Witajcie Kochani,
jestem po odmówieniu trzeciej Nowenny, która okazała się najtrudniejszą ze wszystkich. Modliłam się w intencji pewnej osoby, o umocnienie i pokonywanie przeszkód, które są stawianie na jej drodze. Była to bardzo wyboista droga. Modliłam się, czasem rozproszenie dawało się tak we znaki, że kiedy się ocknęłam zorientowałam się, że plotę jakieś bzdury. Osoba ta jest kapłanem, więc może dlatego zły duch szczególnie mocno chciał mi w tej Nowennie przeszkodzić. Ale się nie poddawałam, szłam dalej. Wiedziałam, że Maryja jest ze mną, że to Ona nie daje mi zrezygnować, pomimo mojej wewnętrznej walki. Do trzeciej Nowenny wrócę. Intencje poprzednich niejako się spełniły, chociaż tutaj Bóg i tak działa po swojemu, bo spełniły się w sposób nieoczekiwany i bardzo dziwny. Ciężko mi znaleźć odpowiednie słowo. Dwie poprzednie Nowenny też dotyczyły tego kapłana. Jest to wspaniała osoba, ale z racji tego, że jest bardzo nieprzeciętna, napotyka czasem dołki na swojej drodze. Jest też tym, który odmienił moje życie i naprowadził mnie znowu na Boże ścieżki. Jednak z czasem moje modlitwy za niego stały się…żeby nie rzec…obsesją. Przysłaniały wszystko. Widziałam spełnianie się intencji, dopóki wszystko miało umiar. W momencie, kiedy sprawy zaczęły przybierać zły obrót, nastąpiło pogorszenie moich relacji z kapłanem. To wszystko zadziało się po trzeciej Nowennie, która przyniosła dla mnie największą łaskę, jaką mogłam sobie wymarzyć. Ale, żeby jej doświadczyć zostałam opuszczona przez Boga, Jezusa i Maryję (w moim mniemaniu). W któryś dzień obudziłam się z ogromną pustką w sercu. Czułam niemalże jak rozpada mi się dusza. Byłam jak błądzące dziecko, pozostawione w ciemnościach przez ojca i matkę. Czułam przerażenie i rozpacz. Nie byłam w takim stanie nawet po śmierci mamy, przez którą przeszłam ciężko. To uczucie było 100 razy gorsze. Niemal od razu poczułam, że nie ma ze mną Jezusa, Bóg mnie nie słucha, Maryja odeszła. Błagałam, aby poczuć znowu to światło, moja dusza umierała z pragnienia. Najgorsza męka, jaką można odczuć. Miałam wrażenie, że moje serce waży sto ton. Płakałam przez trzy dni. Modliłam się i nic. Przyzwyczajona do rozważań i do rozmowy z Jezusem, nie umiałam wydusić z siebie ani jednego słowa. Pustka w głowie – ” Cóż Ci mam powiedzieć Jezu?”. Krzyczałam w duchu, że mnie zostawił, a ja nie mogę żyć bez Jego miłości, że On jest wszystkim, moim światłem, życiem i drogą. Nie czułam delikatności Maryi. Nie czułam Jej ożywczego pokrzepienia. Zawsze chowałam się pod Jej płaszczem, a teraz zostałam obnażona i wystawiona na smagania złego. Nie czułam opieki Boga ani Jego Ojcowskiego miłosierdzia, ani łagodnego napomnienia. Pustka i nicość. W ostatni dzień tej męczarni, kładąc się spać i odmawiając modlitwę na zakończenie dnia szepnęłam tylko, że bez Nich nie ma mnie. Nie ma niczego, a ja jestem nędznikiem, który bez Ich pomocy nie poradzi sobie z niczym w życiu.
Dziś, kiedy to piszę, moje serce wypełnia radość. Dostałam odpowiedź od samego Boga. Jezus otarł moje łzy a Maryja przytuliła do swojego matczynego serca. Przedłożyłam ziemską istotę nad miłość Jezusa. Taka była odpowiedź Boga. Pragnienie towarzystwa tej osoby przysłoniła mi wszelkie dobro, które daje Jezus. To On jest centrum mojego życia. Od Niego pochodzi wszelkie dobro, to On jest największą Miłością. Wielka radość zalała moją duszę. Czułam wnikające światło do mojego serca. Wiem, że Oni mnie nie zostawili. Poddali mnie takiemu uczuciu, abym mogła zrozumieć istotę swojego problemu i czuwali obok. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, on zna potrzeby naszego serca. Poddałam się Jego woli. Wiem, że mogę nadal się modlić o tego kapłana, ale wiem już w jaki sposób. Kiedy rozmawiałam dziś z Jezusem, z moich ust wychodziły słowa, które samą mnie zadziwiły. To, jak to wszystko zrozumiałam jest darem z Niebios. Wiem, że moja dusza aby być szczęśliwą musi zawsze mieć przed sobą plecy Jezusa, iść ufnie za nim, zawierzać Bogu wszystko i trzymać się płaszcza Maryi. Niemal czuję Ich obecność. Jest to największa łaska, jaką mogłam uzyskać. Doświadczyć pustki przez brak obecności Boga i odczuć na nowo Jego miłosierdzie.
Wiem, że jakby to się nie ułożyło, będzie z pożytkiem dla mnie. Moje życie należy do Jezusa. Najpierw Jezus, potem ja. Maryjo, czuję wielkie orędowanie Twoje za mną podczas tych ciężkich chwil. Wiem, że dostawałam małe podpowiedzi podczas trwania tych pustych dni. Matka zawsze jest gdzieś obok, nawet gdy znika z oczu. Pamiętajcie, nie ma życia bez Boga, Jezusa i Maryi. Módlcie się też o światło do Ducha Świętego. Ja zaniedbywałam zwracanie się do Niego. To jest następna łaska, jaką otrzymałam. Napomnienie, że Duch Święty działa cuda, dlaczego więc nie proszę o Jego pomoc? Dziękuję Ci Mamo za te podpowiedzi. Jestem szczęśliwa. Ufajcie i nie poddawajcie się. Nawet w największej rozpaczy, kiedy ma się wrażenie, że Bóg nas opuścił, On jest. Wiara, Nadzieja i Miłość, niech zawsze będą mocne w Waszym życiu.
Zobacz podobne wpisy:
Małgorzata: Jest siła i moc i radość
Kryspina: spokój, obowiązek, łaski
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
wspaniałe świadectwo. Bóg zapłać.