Bartka poznałam rok temu. Byłam wtedy zagubiona, zalękniona w depresji i nerwicy. Uciekłam po paru spotkaniach, zostawiając go jedynie z krótkim wyjaśnieniem, że muszę uporządkować swoje sprawy.
Wróciłam do byłego chłopaka, ale w styczniu tego roku z nim zerwałam. To nie była miłość. Wszystko było oparte na seksie. Po zerwaniu czułam się wolna. Można rzec z czasem szczęśliwsza. Chodziłam regularnie do psycholożki i do psychiatry po leki. Z czasem coś mnie tknęło, żeby odezwać się do Bartka. Miał mi za złe to, że wtedy go zraniłam, bo on zdążył się zaangażować. Długo pisaliśmy, parę miesięcy, aż w końcu poczułam chęć spotkania z nim. Po pierwszym spotkaniu było drugie, i trzecie aż w końcu uświadomiłam sobie, że chcę z nim spędzać co raz więcej czasu. Bartek mówił mi, że się boi tego, że będzie tak jak sprzed roku. Zapewniałam go, że tak się nie stanie. Może to dziecinne (mam 23 lata, Bartek 26 ), ale obiecaliśmy sobie, że on będzie moim ostatnim chłopakiem, ja jego ostatnią dziewczyną. Ustaliliśmy datę kiedy coś we mnie pękło i pierwszy raz się pocałowaliśmy za datę naszego rozpoczęcia związku. Czułam, że zaczynam żyć. Miałam nadzieję, że Bóg mi wynagradza te lata smutku, tęsknoty za prawdziwą miłością właśnie nim, Bartkiem. Stało się tak, że po miesiącu Bartek wyjechał sam na wakacje (mnie nie było stać a poza tym nie dostałabym wolnego) na 10 dni. Bardzo tęskniłam i kiedy przyjechał w ten sam dzień się spotkaliśmy ale tylko na chwilę bo był zmęczony podróżą. Wręczył mi pamiątkę z tych wakacji. Cieszyłam się, ale na drugi dzień kiedy mieliśmy się zobaczyć wystawił mnie. Byłam naszykowana, pierwszy raz miałam przyjść do niego do domu, ale jak powiedziałam, że nie będę spać, obraził się. Było mi przykro. Niby wyjaśniliśmy sobie tę sytuację, ale coś zaczęło się psuć. Po dwóch dniach zachorowałam na anginę i właśnie wtedy zaczęłam odmawiać nowennę. Stwierdziłam, że intencji jest wiele, a więc powierzam tę nowennę Maryi. Nie wiem dlaczego, ale czuję znaczne pogorszenie nastroju tak jakby depresja i nerwica chciały uderzyć z podwójną siłą. Do tego milczenie Bartka sprawia, że drugi wieczór za nim płaczę. Nie widzieliśmy się od prawie trzech tygodni przez jego wyjazd i zaś moją chorobę. Boję się, ponieważ długo wzbraniałam się przed tym uczuciem, a teraz kiedy zaczęło mi zależeć, kiedy czuję, że się w nim zakochałam (a ostatni raz byłam zakochana 6 lat temu), wszystko zaczyna się psuć. Boję się, że nie dam sobie rady, jeśli Bartek ode mnie odejdzie. Czuję smutek i ból, ciągłe nerwy o to czy się odezwie, czy zobaczymy się w tę środę (kończy mi się zwolnienie). Otwarłam swoje serce, pomimo strachu. Zastanawiam się dlaczego? Czy może kocham za bardzo? Czy to źle, że chcę z nim spędzać dużo czasu? Co we mnie jest nie tak… Pytań w głowie mnóstwo. Pytań bez odpowiedzi… Piszę to głównie dlatego, żeby otrzymać wsparcie od tych, którzy to czytają. Jest mi ciężko, bardzo ciężko…
Dla tych którzy chcą przeczytać moje wcześniejsze świadectwo serdecznie zapraszam na tę stronę: https://pompejanska.rosemaria.pl/2016/05/marta-bog-potrafi-wszystko/
Zobacz podobne wpisy:
Małgorzata: Jest siła i moc i radość
Sylwia: Miłość dla bliskiej osoby
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Nie jest łatwo dać gotowa receptę na toczaća sie sytuację i znalezc środek właściwy. Myśle, że wszystko wymaga czasu,spokoju,oraz przemyślenia, Czytajac to świadectwo przypomniałam sobie podobną sytuację mojego syna. Nie wiedąc co przezywa bezwiednie weszłam do pokoju. On stał przy oknie i płakał. Objęłam Go i zapytałam czy chce mi o czymś powiedzieć.Rozumiałam Go. Długo rozmawialismy i na koniecpowiedziałam. Nie wstydz sie łez. Płacz, aby to wszystko wyszło z Ciebie.Myślę, że skoro tak sie stało to znaczy, że ta osoba nie jest przeznaczona dla Ciebie. Trzeba sie z tym pogodzić. Ciesz sie tym, że Ona pojawiła sie na Twojej drodze.… Czytaj więcej »
Bardzo dziękuję za te słowa wsparcia. Nowennę niestety przerwałam, ale nie poddaję się i zaczęłam kolejną. Z Bartkiem jeszcze nie wyjaśniliśmy sobie tego wszystkiego, kontakt mamy, ale nie jest już taki jak wcześniej. Mam nadzieję, że Bóg działa w moim życiu i, że w jakimś celu poznałam Bartka. Może tak jak mówicie to nie jest jeszcze mężczyzna na całe życie, ale ufam Bogu i nawet jeśli się nie uda to mam nadzieję, że i on i ja odnajdziemy szczęście. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję
Martusia,nie przejmuj się Bartkiem.Może ma jakieś problemy i się nie odzywa.A jeśli strzelił focha,bo nie chciałaś u niego zostać na noc,to chyba trochę go poniosło i średnio jest wart uwagi takiej fajnej dziewczyny jak Ty.Jak miałam tyle lat,co Ty teraz(teraz mam 34),to tez tak wszystkich chłopaków przeżywałam.Moja mama mnie wtedy pocieszala i mowila,ze kiedys się będę z tego smiala.I wiesz co?Naprawdę,z niektórych przypadków,kiedy je wspominam,to chce mi się śmiać.Nie łam się, „tego kwiata jest pół świata”.Zaufaj Panu Bogu i Najjaśniejszej Panience.Pan Bóg na pewno dla swojej ukochanej córeczki,ktora jesteś, przyszykowal jakiegoś fajnego męża. Spróbuj może modlitwy do św.Józefa o dobrego… Czytaj więcej »
Odpowiedzi trudno udzielić,ale na pewno nie Bóg „to robi”.W relacjach międzyludzkich są ludzie i ich wybory.”Bóg nie czyni nam złego,owszem czasami może do nas dotrzeć,aby przekonać się,czy jesteśmy Mu wierni,jak choćby wskazuje przypadek Abrahama. To,co dzieje się w głowie Bartka,wie tylko on sam.Mężczyźni czasem milkną,to jest niepotrzebne,niepokojące i stresujące dla kobiet.John Grey w swoich książkach o marsjanach i wenusjankach, milczenie takie nazywa „znikaniem w jaskini”.Mężczyźni w tym czasie rozwiązują problemy i rozmyślają.Potem powracają.I tego Ci życzę,a potem szczerych rozmów,bo bez nich trudno budować relację. Jako kobieta Cię rozumiem,że obawiasz się kolejnej straty uczuciowej.Może być jednak tak,że to jeszcze nie ten… Czytaj więcej »