Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Wymodlona druga połówka

0 0 głosów
Oceń wpis

Swoją pierwszą nowennę pompejańską zaczęłam odmawiać w środę 15 sierpnia 2018 w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, a skończyłam w niedzielę 7 października 2018. Chciałam się z Wami podzielić moją niesamowitą historią z pompejanką, która zakrawa pod książkę, a przydarzyła mi się w moim prawdziwym, szarym życiu.

Pierwszy raz usłyszałam o tej nowennie jakieś parę miesięcy temu. A właściwie natknęłam się na artykuł o niej w internecie. Poczytałam świadectwa, super, przeczytałam instrukcję odmawiania – spasowałam. Trzy różańce dziennie? Nawet z jednym zawsze miałam problem, zawsze odmawianie różańca szło mi jakoś tak okropnie ciężko i mozolnie, a jeśli udało mi się kiedyś odmówić całość, to kończyłam go z wielką ulgą. A tu to samo razy trzy? Dziękuję. To jednak nie dla mnie.

Ale gdzieś w głowie cały czas ta pompejanka mi siedziała. Co jakiś czas wracała do mnie myśl „odmów pompejankę, odmów pompejankę” i zawsze spychałam ją na dalszy tor, bo miałam co innego do roboty, lub wolałam zająć się czymś innym. Ale słowa „odmów pompejankę” nie dawały mi spokoju aż do lipca – kiedy w końcu zdecydowałam się jednak dać szansę tej nowennie, skoro tak mi po głowie chodzi. Wtedy, gdy podjęłam tę decyzję, „odmów pompejankę” zmieniło się w „w jakiej intencji?”.

Nie chodziło o to, że nie mogłam nic wymyślić; wręcz przeciwnie. Miałam zbyt wiele pomysłów, a wiedziałam, że jak wybierze się już jedną, to trzeba się jej niezmiennie trzymać do końca. Wtedy jeszcze miałam taki okres, że zmagałam się z kilkoma ważnymi problemami. Wśród nich były znalezienie pracy, dostanie się na studia, kwestia wiary mojej przyjaciółki i… brak chłopaka.

Brak chłopaka to akurat nie był tylko mój ówczesny problem – to był stały problem. Mam 24 lata i nigdy nie byłam w związku. Dlaczego? Może nieśmiałość robiła swoje. I oczekiwałam czegoś więcej niż niedojrzałego partnera tylko do zabawy. Odkąd skończyłam 13 lat bardzo chciałam mieć kogoś takiego bliskiego. Było i jest to dla mnie ważne.

Ponieważ pod koniec lipca otrzymałam telefon z informacją, że dostałam pracę, a tydzień później dowiedziałam się, że przyjęto mnie na moje wymarzone studia, z czterech intencji pozostały dwie. I jeszcze jakiś czas trzymałam się tego, żeby nie być egoistką i modlić się o łaskę wiary dla mojej przyjaciółki. Ale niemal w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. Z prostej przyczyny – jeśli mam wytrwać 54 dni w odmawianiu TRZECH RÓŻAŃCÓW DZIENNIE (a pamiętajmy jeszcze o modlitwach wstępnych i tych na zakończenie!), to muszę wybrać intencję, na której naprawdę mi zależało, nad którą ubolewam od bardzo dawna. I tłumaczyłam to sobie też tak, że nie jest to taka egoistyczna intencja, bo jeśli miałoby się udać, to tego mojego chłopaka też uszczęśliwię, nie? 😀 Oczywiście to nie tak, że na tej drugiej intencji mi nie zależy, mam już w planach odmówić ją w bliskiej przyszłości.

Poprosiłam jeszcze Maryję, by pomogła mi dokładnie sformułować intencję, żeby potem nie

stało się coś, czego nie chciałam (takie zabezpieczenie przed drobnym druczkiem). Natchnęła mnie, by modlić się o dobrego chłopaka, który mi się spodoba, i którego pokocham z wzajemnością. Ta trójczłonowa intencja idealnie odzwierciedlała to, o co chciałam się modlić 🙂 Wybrałam jeszcze bardzo fajną datę na rozpoczęcie mojej pierwszej pompejanki – czyli wspomniany w pierwszej linijce 15 sierpnia – i zaczęło się.

Dwa dni później poznałam mojego chłopaka!

Dobrze, trochę wolniej i cofnijmy się jeszcze 😀

Okazało się, że różańce odmawia mi się z zaskakującą łatwością i przyjemnością. Wcześniej tylko klepałam zdrowaśki, teraz, rozważając każdą tajemnicę przy każdej dziesiątce, w ogóle się nie męczyłam, a za każdym razem gdy je kończyłam, czułam radość, że się udało, że dałam radę, i że odmówiłam je tak, jak należy. A teraz wróćmy do chłopaka 😉

Tak absolutnie pierwszy raz zobaczyłam go już tydzień wcześniej, kiedy wracałam sama autokarem od dobrej koleżanki z innego miasta. Pamiętam tylko, że minęłam jakiegoś przystojnego, młodego ochroniarza na dworcu autobusowym, potem obejrzałam się za nim i zobaczyłam, że on też się za mną z uśmiechem ogląda. Wtedy tylko przez chwilę poczułam się fajnie, a zaraz za moment powiedziałam mu w myślach „żegnaj” i zajęłam się znowu swoimi sprawami. No bo to takie miłe, że ogląda się za mną ktoś, kto i mnie się podoba, ale przecież już go nigdy więcej nie zobaczę, więc pfff?

Tydzień po tym zdarzeniu okazało się, że jest także ochroniarzem w pracy, do której mnie przyjęli, która jest DOSŁOWNIE na drugim końcu mojego miasta w stosunku do dworca, a miasto ma mniej więcej trzydzieści tysięcy hektarów powierzchni. (DO KTÓREGO MOMENTU MOŻNA MÓWIĆ O ZBIEGU OKOLICZNOŚCI???)

A najlepsze jest to, że nie pamiętałam dokładnie jak ten ochroniarz z dworca wyglądał i gdy poznałam go w mojej pracy zwyczajnie go nie rozpoznałam! 😀

Robi się ciekawie? Czytajcie dalej, bo będzie jeszcze lepiej.

W mojej pracy mam wspaniałych współpracowników, bardzo dobrze się dogadujemy. Niejedna osoba mi mówiła, że wpadłam mu w oko. Mnie też on się podobał, ale ani razu nie pomyślałam o sytuacji z dworca. Po prostu spodobał mi się chłopak, którego poznałam w pracy. Ale wydawało mi się też, że to z jego strony jest takie chwilowe i że zaraz mu przejdzie (bo i tacy zdarzali się w moim życiu, to naprawdę nie byłaby żadna nowość, nie zdziwiłabym się i nie gniewałabym się wcale). Ale miałam też nadzieję. Dlatego w pracy robiłam swoje, jego starałam się traktować naturalnie (choć pociły mi się dłonie i głos odmawiał posłuszeństwa, bo tak mi się podobał!), a po pracy odmawiałam pompejankę i jeszcze modliłam się modlitwą „Jezu, Ty się tym zajmij!”, którą również wszystkim polecam 😉 I czekałam, jak się sprawy potoczą.

Nie wdając się w szczegóły, koniec końców poprosił mnie o numer telefonu i umówiliśmy się, że po weekendzie w poniedziałek wrócimy razem z pracy i pogadamy.

I tu kolejna bardzo ważna rzecz miała miejsce. W niedzielę, dzień przed spotkaniem, usłyszałam na Ewangelii Słowo. Dzięki niemu w dużej mierze jestem teraz w tym związku. Tym słowem było „Effatha”.

Ewangelia tamtego dnia była podobno Ewangelią czytaną średnio raz na trzy lata (a była akurat TAMTEGO DNIA!). Mówiła o zdarzeniu, kiedy Jezus rozwiązał język i otworzył uszy głuchoniememu, mówiąc „effatha!” to znaczy „otwórz się!”. Na kazaniu interpretacja była następująca: może powinniśmy otworzyć się na jakiś problem, jakiś wybór, jakiegoś CZŁOWIEKA (…). No nie. Przecież to jest dla mnie. Zawsze byłam zamknięta w sobie, nieśmiała, wstydliwa, bojaźliwa, lękiem reagowałam na nowe znajomości. Otwórz się. Effatha! No tak! Dobrze, otworzę się, dam szansę! Wtedy już wiedziałam, że to nasze spotkanie musi być od Boga, że On tego chce!

W poniedziałek, kiedy się spotkaliśmy pierwszy raz poza pracą, wypadał 27 dzień pompejanki. Czyli dnia następnego zaczynałam część dziękczynną. A po tym spotkaniu miałam już za co dziękować!

W pewnym momencie ustaliliśmy, że oficjalnie jesteśmy razem i jesteśmy do tej pory i z każdym dniem jest coraz lepiej 🙂 I jeszcze jedno – skąd wiedziałam, że on to ochroniarz z dworca, skoro go nie rozpoznałam?

Raz jak pisaliśmy do siebie smsy i dowiedziałam się o jego drugiej pracy, zażartowałam, że może go kiedyś widziałam, bo mijałam jakiś czas temu tam takiego fajnego ochroniarza. Zapytał kiedy to było, a ja podałam mu dokładną datę, łącznie z przybliżoną godziną, bo dokładnie pamiętałam, kiedy wracałam od tamtej koleżanki. W odpowiedzi wysłał mi zdjęcie swojego grafiku. Zgadzał się dzień, a godziny jego zmiany pokrywały się z godziną mojego przyjazdu. To naprawdę był on!

Minęły już ponad dwa miesiące, a dalej nie mogę się temu nadziwić 🙂

Maryja wysłuchała mnie i obdarzyła łaskami większymi i w znacznie większej ilości, niż się spodziewałam. Kiedy zaczynałam nowennę pompejańską 15 sierpnia, liczyłam jedynie na to, że Matka Boża da mi jedynie jakiś pokój ducha, bym wytrwała w oczekiwaniu na tego jedynego, lub żyła spokojnie i szczęśliwie nawet jeśli nikt taki nie byłby mi pisany. A nie dość, że dobry chłopak, który mi się spodobał i którego pokochałam z wzajemnością naprawdę się zjawił, to jeszcze stało się to niemalże od razu! Dzięki Ci, Maryjo i dzięki Ci, Jezu <3

Życzę Wam wszystkim, aby podjąć się tej cudownej nowenny, wytrwałości w niej i aby i Was nasza Mamusia w Niebie obdarowała wspaniałymi łaskami, o które poprosicie! Ona naprawdę słucha i daje nam to, czego najbardziej potrzebujemy – nie zawsze równa się to temu, czego chcemy, ale tak jest lepiej. Bóg wie, czego nam trzeba do szczęścia i zbawienia, a Maryja właśnie to dla Was wyprosi 🙂 Z Panem Bogiem i wszystkiego dobrego! :)))

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x