Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Beata: Najpiękniejszy Dzień

4.8 15 głosów
Oceń wpis

Ściskałam wstęgę i byłam tak blisko Matki Bożej. Wszystko zaczęło się 7 marca 2019 r. – wynik kolonoskopii i diagnoza – nowotwór złośliwy odbytnicy. Czułam się dziwnie, trochę popłakałam, rozmawiałam z najbliższymi, zbierałam informacje nt. tej choroby.

Nic nie wiedziałam o nowennie pompejańskiej, bo tak naprawdę byłam zbyt daleko od modlitwy. Kontakt z Panem Bogiem był raczej od święta. I niespodziewanie, kilka dni po diagnozie, jedna z koleżanek powiedziała mi o modlitwie różańcowej – właśnie nowennie pompejańskiej. Zaczęłam czytać o Pompejach, cudach, o Bartolo Longo i świadectwach. W moich myślach zaczęła wciąż pojawiać się Maryja. Tak bardzo zaczęłam o Niej myśleć, aż potem nie mogłam przestać zgłębiać Jej życia, oglądałam filmy, czytałam, wzięłam do ręki różaniec. Rozpoczęłam 54 dni modlitwy. Modliłam się o uzdrowienie mojej duszy i ciała. Często z rozrzewnieniem rozmawiałam z Mamą, zdając się na wolę Pana. Na początku ciężko mi było odmawiać nowennę. Do tego stopnia Zły mi dokuczał, że przez pierwsze 2 tygodnie musiałam modlić się na czworaka, tak było mi mdło i niedobrze. Po tym czasie dolegliwości ustały, a ja modliłam się dalej.

W międzyczasie przeszłam radioterapię i chemioterapię. Jak się okazało, skutki uboczne były znikome. Włosy nie wyszły, trochę pokruszyły się zęby i paznokcie. Jak stwierdzili lekarze, to żadne skutki. Nowenna pompejańska trwała nadal, a ja nie myślałam praktycznie o chorobie. Normalnie jadłam, miałam apetyt, odwiedzałam Matkę Bożą w Częstochowie. Między jedną „chemią”, a kolejną pojechałam do Sokółki pokłonić się Panu Jezusowi. Wiedziałam również o Różanymstoku i Matce Bożej Różanostockiej. Nigdzie taka piękna nie jest. Czułam się przy niej taka lekka i zaopiekowana. Ciągle płakałam, gdy patrzyłam na Nią, ale czułam, że jak nikt nigdy, opiekuje się mną. Teraz, pisząc to, łzy same napływają mi do oczu ze wzruszenia. Tam właśnie, w Sokółce, w Zesłanie Ducha Świętego, odzyskałam swoje życie. Wiem, że Matka Boża mnie tam zaprowadziła. O tym miejscu przeczytałam w Internecie. Od tego momentu myślałam tylko o tym, by tam się znaleźć. Osłabiona po „chemii”, adorowałam Pana Jezusa przez 3 godz. na kolanach. Zupełnie tego nie czułam. To był piękny czas rozmowy.

Prosiłam Go, by zadziała się Jego wola w moim życiu i by uratował duszę moją. Pragnęłam tylko tego. Po Mszy Św., klęczałam sobie cichutko za filarem. Właśnie miała rozpocząć się procesja wokół kościoła. Podeszła do mnie starsza pani, prosząc o pomoc w niesieniu wstęgi przy obrazie Matki Bożej Częstochowskiej. Chciałam się „wymigać” i zełgałam, że nie pójdę, bo się nie najlepiej czuję. Kobieta odeszła, ale za chwilę wróciła i ponowiła prośbę, mówiąc: „Matka Boża chce, żebyś za Nią poszła”. Wstałam więc i poszłam. Płakałam całą drogę i przepraszałam Matkę Bożą za to, że nie chciałam iść razem z Nią. Kiedy procesja się zakończyła, chciałam jeszcze chwilkę pobyć przed Ciałem Pana Jezusa. W kościele zrobiło się prawie pusto. Nagle podeszła do mnie ta sama starsza pani i powiedziała, dotykając mojego ramienia: „Nie martw się dziecko, Matka Boża Cię uzdrowi”.

Poczułam, jak gardło ściskają mi łzy, klęczałam i nie mogłam przestać płakać. Nowennę pompejańską zakończyłam przed moją operacją. Odbyła się bez komplikacji, zgodnie z planem. Obudziłam się obolała, ale chyba bardziej głodna. Poprosiłam o wcześniejsze odłączenie znieczulenia, by można było podać mi posiłek. Tak też się stało. W szpitalu byłam tylko tydzień. Po powrocie do domu szybko wracałam do zdrowia i już po 2 miesiącach wróciłam do pracy. Zmieniło się wszystko w moim życiu. Odeszli fałszywi przyjaciele, zakończył się niesakramentalny związek, mogłam powrócić do sakramentów św. i przyjmować Pana Jezusa w Komunii Św. Dała mi tę możliwość spowiedź generalna z całego życia. Oddanie Jezusowi przez ręce Maryi i zawierzenie Jej siebie trwa każdego dnia od 8 grudnia 2020 r. Codziennie dziękuję Matce Bożej za wyproszenie łaski nawrócenia i uzdrowienia. Zdaję się na wolę Bożą i trwam w modlitwie. Dlaczego teraz Róża? Bo tylko w Matce Bożej jest nasza nadzieja.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

5 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Terenia
Terenia
14.11.24 22:09

Piękne świadectwo, budujące, daje dużo do myślenia.

Krynia
Krynia
12.11.24 22:56

Piękne świadectwo

Gość
Gość
09.11.24 01:27

Piękne świadectwo!!! I wszystko w życiu ma sens nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Trzeba było choroby by przewartościować sobie całe życie !! Chwała Panu. Dziękuję Pani za świadectwo żywej wiary i życzę przepięknej miłości w sercu i ramionach Chrystusa !!!!

Justyna
Justyna
08.11.24 21:47

Coś pięknego.

Emi
Emi
08.11.24 07:25

Wspaniałe świadectwo!

5
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x