Zakończyłam odmawiać 3. nowennę pompejańską. Modliłam się w intencji nawrócenia mojej siostry. Póki co nie ma żadnych postępów w tej sprawie, jest nawet gorzej, ale widocznie tak musi być. Wiem z własnego doświadczenia, że na każdego przyjdzie odpowiednia pora, w najmniej spodziewanym momencie. Tak było właśnie ze mną, nic nie dzieje się bez powodu. Maryja wkroczyła w moje życie i już nic nie jest takie jak było. Wszystko diametralnie się zmieniło i to na lepsze. Ja się tylko modlę, a resztą kieruje Matka Boska. To co nas spotyka, ludzie których poznajemy, siła, żeby pokonywać trudności życiowe, a przede wszystkim głęboka wewnętrzna przemiana to wszystko otrzymujemy od Pana Boga. On jest najlepszym nauczycielem. Wie, co nam ofiarować i kiedy.
A teraz krótko o przebiegu nowenny. Dodam, że była ona najtrudniejsza z tych trzech, które odmówiłam. Wiem jednak, że to wszystko zależy od Boga, zsyła na nas tyle, ile jesteśmy w stanie unieść, a jednocześnie daje nam moc, aby to udźwignąć.
Pewnego dnia przyjechała ciocia mojego męża. Miała przy sobie film pt. „Tajemnica Eucharystii”. Tak się cudownie złożyło, że mogłam go obejrzeć, chociaż wcale nie był przeznaczony dla mnie tylko dla kogoś innego. Polecam wszystkim, jest na www.youtube.com. Wiele rzeczy zrozumiałam. To niezwykle przejmujący film. Płakałam jak bóbr bo poznałam nędzę swej duszy. Jednak było mi to potrzebne. Cały czas staram się pogłębiać swą wiarę, czytam różne książki, artykuły w internecie itp. Poza tym dręczyły mnie koszmary, szatan atakował mnie w snach. Raz nie mogłam zasnąć, byłam wtedy sama w domu. Czułam czyjąś obecność w sypialni. Przestraszyłam się, ale od razu zaczęłam się modlić. Pomogło. Ogólnie działy się różne dziwne rzeczy np. strzelające amortyzatory w samochodzie i to nie jeden tylko kilka. Pojawiły się również trudności w pracy, ale wiedziałam, że to przejdzie. Po tygodniu wszystko się unormowało. Czułam, że nie jestem sama.
Miałam też moment ogromnej niemocy i bezsilności. Borykam się z lękami, płakałam potwornie i miałam wrażanie, że to nigdy się nie skończy, że za moment zwariuję. Nie mogłam przestać. To był chyba moment przełomowy bo od tej pory płacz odszedł w zapomnienie, przestałam się użalać nad swoim losem. Jest mi czasami ciężko, ale już nie płaczę. Wiem, że to łaska dana mi przez Pana Boga. I jak tu Go nie kochać? Powiem więcej. W chwili obecnej lęki bardzo się wyciszyły. Myślę, iż niebawem ustaną całkowicie, oczywiście w swoim czasie i przede wszystkim jeśli jest to zgodne z wolą Pana. Poza tym stoczyłam walkę duchową i nadal ją toczę. Pojawiły się natrętne myśli; problemy się piętrzyły; po spowiedzi nasiliły się lęki; pojawił się strach, że jestem opętana i że mam raka (zauważyłam pieprzyk na szyi); odczuwałam potworną potrzebę macierzyństwa, aż sprawiało mi to ból duchowy (dzieci na razie niestety nie mam); a także uczucie niemocy, że nie mogę pomóc bliskim widząc jak błądzą.
Ten ostatni problem można rozwiązać tylko modlitwą (tak poradził mi ksiądz). Po spowiedzi byłam bardzo wzruszona. Usiadłam w pierwszej z brzegu ławce. Jakież było moje zdziwienie gdy podniosłam wzrok i ujrzałam na ławce obrazek Pana Jezusa z otwartym sercem. Zrobiło mi się tak ciepło na duszy. Poczułam radość i miałam wrażenie, że moja spowiedź jest miła Panu Jezusowi, że On mi przebacza z całego serca. Tak się wspaniale składa, że trafiam na świetnych księży. Zawsze coś doradzą, podpowiedzą, podniosą na duchu. Ogólnie dużo się modlę, są to przeróżne modlitwy np. Koronka do Bożego Miłosierdzia, Koronka do Najświętszych Ran Pana Jezusa, modlitwa do Św. Rity w sprawach trudnych i beznadziejnych itp.
Zauważyłam, że diabeł atakuje nas na wszystkie możliwe sposoby i uderza tam, gdzie najbardziej zaboli. Na mnie zrzucił lawinę trudności. Najważniejsze jednak to trwać w modlitwie, nie poddawać się. Początkowo szturm był ogromny. Jak nie odnosił skutku jeden atak to pojawiał się kolejny, ale nie wolno dać się złamać. Powoli wszystko ucichło. Im gorliwiej się modlimy tym więcej mamy siły. Ta moc pochodzi od Boga. Z Nim zawsze odniesiemy zwycięstwo.
Mam nadzieję, że nikogo nie przestraszyłam, bo nie to było moim celem. To świadectwo (na pewno nie ostatnie) to zachęta do podjęcia trudu modlitwy. Uwierzcie kochani, z Panem Bogiem możemy wszystko. Szczęść Boże!
Zobacz podobne wpisy:
Dawid: Nowenna pompejańska – świadectwo
List od Marty: Jak uwierzyć?
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
zły róznie próbuje zastraszyć .Wiadomo ze Bóg ponad wszystko
Dziękuję, odmawiam drugi dzień i nie boję się, bo nasz Bóg jest silniejszy. A Twoje przejścia świadczą tylko o tym, że modlitwa ma ogromną moc. Doskonale Cię rozumiem, bo też marzę o dziecku, a modlitwę oddaję za nawrócenie męża. Jezus i Maryja są z nami.
W chwili obecnej również modlę się o nawrócenie męża. 🙂 Momentami czytając świadectwa mam wrażenie, że Maryja ma podobny schemat działania. To tak jakby czytało się o sobie samym. Jedno wiem na pewno, nie poddam się i nadal będę się modlić. Zły duch nie odpuszcza, ostatnio przemówił do mnie w śnie, ale to mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że bardzo mu się nie podoba to co robię. Z Bogiem kochani 🙂
Pięknie sie czyta to co napisałas ja też sie modle i tez mam przeróżne problemy czasami już nie daję rady ale dzięki Twojemu swiadectwu wierze że warto sie nie poddawać i trwac z Bogiem być z Nim najbliżej jak sie da.Dziękuję☺
Ja też czytam wiele świadectw, które podnoszą mnie na duchu w chwilach zwątpienia. Myślę, że właśnie dlatego są one potrzebne…
U mnie jest podobnie, skończy sie jeden problem za chwilę łup i kolejny …staram się postępować dobrze a jednak mimo to ciągle gdzieś cos „uderza”..ale widocznie jest w tym plan Boży …ale nie ustajmy modlitwie bo wtedy Pan Jezus i Maryja są z nami i dają nam siłę, która po ludzku, ziemsku nie jest do zrozumienia ..trwajmy w modlitwie.