Przez ostatni rok odmówiłam Nowennę Pompejańską pięć razy. Wszystkie podyktowane były nagłą zmianą w moim życiu małżeńskim. Po pierwszych dwóch nowennach pisałam wcześniej swoje świadectwo.
Dotyczyło ono kłopotów związanych z separacją od męża i córki, kłopotów materialnych i mieszkaniowych. Dwie pierwsze nowenny odmawiałam w intencji, by mąż wybaczył mi to czym naraziłam naszą rodzinę na rozpad – zdradę. Nie poprawiły się relacje między nami, sytuacja nadal była trudna, ale Matka Boża pomagała w wielu sytuacjach i czułam to wyraźnie.
Gdy córka nareszcie zamieszkała ze mną modliłam się nowenną o opiekę nad nią i nade mną. To był początek mojej wspaniałej relacji z córką. Wcześniej zajęta swoją karierą naukową nie potrafiłam poświęcać jej czasu, nie znałam jej tak jak powinna mama znać córkę. Córka Maja jest wspaniała, dobra i wrażliwa. Pojawił się pomysł, żeby włączyć się w wolontariat w dziecięcym hospicjum. Jesteśmy tam do dzisiaj.
Trudno opisać wszystko co dostałam w zamian za odmawianie nowenny. Było ich pięć, a teraz jestem w trakcie szóstej. Wspaniale wspominam czas gdy modliłam się za dusze czyśćcowe – czas ogromnego spokoju i wdzięczności dusz.
Tymczasem kłopoty małżeńskie nie topniały. Atakujący mąż, który nie umie i nie chce wybaczyć, niepewność finansowa każdego miesiąca. Separacja była faktem, a w perspektywie pewny rozwód do którego sama dążyłam. Dawno przestałam odmawiać nowennę za niego czy zabiegać w inny sposób. Trwałam jeszcze, ciągle sama, ale czułam, że to powoli będzie już formalny koniec naszego małżeństwa. Jeszcze próby mediacji, rozmowy, ale nadziei we mnie już brak. Mąż nie mógł się pogodzić również z tym, że dla próby ratowania małżeństwa musiałby wyprowadzić się z domu rodziców gdzie wcześniej wszyscy mieszkaliśmy. Wielokrotnie wykrzykiwał, że to ja nawaliłam, a on musi ponosić konsekwencje, zmieniać przyzwyczajenia (alkohol, komputer) i miejsce zamieszkania (nieodcięta pępowina z mamą). Po ponad roku wyczerpana czekaniem postawiłam warunek: albo jesteśmy razem i on wprowadza się do wynajmowanego przeze mnie mieszkania albo to ja występuję o rozwód.
Nie wiem jak to się stało… W połowie sierpnia wprowadził się do nas. Nie wiemy co będzie dalej. My się staramy, Maja jest szczęśliwa, ale zranienia są bolesne i do męża wracają. Myślę sobie jednak, że skoro pomoc Matki Bożej spowodowała scalenie rodziny, co po ludzku wydawało się niemożliwe po takich przejściach, to również teraz mogę poprosić o łaski dla tego małżeństwa. Dziękuję.
Zobacz podobne wpisy:
Agnieszka: Nasza wojowniczka Wiktorcia
Sabina: O nawrócenie zatwardziałych grzeszników
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Małgosiu mam nadzieję, ze zajrzysz tu jeszcze ponieważ chcę Ci powiedzieć, że tamta moja sytuacja miała kilka wątkow. O moim stanie psychicznym tylko wspomniałam w moim komentarzu. Pewnie zrozumiesz mnie doskonale gdy powiem, że najtrudniej znieść lęk. Mój lęk był wszechogarniający. Czułam się w każdej sytuacji obco. Rozmawiałam, słuchałam i nawet śmiałam sie ale wszystko to było jakby nie moje. W głowie tylko lęk, niepewność, bezradność i do tego jeszcze poczucie winy, że sobie nie radze i wstyd jakiś, że nad tym nie panuję. Opowiadałam mojemu synowi pewną sytuacje, ktora była pierwszą gdy udało mi się przezwyciężyć lęk. W miarę… Czytaj więcej »
Wiktorio, mam łzy w oczach. Tak bardzo Ci dziękuję za Twoje dokładne wytłumaczenie nam, jak sobie radzić z własnymi myślami, poczuciem bezsilności i klęski. Kopiuję sobie Twoje świadectwo i będę się z niego uczyć postępować. Ja jestem już dawno po rozwodzie ale przeżywałam to samo: obojętność ze strony męża i lekceważenie. Od tamtej pory borykam się z trudną chorobą, nerwicą lękową, boję się ludzi, dotyku…Żyję pod dyktando wyobraźni, która straszy mnie byle czym. Dziękuję Ci pięknie bo będę tak walczyć jak Ty. Kocham Boga i wiem, że mi pomoże bo chce mnie widzieć szczęśliwą a nie załamaną. Basiaku, Ty też… Czytaj więcej »
Joanno dziękuję za świadectwo Twojej wiary. Z pewnością Matka Najświętsza czuwa nad Twoim małżeństwem. Basisko bardzo Ci współczuję. Po wielu latach małżeństwa też doświadczyłam ciężkich, kryzysowych sytuacji.Nie będę ich opisywać bo to nie jest ważne. Chciałabym tylko w skrócie powiedzieć jak Pan Bóg wyprowadził mnie z tego doła.Może skorzystasz z mojego doświadczenia. Psychicznie czułam się strasznie w tamtym czasie. Gdybyśmy opowiedziały sobie nasze historie, myślę że znalazłybyśmy dużo podobieństw w naszych uczuciach i emocjach. Ja wtedy miałam zerowe poczucie bezpieczeństwa. Nie czułam gruntu pod nogami. Jedna myśl dominowała w mojej głowie, było to pragnienie, żeby mąż zmienił swoje zachowanie. Wydawało… Czytaj więcej »
Wiktoria – piszesz chyba o mnie… 🙂 czułam się podobnie i podobnie jak Ty oddałam wszystko Matce. I jestem spokojniejsza, pełna nadziei, pogodniejsza i prawie taka jak kiedyś 🙂 i w małżeństwie zaczyna być lepiej…
nie wiem co się stanie…. może powinniśmy się rozstać… bo miłości męża nie ma ku mnie już od dawna… 🙁 nie ma troski, jest obojętność i zupełna nieczułość na moje łzy… Niezależnie od tego co zrobię, jak się zachowuję – spotyka mnie tylko krytyka i odrzucenie, lekceważenie… Nie ma rozmowy, jego „moje sprawy” zwyczajnie nie interesują (sam to w ten sposób właśnie powiedział) i nie wie czy chce ze mną byc. Mamy 3 dzieci. Nie dba w ogóle o naszą relację, o relacje z dziećmi. Jak próbuję się do niego jakoś zblizyć, zagadnąć – to słyszę w odpowiedzi: znów się… Czytaj więcej »
Martyna – cieszę się, że moje świadectwo jest dla Ciebie wsparciem 🙂
Basiako – to trudne doświadczenie, ale nie rezygnuj. Po pierwszej i drugiej nowennie u mnie też nic się nie zmieniło, a równolegle w tej samej intencji modliła się nasza koleżanka. Ważne jest, by wiedzieć, że nowenna nie gwarantuje sukcesu w takim kształcie jaki sobie wyobrażasz, ale ZAWSZE działa. Po prostu tam w górze wiedzą lepiej czego potrzebujesz, ile możesz znieść, jakie dobro może z tego wypłynąć. Mój mąż też nie chodzi do kościoła, ani do spowiedzi, ale na szczęście nie wyśmiewa mojej modlitwy.
Pewnie tak… Staram się nie poddawać przygnębieniu i odmawiać dalej… Ale niechęć ze strony męża – coraz większa… Chyba powinnam to wszystko zostawić swojemu biegowi…. Niech się dzieje co chce, bo ja już nie mam sił do walki… On chyba nie chce być ze mną… (bo się zestarzałam, bo przeszłam depresję)… I chyba nikt nie jest w stanie zmienić serca drugiego człowieka… nawet Maryja… (on nie chodzi do spowiedzi od wielu lat) 🙁 🙁 🙁
Czasem potrzeba kilku nowenn i dopiero coś się zmieni.
Ja też modlę się o rodzinę… moje małżeństwo wisi na włosku… mimo że nie było zdrady… tylko stwierdzenie mojego męża że nic nas już nie łączy… (długa historia…) I efekt mojej modlitwy jest odwrotny – wszystko sypie się w lawinowym tempie… jestem zdruzgotana i nie daję rady się modlić… mam pokusę by przerwać (a to już 37 dzień) bo pozytywnych efektów tej modlitwy nie doświadczam na razie… 🙁 Proszę o Zdrowaśkę za mnie…
Czasem potrzeba kilku nowenn i dopiero coś się zmieni.
Joasiu, dodałaś mi otuchy. Dziękuję i niech Cię Bóg błogosławi. Pozdrawiam.