nie pokona.
Chwała i dzięki Bogu! Chwała i dzięki Matce Najświętszej!
Zobacz podobne wpisy:
Anna: Spowiedź generalna
Joanna: Rodzina razem dzięki Nowennie Pompejańskiej
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Witam, mój maz nie pije od 4 laty, chodzi regularnie na spotkania AA, jest w miare zaangazowany w prowadzeniu grupy. jego relacje z dziecmi (mamy blizniaki, dziewczynke I syna 12 lat) sa bardzo dobre, nie wyobrzazam sobie gdyby nadal i pil i nasze dzieci w wieku dorastania musialy by sie temu przygladac.
dominiko u mnie bylo dokladnie tak samo ,tez mnie Matka Boza wysluchala,uleczyla mojego meza z choroby alkoholowej ,owszem czasem zdarza mu sie tez sporadycznie ,ale nie ma juz awantur ,krzyku ,wyzwisk i sama wiesz jeszcze czego,dokladnie choroba alkoholowa jest bardzo ciezka choroba ,ona tak latwo nie odpuszcza ,wiem tylko jedno ,gdyby nie Matka Boza nie wiem jak to wszystko przetrwalabym,zycze ci zeby twoj tato przestal calkowicie pic ,ja modle sie o wytrwanie w trzezwosci mojego meza