Zraniłam i upokorzyłam mojego ukochanego. Dopuściłam się zdrady.
Wcześniej wiele złego razem przeszliśmy – moje problemy psychiczne. Choruję na depresję, mam zaburzenia osobowości i niestety w czasie najgorszego epizodu wystąpienia choroby kazdego dnia krzyczałam, wyzywałam, raniłam go az doszło do tego, że w ataku szału życzyłam mu śmierci w cierpieniu i samotności.
A mimo to on mnie wspierał i był przy mnie.
Jednak po tym obrzydliwym incydencie wiedziałam, że mi nie wybaczy, że nawet na to nie zasługuję. Zaczęłam próbować żyć sama ale myślałam o nim cały czas. Przecież mieliśmy żyć razem, planowaliśmy ślub, dzieci a ja byłam taka podła. I wtedy zaczęłam się modlić. Typowy przykład „jak trwoga to do Boga”.
Po kilku dniach znalazłam informacje o nowennie pompejanskiej i od razu odmówiłam modlitwę. Tego samego dnia ukochany się do mnie odezwał po blisko miesiącu milczenia.
Po 3 dniach dodałam modlitwę błagalną do świętej Rity.
Po 5 dniach kupiłam różaniec. Ukochany cały czas ze mną sie kontaktował.
Po 9 dniach modlitwy spotkaliśmy się. Przeprosilam go, spędziliśmy naprawdę miły wieczór w restauracji. Jednak powiedział, że nie jesteśmy razem. Co prawda spodziewałam się tego ale rozpłakałam się i płakałam całą noc. Mimo tego odmówiłam modlitwę.
Po 11 dniach dodałam nowennę do świętej Rity.
A po 14 dniach poszłam do spowiedzi. Pierwszy raz od kilkunastu lat. Wymieniłam wszystkie grzechy. Nad rachunkiem sumienia pracowałam tydzień. Po spowiedzi zostałam na mszy. Czułam się naprawdę oczyszczona.
Po 15 dniach wróciliśmy do siebie.
Zajęłam się modlitwą dziękczynną do świętej Rity a nowennę pompejańską odmawiałam nadał.
Jesteśmy razem i od tego momentu jest między nami lepiej niż kiedykolwiek.
A ja wróciłam do kościoła, modlę się codziennie, chodzę na msze i wywołuję tym ogromne zdziwinie, że ja zawsze taki „bezbożnik” z różańcem w kościele. I dobrze mi z tym
Zobacz podobne wpisy:
Jakub: Podziękowanie Matce Najświętszej
Ewa: Nieutulone cierpienie
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Mam nadzieję, że ta sytuacja Cię czegoś nauczyła i ze swoim chłopakiem w podziękowaniu za otrzymane łaski zdecydujecie się na szybki ślub i życie w czystości do momentu zawarcia sakramentu małżeństwa. Pozdrawiam, Wesołych Świąt.
Asiu, to problem drugiego syna, tego z przypowieści o synu marnotrawnym. Wiele o tym myślałam, bo w dzieciństwie doświadczenia. byłam bardzo pobożnym dzieckiem i spotkały mnie ekstremalnie trudne doświadczenia. Tych spraw nie da się zestawić,ale mam jeszcze jedną myśl. Bardzo często się zdarza, że ludzie, którzy zostali wychowani w religijnych rodzinach i nigdy nie przeszli głębokiego kryzysu, swojej pustyni, na której kruszy się także i wiara, mają „syndrom brata syna marnotrawnego”. Biblijny nakaz „I opuścisz dom ojca” ma wiele pięter. Nie ma pewności, czy żyjesz Twoją wiarą, czy wiarą Twoich rodziców, której Ci nie wystarczy „do końca”, jak połowie panien… Czytaj więcej »
Gabrielo, mam wrażenie, że nie źle zrozumiałaś mój komentarz, albo ja źle odebrałam Twój. Jestem osobą dorosłą i odpowiadam za swoje czyny. Już dawno temu minął czas gdy rodzice brali mnie za rękę i prowadzili do kościoła. Teraz jako dorosła kobieta sama tam chodzę, bo czuję taką potrzebę, staram się jak najczęściej sięgać po różaniec. Owszem, to rodzice zaszczepli we mnie religijonść i pobożność, ale od dawna nie mają wpływu na moje decyzje i nie mogą mi nic kazać. Mam ogromną nadzieję, a niemal pewność, że w tej chwili żyję własną wiarą. A jeśli chodzi o ten kryzys wiary, to… Czytaj więcej »
Asiu pocieszę Cie (chociaż wiem, ze to marne pocieszenie) nie jesteś w tym sama:) ja borykam sie od x czasu z samotnością. Kryzys wiary przeszłam, pozniej sie nawróciłam, ale samotność i tak została. Ja sie na nią godzę, mowię Bogu, ze jeśli tak ma byc, to niech bedzie. On wie lepiej co dla mnie jest dobre, ma dla mnie plan, moze to ja muszę siebie ogarnąć i swoje emocje, a moze Bog kogoś musi „ogarnąć” dla mnie, a moze po prostu moja droga do świętości nie współgra z łaska małżeństwa. Tego nie wiem, ale… Był w moim zyciu moment, w… Czytaj więcej »
Cóż Dario, pocieszyć raczej mnie nie pocieszyłaś, ale we dwoje zawsze raźniej 🙂 Domyślam się, że jesteś ode mnie starsza, wspominasz, że przeszłaś już w swoim życiu ten proces pogodzenia się z samotnością i próbą normalnego życia w pojedynkę. Myślę, że to przychodzi z czasem, o ile w ogóle. Ja wciąż jestem w tym środkowym stadium załamania i rozpaczy oraz niekończących się pytań dlaczego. Może jeszcze do tego nie dorosłam, ale mam nadzieję, że za parę lat będę potrafiła spojrzeć na moje życie w ten sposób jak Ty patrzysz na swoje. Bóg uważa, że tak jest dla mnie lepiej? Być… Czytaj więcej »
Asia, ja mysle, ze nigdy w zyciu nie powinnismy mowic „nigdy”, bo nie wiemy co moze byc za zakretem. Jeszcze wszystko moze sie zdarzyc i w Twoim zyciu. Wiecej optymizmu!!! Trzeba wierzyc, ze i dla Ciebie tez zaswieci slonce i spelni sie to o czym marzysz. Czego Ci z calego serca zycze i dolacze Twoje prosby do mojej dzisiejszej wieczornej modlitwy.
Droga Sunny, serdecznie dziękuję za Twoją modlitwę i ciepłe słowa 🙂 To na prawdę wiele dla mnie znaczy
Asiu Nie wiem czy jestem starsza 🙂 30 rok mi leci 🙂 oj… Cóż za piękna liczba 🙂 nie to nie przychodzi z wiekiem, to jest kwestia Twojego nastawienia. Właściwie trzeba, by zacząć od tego jak sie ma Twoje poczucie własnej wartości, bo jeśli ta dziedzina kuleje, to niestety, ale musisz nad tym popraćowac, ale jednocześnie szukać i otwierać sie na ludzi, zacząć robić rzeczy, których nie robiłas do tej pory. Pewne rzeczy wydawały mi sie szczytem desperacji, np. Zaczepianie facetow na ulicy, usmiechaniem sie do nich. Tylko, ze siedząc zamknięta w domu nic nie zyskam. Wyjdź do ludzi, ucz… Czytaj więcej »
Czyli tak jak przeczuwałam jesteś ode mnie starsza Dario 😉 Zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze długa drogą przede mną by pogodzić się ze swoją sytuacją, ale codziennie pracuję nad tym. Jeśli chodzi natomiast o otwarciem na innych i wychodzenie do ludzi to praktycznie nie ma weekendu (a często i wieczorami w tygodniu), żebym siedziała w domu, staram się wychodzić jak najczęściej, kino, kawiarnia, spacery, nawet do klubu trochę potańczyć i rozweselić się. Ponadto jakiś czas temu zdecydowałam się na półroczny wyjazd za granicę, niby dlatego żeby się dokształcić i poprawić język, a tak naprawdę żeby oderwać się trochę… Czytaj więcej »
No to jak jesteś młodsza ode mnie to jeszcze wszystko przed Toba (przede mna tez) 🙂 wyjazd za granice tez dobrze Ci zrobi. Musisz tylko cierpliwie czekać i znajdzie sie, sam sie znajdzie. Mnie tez zostawił mężczyzna, a raczej ja go… A właściwie to chyba obydwoje siebie zostawiliśmy, minęło już sporo czasu, a ja od tamtej pory jestem sama i nawet, jak kogoś poznaje to okazuje sie klapa, bo albo ja nie potrAfie sie zaangażować albo facet, ale cierpliwie poczekam:)
A to ciekawe, jedni mówią poczekaj sam się znajdzie. Drudzy z kolei z zawziętością przekonują, że trzeba działać i jeszcze raz działąć, bo samo nic się nie wydarzy. Nie wiadomo kogo słuchać, bo każdy ma po cześci rację 🙂
Mnie zostawił dwa lata temu i od tej pory nie mogę nikogo poznać. Nawet nie o to chodzi, że związać się z kimś na dłużej tylko po prostu poznać. Prawdę mówiąc sama już nie wiem co mogłabym jeszcze zrobić, żeby „dopomóc” Bogu. I to mnie chyba najbardziej frustruje. Tak bardzo się staram, a tu ciągle nic..
Asiu ja mowię i jedno i drugie! Działaj i czekaj, aż sam sie znajdzie 🙂 tzn. Działaj czyli wychodź z domu, otwieraj sie na ludzi itd. A „sam sie znajdzie” oznacza, ze Ty masz żyć własnym życiem, a on sie w nim sam znajdzie. Bo jeśli ktos myśli, ze zamknie sie w wierzy i ten książę, sie serio sam znajdzie, tzn odszuka zaginiona księżniczkę to niestety, ale nie:) nie ma takiej opcji.
Asiu, nie zrozumiałaś, o co mi chodziło, ale ja też sie nie rozpisywałam, była Wigilia.. Nie przypisałam Ci wieku nastoletniego. Teraz też się nie chcę rozpisywać, dołaczę tylko rozmowę, której chyba w pośpiechu nie wkleiłam. Generalnie chodziło mi o to, że niesłusznie odbieramy Ewangelię o synu marnotrawnym jako przekaz o synu dobrym i złym, nie tylko z uwagi na głębokie odniesienia do wiary staro i nowotestamentowej. Fakt, że Ty w ogóle masz taki problem (on Cię nie definiuje jako „złej” i „źle wierzącej”!), oznacza, ze w Twoim doświadczeniu nie nastąpiło symboliczne przejście od starotestamentowego doświadczania Boga do wiary Chrystusowej, która… Czytaj więcej »
Cieszę się Paulinko, że wszystko się u Ciebie ułożyło, że ukochany wrócił i planujecie wspólną przyszłość 🙂 Jednak nurtuje mnie jedna kwestia. Wspomniałaś, że nie chodziłaś do kościoła, do spowiedzi, samą siebie nazwałaś bezbożnicą. A jednak po tak krótkim czasie Twoje modlitwy zostały wysłuchane. Chyba to naprawdę tak jest, że Bóg o wiele bardziej cieszy się z nawróconego grzesznika, niż człowieka, który całe życie starał się być mu wierny. Ja od dziecka jestem blisko Pana Boga, wychowałam się w bardzo wierzącej rodzinie. Dużo się modliłam, szczególnie ostatnio, w okresie studiów. Zawsze uczęszczam na niedzielną Mszę Św., staram się być dobrym… Czytaj więcej »
Asiu, kiedys czytalam slowa Pna Jezusa do pewnej mistyczki. Zadala ona mniej wiecej te same slowa Panu Jezusowi co Ty teraz.
Odpowiedzial jej tak, ze jesli nie dalby natychmiast lask tym, ktorzy sa daleko od Niego, to odeszliby juz calkowicie i Pan Jezus stracilby ich juz na zawsze. A tych o ktorych wie ze beda twac przy Nim, doswiadcza ich, bo wie, ze mimo doswiadczen beda trwac przy nim. Byc moze i Twoje prosby beda wysluchane, ale napewno nagrode odbierzesz w Niebie!
Sunny, dotknęłaś trudnego tematu z tą nagrodą w niebie. Dlaczego to miałoby się kłócić z tym, co jest tutaj i teraz – że jak tutaj źle to tam dobrze? Chodzi raczej o sposób rozumienia i rozgrywania owego „żle” i „dobrze”. Jeśli człowiek trwa w Chrystusie, to czy jest inna nagroda? Przecież nasze serce to czuje, w czym jest zanurzone. Wtedy może i nie ma spełniania zachcianek czy życzeń, które NIE SĄ DLA NAS TAKIMI, JAKIMI WIDZI NAS BÓG W SWOIM PLANIE, A KTÓRY POZWOLI NAM ZREALIZOWAĆ NAJLEPSZĄ NASZĄ CZĄSTKĘ. Nie ma takiej opcji, żeby ktoś, kto trwa w Chrystusie, nawet… Czytaj więcej »
Dostanie sie do Nieba, to juz jest nagroda i dostanie ja kazdy kto trwa w Jezusie i w wierze. Ale Niebo, to niezliczone poziomy, kolory i tony w Niebianskiej Symfonii. Im wieksze cierpienie na ziemi w Chrystusie, tym wieksza nagroda w Niebie. Dlaczego? Nie wiem. JP2 mowil, ze musimy dopelnic cierpienia Pana Jezusa, dlatego cierpimy i dlatego cierpienie jest potrzebne. Pan Jezus daje go tym, ktorzy to zrozumia. Zrozumieli to apostolowie po Zeslaniu Ducha Swietego, rozumieli to rowniez Swieci, dlatego godzili sie na cierpienia, a jeszcze nawet prosili o wiecej. Swieta Faustyna w chwilach niemocy pytala Jezusa dlaczego az tyle… Czytaj więcej »
Sunny, słowa nie napisałam o tym, ze cierpienia ma nie być i że człowiek tylko się „raduje”:-). Miałam na myśli to, że pewien sposób przeżywania cierpienia zrównuje cierpienie nasze i zwierząt. SŁowo Boze mamy po to, żebyśmy w tym przeżywaniu byli wyżej. Cały mój wpis dotyczy tego, że sarkanie na „szczęście obdarowanego grzesznika” nie buduje nieba. Żadnego. Wtedy spadamy poniżej poziomu zwierząt. Ewangelia to dla nas jedyna droga i szansa, ale życie Słowem to nie to samo, co odnajdowanie się w zrytualizowanej religijności. Punkt wyjścia był taki. Bóg zawsze wysłuchuje modlitwy, bo nawet jak modlimy się o niewłaściwą osobę, rzecz,… Czytaj więcej »
Gabriela, wiesz, ze Cie lubie, ale czytalam Twoj komentarz bardzo pobieznie, bo jestem w trakcie ogladania filmu i maz juz sie zlosci, ze za dluga przerwa. Dlatego napisalam bardziej dla Asi, tak jak ja rozumie cierpienie, albo chociaz staram sie zrozumiec. Chetnie podyskutowalabym z Toba na temat przypowiesci o synie marnotrawnym bo zupelnie zgadzam sie z Toba, ze mimo ze ten syn, ktory opuscil dom i przetrwonil majatek byl bardziej ukochany przez ojca, niz ten, ktory trwal przy nim. Dlaczego? Czy ojciec ucieszyl sie, ze wrocil i zostal uratowany z nad „przepasci zyciowej”? Czy moze dlatego, ze wyszedl z domowych… Czytaj więcej »
Sunny, nie poczułam się odrzucona. Jak może zauważyłaś, nie siedzę tu z chęci zauważenia moich wpisów:-))). Kiedyś czytałam książkę o synu marnotrawnym , której autor szczerze nienawidził starszego syna z tej przypowieści:-). Na jakiś czas uległam jego darowi przekonywania, ale myślę, że to wszystko jest bardziej złożone. Najkrócej rzecz ujmując, starszy brat to ktoś, kto siedząc w „domu ojca”, rozmył granice własnej tożsamości, zatopił się w dziedzictwie ojca, uważając to, co ojcowe, za własne, ale siebie za niewolnika, a nie syna. Nic nie wie o świecie, życiu, sobie, ma ciasne horyzonty. Gdzieś to słyszałam w ostatnich dniach (Szustak?), że to… Czytaj więcej »
Och, Gabriela, jak ja bym kiedykolwiek chciala spotkac sie z Toba i podyskutowac! Trudno jest mi polemizowac czy konkurowac a Twoja erudycja, bo ja juz od 25 lat nie uzywam jezyka polskiego i widze jak olbrzymie braki to niesie ze soba. Nie chce juz nawet wspominac o brakach ortograficznych, choc kiedys otrzymywalam same piatki z „dytktand” co miedzyinnymi doprowadza mnie do szalu. Ale wracajac do sedna sprawy, to mam nadzieje, ze kiedys bedzie to mozliwe, ze spotkamy sie i porozmawiamy. Z tego co wiem to mieszkasz w okolicach Krakowa, a to juz jest wcale niedaleko mojej rodzinnej miejscowosci. Najwyzej dwie… Czytaj więcej »
Droga Sunny, dziękuję Ci za ten komentarz, jest naprawdę budujący. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Ciesze się, że ktoś w ogóle zechciał przeczytać mój wpis i na niego odpowiedzieć szczególnie, że mamy Święta i wiele lepszych okazji do spędzenia tego czasu, Pozdrawiam 🙂
Asiu, wlasnie jestem w trakcie ogladania filmu „Biblia” i przez caly czas rozwazam temat cierpienia. Po smierci Pana Jezusa na krzyzu, Pilat zostal zaatakowany przez zydowskich terrorystow. Po tym incydencie, Pilat wysylal na smierc na krzyzu kazdego dnia 10 zydow, dopoki nie wydadza mu przywodcy terrorystow. Wreszcie po kilku dniach, przywodca sam oddal sie w rece Pilata.
Ilu niewinnych ludzi umarlo na krzyzach! Ilez cierpienia!!!
Smierc na krzyzu, przeciez wtedy to byla „normalka”.
Sunny, język to w tego typu komunikacji marność:-))), naprawdę. Poza tym nie widzę tego, o czym piszesz. Wspominałam, że u mnie to zawód, więc oczywista różnica, jak miedzy makijażem kosmetyczki i „cywilki”. Ale co z tego, skoro – pozostając przy tym przykładzie – nigdy bym sobie nie dała buzi wypaciać profesjonalistce (dałam raz! obca baba w lustrze była), tak samo jak mieszkania meblować „wizażyście”. To, co nasze, to nasze, jakaś prawda o nas w tym jest. Ja się w angielskim cofnęłam tak, ze wstyd, bo w ostatnich latach prawie kontaktu nie miałam,staram się filmy oglądać, ale to nie jest dla… Czytaj więcej »
Asiu , mogę coś dodać od siebie odnośnie świadectwa Pauliny . Też od dwóch lat jestem nawróconym i też mi zazdrościli ci którzy chodzili do Kościoła przez cały czas a ja miałem to totalnie gdzies . Może zazdrościli , to mocne słowo , ale jak im opowiadałem jaką dostałem radość , jak gdybym się zakochał i wygrał główną wygraną w totka x 100 🙂 to widziałem u niektórych wzruszenie a u niektorych żal , że oni czegoś takiego nie mieli Tak u mnie przebiegło nawrócenie . Radość trwała około 4 miesięcy a od tego czasu jest cały czas praca z… Czytaj więcej »
Nie mogłam sobie wczoraj przypomnieć tytułu książki o synu marnotrawnym. To „Powrót syna marnotrawnego” Henri J. M. Nouwena. Autor za ostro traktuje starszego syna, ale książka jest bardzo inspirująca. Gdyby to komuś było potrzebne. A w sprawie Pauliny nikt nie odniósł się do zaburzeń osobowości. To „ostatnia” osoba, pod której świadectwem powinny znaleźć się pewne uwagi. Za Paulinę trzeba się modlić. Ludzie, którzy na żywo nie zetknęli z kimś, kto ma zaburzenia osobowości, nie bardzo mogą sobie wyobrazić, z czym mają do czynienia. 20 lat byłam żoną człowieka z tym problemem (nikt tego nie wiedział, co się dzieje; objaw neurologicznej… Czytaj więcej »
https://youtu.be/WLK-Ifo6k3g
Być może te problemy psychiczne to przez noszenie długi czas grzechów, brak porządnej spowiedzi. Miałam to samo. Ale chwała Panu, że dobrze się skończyło. Pozdrawiam :).
Chwała Panu! Dziękuję za świadectwo!