Nazywam się Marcin. Chciałbym opowiedzieć Wam historię o tym jak Miłość zwyciężyła Nienawiść. Moją pierwszą pierwszą w życiu nowennę pompejańską rozpocząłem w bardzo trudnej dla mnie sytuacji, a mianowicie, gdy dowiedziałem się o tym, że mój Kierownik duchowy zostaje przenoszony na inną parafię, prawie na drugi koniec Polski. Tego dnia, gdy się o tym dowiedziałem bardzo się załamałem i przeraziłem, bo bałem się o swoją przyszłość, potrzebuję stałego kierownictwa duchowego bo sam się gubię. Kierownik był mi najbliższą osobą i nadal nią jest. Przepłakałem w ukryciu parę godzin, ale nie sam.
Ze wsparciem i modlitwą przyszedł do mnie Kleryk z którym się znam już jakiś czas. Rozmawiałem z nim długo, bardzo pomogła mi rozmowa z nim, jego wsparcie, obecność obok i modlitwa za co jestem Mu wdzięczny z całego serca! (Jeśli to czytasz – DZIĘKUJĘ!). Wróciłem do domu i błagałem Matkę Boską Tuchowską o pomoc, by Bóg nie zabierał mi takiego dobrego Kierownika o którego modliłem się z tym Klerykiem prawie rok. Wtedy coś mnie tchnęło do nowenny pompejańskiej, ale do ucha szatan szeptał, że: „nie wytrwasz, jednego różańca nie potrafisz odmówić, bo tajemnic nie umiesz a za trzy dziennie się bierzesz?”. Nie poddałem się temu i zacząłem odmawiać nowennę pompejańską. Po dwóch dniach zorientowałem się, że źle odmawiam, więc zacząłem drugi raz, ale i po pięciu dniach dalej źle odmawiałem. Z płaczem zwróciłem się do Boga, by mnie ratował. Teraz wiem, że z woli Bożej źle odmawiałem nowennę pompejańską, bo za trzecim razem rozpocząłem w święto Niepokalanego Serca NMP, czego byłem nieświadomy. Od tego dnia zrozumiałem jak odmawia się tę nowennę i odmawiałem już dobrze do końca, ale szatan chciał mnie odwieść od różańca. Nie potrafiłem Bogu zaufać i to było, aż chorobliwe. Gdy ktoś przeszkodził mi w różańcu, bo coś ode mnie chciał zaczynałem od nowa różaniec mimo, że pomoc trwała może 10 czy 15 minut albo gdy zapomniałem odmówić 3x „Królowo Różańca Świętego – Módl się za nami” a powiedziałem tylko 2 razy to zaraz zaczynałem od nowa gdy się zorientowałem o błędzie. Bałem się, że inaczej Bóg mnie nie wysłucha z takich powodów… Dochodziło nawet do tego, że w ciągu dnia potrafiłem zmówić do 7 różańców. Znajomi ciągle powtarzali mi, że nie na tym polega modlitwa, ale ciężko było mi to przyjąć. Paraliżował mnie strach o swoją przyszłość a w ogóle nie pomyślałem o przyszłości mojego Kierownika duchowego. Nie potrafiłem pogodzić się z wolą Bożą. Niejednokrotnie płakałem na różańcu. Towarzyszył mi w dzień i w nocy. Podczas jego odmawiania nachodziły mnie bluźniercze myśli o Matce Bożej i Jezusie Chrystusie. Miałem częste bóle głowy, czasem tak silne, że nie ciężko było mi zmówić choć jeden różaniec, ale nie poddawałem się. Po skończonych różańcach ból przechodził, może nawet w trakcie odmawiania ich malał. Ale to jeszcze nic… Szatan doprowadził nawet do tego, że znienawidziłem mojego Kierownika duchowego bez powodu i na jego oczach podarłem harmonogram nowenny oraz powiedziałem mu, że już się za niego nie modlę. Jednak Bóg chciał inaczej. Z tej podartej nowenny którą wyrzuciłem do kosza kawałek papierka utkwił mi w kieszonce. Był na nim zaznaczony ostatni dzień w który zmówiłem ostatni różaniec. Porozmawiałem później z jednym Bratem zakonnym o tym wszystkim co się stało i jeszcze tego samego dnia wróciłem do nowenny, dzięki czemu jej nie przerwałem. Zdarzało mi się, że podczas różańca odmawianego w drodze potrafiłem potknąć się o „coś” czego nie było na drodze. W nocy słyszałem dziwne huki jakby spadły mi książki z półki, innym razem słyszałem jak coś za moimi plecami biło jakby pięścią w meble, włączało się radio, pies zaczął szczekać pod oknem jak wściekły, wyostrzył mi się słuch nawet na najmniejsze hałasy. Bardzo mi to przeszkadzało, drażniło, nie pozwalało się skupić. Ale Bóg mi pomógł i nauczył mnie cierpliwości. W trakcie odmawiania nowenny w części dziękczynnej nie zauważyłem nawet, że przestałem myśleć o przenoszeniu Kierownika i o swojej przyszłości. Zdarzało się bardzo rzadko, że o tym myślałem ale poza różańcem, czułem dziwny, błogi spokój ducha, wyzbyłem się myśli typu: „Co teraz ze mną będzie”, zacząłem coraz bardziej ufać Bogu i przestałem zwracać uwagę na to, że na chwilkę przerwałem różaniec by komuś pomóc. Ale dalej czułem nienawiść do Kierownika duchowego który jest mi najlepszym przyjacielem. Ba! ta nienawiść tak się spotęgowała, że nawet miałem sny w których chciałem rozszarpać Kierownika na strzępy choć sam tak w tym śnie wyglądałem, z wypalonymi oczami cały w krwi. Było mi z tym ciężko. Mimo, iż szatan ma dostęp do mojego umysłu to nie ma dostępu do mojego serca bo oddałem je Matce Bożej. Gdy skończyłem nowennę pompejańską zaraz na drugi dzień zacząłem kolejną w innej sprawie. Matka Boża zapewniła mnie, że pokaże swój triumf. A dowiedziałem się tego, gdy spojrzałem w kalendarz kiedy zacząłem pierwszą nowennę i kiedy kończę drugą. No właśnie drugą kończę w święto NMP z La Salette. Mój kierownik duchowy jest Misjonarzem Saletynem. Przypadek? Nie sądzę… Kierownik duchowy gdy skończyłem pierwszą nowennę był na urlopie i za kilka dni miał wrócić a ja czułem, że wraz z jego powrotem zbliża się triumf Matki Bożej, że w końcu zmiażdży głowę szatana. Umówiłem się z kierownikiem na rozmowę. Ciężko się rozmawiało, ale w raz z rozmową czułem jak maleje we mnie nienawiść do niego. Matka Boża uwolniła mnie od tej chorej nienawiści a nowenna pompejańska nauczyła mnie zaufania Bogu i pogodzenia się z wolą Bożą. Choć nie ukrywam cały czas wierzyłem po cichu, że Matka Boża zostawi mi Kierownika na dłużej, ale „nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie” Boże wszechmogący. Gdy napisałem świadectwo nowenny pompejańskiej na kartce poczułem w duszy, że Matka Boża mi dziękuję za to świadectwo i nawet dostałem od Niej prezent bo mogłem wyspowiadać się u Kierownika duchowego przed jego odjazdem.
Zachęcam każdego do tej „przygody” z Matką Bożą bo odkryć można wiele „skarbów”! Nie ma się co lękać trudności bowiem „moc w słabości się doskonali”
Kierowniku jeśli czytasz to świadectwo również Ci dziękuję za trud lat kierownictwa jaki się dla mnie podjąłeś!
Tak oto Miłość zwyciężyła Nienawiść. A co wydarzyło się w święto NMP z La Salette w zakończenie drugiej nowenny już niebawem…
Chwała Panu!
Zobacz podobne wpisy:
Aga: Łaski nowenny pompejańskiej
Kamila: Praca
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Boli, mnie, że pod świadectwami pojawiają się nieprzyjemne komentarze. Każdy człowiek ma jedyną i wyjątkową relację z Bogiem, każdy ma swoje grzechy i grzeszki, każdy niesie swój krzyż. Każdego człowieka dotyka zło i działa na niego inaczej, bo zna nasze lęki i słabe strony. Choroby psychiczne to także działanie złego, zamiast krytykować, ofiarujmy choć jedną modlitwę. Marcinie, życzę Ci dalszej siły i wytrwałości. Wierzę, że Matka Najświętsza tak Cię poprowadzi, że znajdziesz siłę w Bogu i staniesz się samodzielny. Może właśnie to Matka chce Ci pokazać? Pozdrawiam Cię 😉
Marcinie, proś w modlitwach o dary Ducha św. i traktuj Ojca naszego jako Twojego najlepszego Opiekuna Duchowego. Uzależniasz się od innych osób niepotrzebnie.Bądź silny sam w sobie i o to się módl o głęboką i silną wiarę, do tego nie jest Ci potrzebny drugi człowiek.Marcinie, jesteś słaby wewnętrznie pomyśl o tym. Uzależniasz się od innych ludzi, powinieneś pracować nad wzmocnieniem siebie aby być wzmocnieniem takze dla innych, skupiasz się tylko na sobie. Serdecznie Cię pozdrawiam. Ewa
Marcinie. Wiem co to znaczy gdy przenoszą księdza który jest kierownikiem duchowym czy stałym spowiednikiem. Sama przeżyłam przeniesienie na inną parafię Ks. którym posłużył się w moim życiu Pan Bóg. Jakby się nim nie posłużył to bym dzisiaj nie pisała tego komentarza. Zacznij codziennie się modlić za tego ks. Polecam ci str. DDAK więcej informacji masz na tej str.: https://ddak.wordpress.com/ Ks. przenieśli ale można mieć z nim stałą wież duchową . A modlitwa jemu zawsze się przyda. Ja mam o tyle dobrze ,że ten ks. jest nadal w tym samym mieście. Ale tylko na początku dość często się z nim… Czytaj więcej »
Noże i zrobiłem, moze i tak było, ale moj Bóg ten ktory stał sie czlowiekiem jest potezniejszy i w swej mocy i w swej miłości. Wierze ze wiele mi wybaczyl i pewnie jeszcze wiele wybaczy. Na psychologa mnie nie stać. A kierownik był oatatnia zaufana osoba do ktorej moglem zwrocic się o pomoc. Za bardzo polegalem na sobie i kierowniky nuz na Bogu ale juz rozumiem moj błąd wiec prosze nie stosowac wobec mbie ostrej krytyki. Kazdy sie w zyciu pogubil i pogubi. Najważniejsze to umiec powstac. Pozdrawiam najserdeczniej 🙂
Dziękuję za Twoje świadectwo. Może podobnie jak ja cierpisz na nerwicę natręctw. Gdy ja się modlę, też nie lubię jak ktoś lub coś mi przerywa. Wtedy zaczynam dziesiątek od nowa, a jak przeszkadzają bluzniercze myśli to najpierw je z siebie „wywalam”, a potem odmawiam albo od nowa, albo wydluzam o kilka zdrowasiek. W każdym razie pozdrawiam Cię.
Chyba masz problemy ze skrupułami i poczuciem własnej wartości i bardziej by Ci sie przydał psycholog, a nie kierownik duchowy. Z kierownika zrobiłeś sobie jakiegos bożka, bez którego wali sie cały świat.