Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Alina: Powrót do równowagi po rozstaniu

5 1 głos
Oceń wpis

Ponad dwa lata temu, wskutek choroby nowotworowej odszedł mąż. Po okresie żałoby zapragnęłam ułożyć sobie na nowo życie osobiste. Końcem czerwca pojawił się pan, który marzył o rodzinie, nie przeszkadzała mu dwójką dzieci w wieku szkolnym. Sam nie mógł mieć dzieci.

Cieszył się, że nas znalazł na końcu świata, że się chce z nami zestarzeć i razem żyć…
w połowie lipca zaprosił mnie z córeczką do siebie na wakacje, żyliśmy przez tydzień jak rodzina.
Dom, wspólne posiłki, zakupy, zabawy z dzieckiem, spacery, zwyczajne, proste domowe życie.
Pożegnaliśmy się serdecznie przed końcem tygodnia, a zaraz, po weekendzie pan miał do nas przyjechać na urlop, do naszego domu…
Poczułam, jakbym Pana Boga złapała za pięty, było nam naprawdę dobrze wszystkim razem.
W drodze powrotnej wstąpiłam na Jasną Górę i pomodliłam się w jego i mojej intencji, o pomyślne ułożenie życia osobistego.

W sobotę wieczorem zamieniliśmy dwa słowa.
Rano w niedzielę, poczułam jakiś irracjonalny, wielki niepokój, Czułam, że zdarzyło się coś bardzo złego.
Koło czternastej zamieniliśmy kilka słów, wydawało się, że wszystko jest w porządku.
Wieczorem miałam dostać informacje, o której w poniedziałek mogę się spodziewać przyjazdu.
Wiadomości jednak nie było. Próbowałam zadzwonić, pan nie odebrał telefonu.
Wysłał za to wiadomość, że bardzo nas lubi, ale nas nie chce jako rodziny, bo to za duża odpowiedzialność, a on się boi, że nie da rady.

Poczułam, jakbym oberwała obuchem w głowę, a ziemia usunęła się spod nóg.
Samotność zabija, gdyby nie odpowiedzialność za małoletnie dzieci, pewnie by mnie już tu nie było.
Jestem aspergerowcem, wysoko funkcjonującym autystykiem, ze spektrum, ale mieszczącym się w granicach normy. Potężny intelekt, który świetnie się przydaje w myśleniu analitycznym i projektach w pracy, ale ceną za to jest wielka trudność w nawiązywaniu relacji międzyludzkich.

Na zewnątrz musiałam trzymać pion, wnętrze było w ruinie. Pomimo modlitwy i sakramentów nie mogłam dojść do równowagi.
I wtedy, podczas zakupów w przyklasztornej zielarni dostałam kontakt do psychologa. Podjęłam terapię, i nowennę pompejańską z prośbą o uporządkowanie serca. Nowennę ukończyłam 2 listopada, zaraz potem dostałam wiadomości od byłego pana, że zaraz po moim wyjeździe kogoś poznał i że są razem. Kilka dni temu napisał, że jest szczęśliwy. Pożyczyłam im szczęścia. Nie chowam urazy, nie potrafię nienawidzić, nigdy nie potrafiłam.

Wrócił wewnętrzny spokój, kontynuuję terapię.
Co dalej się wydarzy, nie wiem, wciąż mam nadzieję, że nasza rodzina znów będzie pełna, jeżeli taka jest wola Pana Boga. Wszystkiego Mu zawierzyłam.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x