Witam wszystkich, czytających tę stronę. Dzisiaj chciałabym podzielić się moimi przeżyciami związanymi z Nowenną. Trudnymi, ale może wiele osób jest w podobnej sytuacji i im to pomoże. Decyzję o odmawianiu Nowenny podjęłam we wrześniu, kiedy stwierdziłam, że nic ma dla mnie już sensu, w moim życiu nie ma już nawet nadziei, a jedyna myślą, która uparcie przychodziła mi do głowy, to myśl, że jedynym rozwiązaniem jest samobójstwo. Wiem, że była ona podpowiedzią szatana, który nie dość że zamieszał całym moim życiem (oczywiście z moim czynnym udziałem, przynajmniej na początku), to jeszcze na sam koniec odniósłby spektakularny sukces, bo przecież skutek byłby wieczny.
Zaczynając Nowennę czytałam wiele świadectw. Gdy przeczytałam, że często kończycie lub zaczynacie w święto Maryjne, uśmiechnęłam się i policzyłam kiedy ja skończę. Okazało się, że 3 listopada. Pomyślałam więc, że to co innych dotyczy na pewno nie zdarzy się mnie. Ale za chwilę policzyłam jeszcze raz, dokładnie i okazało się, że część błagalną skończę w święto Matki Bożej Różańcowej. To dodało mi otuchy. Chociaż ciągle myślałam, że to trochę zbyt naiwne, by myśleć, że życie nie układa się od bardzo dawna, jedyne co mnie czeka to wielka katastrofa, a tutaj Nowenna i ma się coś zmienić???
Wiem, że moja wiara jest zbyt mała i słaba i cały czas zadaję sobie pytanie czy naprawdę wierzę. Przeczytałam jednak ostatnio, że jest to grzech pychy, myśleć sobie, że jest się aż tak wyjątkowym, że nie zasługuje się na łaskę Bożą. Inni zasługują, a ja nie. Maryja wysłucha innych, ale mnie to na pewno nie. Pycha!
I chociaż w czasie Nowenny zdarzyły się rzeczy wielkie, to cały czas trudno mi było się przyznać przed sobą, że jest to dzieło Maryi i Jezusa. Moją intencją była poprawa mojej sytuacji finansowej i rozwiązanie problemów z pracą. Dodam, że samotnie wychowuję dziecko.
Już w pierwszych dniach odmawiania Nowenny otrzymałam propozycję spotkania, a później propozycję pracy. Pomyślałam – No nie, to na pewno tak nie działa, to raczej skutek działań podjętych wcześniej. Tyle, że działania jakoś wcześniej nie przynosiły zamierzonego efektu.
Pracę rozpoczęłam w 1 dniu części chwalebnej. Praca wymaga ode mnie dużego poświęcenia, bo muszę dojeżdżać i czasami nie ma mnie w domu kilka dni. Ale pomyślałam, że widocznie tak ma być i może jest to cena, którą muszę zapłacić, żebym powoli dorosła do zaufania. Więc nie narzekam i naprawdę jestem Maryi wdzięczna. Może przyjdzie czas i się to odmieni.
Chcę Wam jeszcze powiedzieć, że w trakcie odmawiania Nowenny, miałam wiele nieprzyjemnych zdarzeń, jak chociażby 2 wypadki samochodowe i to w ciągu tygodnia. Pomyślałam, że kogoś to strasznie denerwuje..
To że pracę zawdzięczam Nowennie wiem teraz, ponieważ, zaraz jak tylko ją rozpoczęłam, skończyły się myśli samobójcze. Dodam też, że najtrudniejszy był koniec, ostatni dni jakoś tak się organizowały, że odmawiałam prawie całość na koniec dnia i nie miałam już na to siły. I proszę wszystkich, bo siebie też o to proszę – dostrzegajmy i wszystko doceniajmy wszystko co otrzymamy. Myślę, że Pan Bóg daje nam swoje łaski w odpowiednich ilościach i w odpowiednim czasie, tak aby było to dla nas bezpieczne.
Matko Boża – Dziękuję!
Zobacz podobne wpisy:
Jakub: Podziękowanie Matce Najświętszej
Paweł: W drodze
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Ciekawe, że trafiłam na Twój komentarz akurat teraz..Sama jestem w takiej sytuacji w jakiej Ty byłaś i mam dokładnie takie same myśli, tylko nie wiem czy zdążę odmówić nowennę, raczej nie. Jak się nic nie zmieni długi mnie zjedzą i w moim mniemaniu nie będę mieć wyjścia. Dziękuję za to świadectwo, postaram się zawalczyć. Mam nadzieję, że dobrze się Tobie wiedzie po roku od podjęcia tej pracy. Pozdrawiam
ciekawe podejście, jeszcze o tym nie słyszałam, że myślenie negatywne, czyli mi nie pomoże a innym tak, to pycha. ?? ciekawe.
Ryszardzie, pocieszę Cię moim przykładem. modliłam się o utrzymanie swojego stanowiska pracy i w ostatnim dniu Nowenny otrzymałam wypowiedzenie. Zacisnęłam zęby i po kilku dniach rozpoczęłam kolejną Nowennę.Wkrótce sprawy tak sie poukładały,że zostałam w tej firmie na pół etatu.Modlę się nadal.Pozdrawiam!Pamiętam w modlitwie o wszystkich pozbawionych pracy.
To jest wspaniale co piszesz, dodałaś mi wiary bo dziś w 18 dniu NP, dostałem emaila z Firmy, która miała mnie przyjąć do pracy na 99%. Napisała, że niestety na razie mnie nie potrzebują i załamanie całkowite. Wszystko się wali ale NP nie przerwę bo wierzę, że któregoś dnia się odmieni a kończę ją dzień przed wigilią Bogu i Maryji niech będą dzięki za wszystkie te doświadczenia. Co nas nie zabije to nas wzmocni….
Nie załamuj się – zobaczysz będzie dobrze. Dobrze, to niekoniecznie znaczy tak jak sobie zaplanowaliśmy. Mnie też jest trudno to zaakceptować, że nie na wszystko mam wpływ. Więc teraz przyjęłam inną strategię – nie oczekuję konkretnych rozwiązań, tylko oczekuję, że będzie dobrze. I cały czas się tego uczę. Trudno w ciągu 7 tygodni zmienić przyzwyczajenia z kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu lat. Więc głowa do góry.
Któż jak Bóg!
Ja też byłam właśnie w trakcie odmawiania mojej pierwszej nowenny, szukałam pracy i znalazłam prawie od razu jak tylko zaczęłam się rozglądać – na idealnych warunkach finansowych, wszystko tak jak chciałam, po prostu nie od uwierzenia. Sprawy potoczyły się już daleko i nagle osoba, która mnie miała zatrudnić zrezygnowała… Miałam moment załamania ale coś mi mówiło w głowie:”Co nagle to po diable”. I faktycznie sobie myślę, że może to była aranżacja złego, żeby mnie skłonić do tego, żebym zwątpiła w Różaniec i w Bożą opiekę… Modliłam się dalej i znalazłam coś innego, nie tak może idealne ale wierzę, ze będzie… Czytaj więcej »