Chciałabym podzielić się świadectwem trzech odmówionych nowenn pompejańskich.
Pierwszą nowennę odmawiałam w 2015 roku, kiedy kończyłam studia, pracowałam w korporacji
i byłam zaręczona z moim obecnym mężem. Nowennę zaczęłam odmawiać w intencji znalezienia dobrej pracy. Praca w korporacji była bardzo wymagająca – nadgodziny, bardzo niewygodne godziny pracy, a my z mężem planowaliśmy przede wszystkim być jak najwięcej ze sobą i założyć szybko rodzinę. Sprawa pracy tak bardzo spędzała mi sen z powiek, że musiałam działać. Odpowiadałam na ogłoszenia z ofertami pracy zamieszczone w sieci i wysyłałam swoje CV. W międzyczasie przez przypadek (a właściwie to nie był przypadek – one u Maryi nie istnieją), przewijając facebooka natrafiłam na post Stacji7 o nowennie pompejańskiej. Pierwsze odczucia i wrażenia po zapoznaniu się z tą formą modlitwy (jak pewnie u wszystkich) – przecież nie dam rady. Ale czułam, że muszę spróbować. Spróbowałam i wytrwałam, a moja modlitwa została wysłuchana ekspresowo, bo już drugiego dnia nowenny otrzymałam telefon ze swojej obecnej pracy. Poszłam na rozmowę i wydawało mi się, że wypadłam dosyć kiepsko. Ale udało się! Do dziś jestem zadowolona z pracy, którą dzięki Maryi otrzymałam. To był pierwszy mój tak bliski kontakt z Maryją i od razu taki prezent.
Pierwsza nowenna była dla mnie zachętą i dawała nadzieję, że kiedy w przyszłości będę potrzebowała pomocy, to Maryja mi pomoże. I oczywiście przyszedł moment, kiedy tej pomocy potrzebowałam. Swoją drugą nowennę zaczęłam we wrześniu 2019 roku w intencji uzdrowienia mojej trzyletniej córeczki z alergii pokarmowych. Praktycznie od urodzenia miała alergię na mleko krowie.
W późniejszym czasie ujawnia się także alergia na jajko kurze. Zamanifestowała się w przerażający sposób, sprawiając, że dzień 1 września 2017 już na zawsze pozostanie jednym z najgorszych dni
w moim życiu. Po podaniu jajka swojej 10,5 miesięcznej wtedy córeczce nastąpiła bardzo silna reakcja alergiczna. Córka zaczęła się dusić i spuchły jej usta. Byłam z nią sama w domu i byłam przerażona. Nie wiedziałam co robić. Wezwałam pogotowie, ale do ich przyjazdu objawy wycofały się. Sanitariusze i lekarka nie potraktowali mnie poważnie. Byłam roztrzęsiona, a oni patrzeli na mnie jak na rozhisteryzowaną, przewrażliwioną młodą mamę. Nawet nie zbadali mojego dziecka. Kiedy tylko wyszli z naszego mieszkania córeczka dostała okropnej pokrzywki na całym ciele i zaczęła wymiotować. Moje serce tego dnia zamarło dwa razy. Wtedy zaczęłam żyć w potwornym lęku o zdrowie i życie mojego dziecka. Jakiś czas po tym zdarzeniu w mojej parafii po Mszy Świętej pewien mężczyzna dawał świadectwo uzdrowienia swojej córki z celiakii – alergii na gluten. Jego córka została uzdrowiona właśnie za pośrednictwem Maryi, do której mężczyzna ten wraz z żoną modlili się nowenną pompejańską. Pomyślałam sobie wtedy, że kiedy już alergia córeczki posunie się do tego stopnia, że nie będziemy sobie z nią radzić, to też odmówię w tej intencji nowennę. W międzyczasie córeczka zaczęła tolerować nabiał w postaci serów, serków homogenizowanych i innych przetworów mlecznych. Wzbraniałam się jedynie przed podaniem mleka w czystej postaci, ale kiedyś moja mama upiekła córce ciasto, do którego dodała mleko. Odważyłam się jej je podać. Nic złego się nie wydarzyło, ciasto bardzo córce zasmakowało więc gościło często na jej talerzu. I niespodziewanie, pewnego lipcowego dnia 2018 roku córka obudziła się z czerwonym uchem, a po chwili na jej ciele pojawiły się ogromne pęcherze wypełnione płynem- pokrzywka, jakiej jeszcze nie widzieliśmy. Na początku z mężem nie skojarzyliśmy tego z mlekiem w cieście, bo przecież jadła przetwory mleczne i ciasto z dodatkiem mleka od dłuższego czasu. Nieświadoma niczego podałam jej kolejny kawałek tego ciasta i zaczęło dziać się coś strasznego. Córka zaczęła puchnąć na twarzy, pokrzywka wróciła ale z mocniejszą siłą. Córka zaczęła się drapać i stała się bardzo pobudzona i płaczliwa. Mąż szybko spakował córkę do samochodu i pojechali do przychodni. W tym czasie ja w domu, z naszym dwumiesięcznym wtedy synem na rękach modliłam się do Sługi Bożej Dulcissimy Hoffmann, Świętej Siostry Faustyny i do Maryi, żeby te objawy ustąpiły i żeby córce nic się nie stało. Zanim z mężem dojechali do lekarza objawów prawie nie było.
Jednak nawet to wydarzenie nie skłoniło mnie do rozpoczęcia nowenny pompejańskiej. Żyłam w tak ogromnym strachu i lęku, że zaczęłam popadać w paranoję. Bałam się karmić własne dziecko. Kiedy byłam z dziećmi sama w domu, nie umiałam się opanować. Cały czas obserwowałam córkę. Po każdym kęsie czegoś do jedzenia bałam się, że ten koszmar się powtórzy. Strach dotyczył każdego jedzenia, już nawet nie tylko tego związanego z nabiałem. Zaczęłam wtedy zastanawiać się nad rozpoczęciem nowenny pompejańskiej.
W takim zawieszeniu trwałam do 2 września 2019. Tego właśnie dnia postanowiłam zacząć prosić Maryję w intencji uzdrowienia mojej córki z alergii pokarmowej. Muszę przyznać, że czas całej nowenny wspominam bardzo źle. To, co zaczęło się dziać w naszej rodzinie, było bardzo trudne. Zły atakował z każdej strony. Przez pracę, wychowywanie córki, drugą ciążę i w końcu narodziny drugiego dziecka moja relacja z Bogiem stała się bardzo letnia, a tu nagle podjęłam się nowenny. Szatan musiał się przestraszyć i robił wiele, żebym się poddała. Zaczął wręcz dosłownie atakować moją córeczkę – obiekt mojej modlitwy. Było kilka bardzo niebezpiecznych dla niej sytuacji, ale zawsze cudem wychodziła z nich bez jakiegokolwiek uszczerbku. Ponadto prawie przez cały czas nowenny chorowaliśmy. Cały czas jakieś infekcje dopadały każdego z nas. Ktoś mógłby powiedzieć, że zdarza się, że to nie musiało być powiązane z moją modlitwą. Ale ja wiem, że było. Takiego pasma nieszczęść nie mieliśmy jeszcze nigdy. Te wydarzenia tylko nakręcały mój strach. Moje lęki o zdrowie córki osiągnęły apogeum. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Nawet mój mąż, kilka razy powiedział mi, żebym przestała się modlić, bo sam był zaskoczony tym co się w naszym życiu dzieje. Ja stałam się bardzo rozdrażniona i nerwowa, trudno było się ze mną porozumieć. Najgorsze jednak było to, że alergia w miarę postępu modlitwy, cały czas się pogłębiała. Córce pojawiała się pokrzywka nawet po maśle i czekoladzie – jedynych produktach zawierających mleko, które tolerowała. Był też moment, kiedy od razu zaczęło ją swędzieć ucho, kiedy zjadła rogalik ze śladową ilością jogurtu naturalnego. To było na dwa dni przed końcem części błagalnej. Następnego dnia pojawiła się wysypka na całym ciele. Powiem szczerze, że wtedy chciałam się poddać. Bo jak to? Modlę się o uzdrowienie, a jest coraz gorzej? Byłam załamana, ale wtedy drugi raz w życiu usłyszałam w sobie głos Maryi, który powiedział mi „wytrwaj w modlitwie” (pierwszy raz usłyszałam Maryję, kiedy podczas modlitwy różańcowej przy mojej chorej córeczce usłyszałam słowa „spokojnie Aniu” i poczułam ciepło w dłoni). To doświadczenie było dla mnie bardzo silne. Zatem wytrwałam pomimo wielu trudności. Postanowiłam zaufać. Kiedy nowenna się skończyła odczułam ulgę, ale w temacie alergii mojej córki nic się nie zmieniło. Wysypka się utrzymywała, nabiału nie miałam odwagi podać i czułam się trochę jakbym została „wystawiona do wiatru”. Odczuwałam niesmak i miałam trochę żalu do Maryi. Ale na szczęście Maryja tego tak nie zostawiła.
Planowałam rozpocząć kolejną nowennę w intencji bliskiej mi osoby, jednak postanowiłam zmienić decyzję i pomodlić się za siebie. Postanowiłam się pomodlić o to, żebym wyleczyła się z lęku, panicznego strachu i przewrażliwienia na punkcie dzieci. Pomodliłam się mniej więcej tak „Maryjo ja już dłużej tego strachu i lęku nie wytrzymam. Jeśli moje dziecko musi mieć tę alergię, to ja to akceptuję. Daj mi tylko siłę i zabierz ode mnie ten okropny lęk. Zaczynam kolejną nowennę, ale proszę o wytchnienie i spokój ducha. Nie wytrzymam kolejnych 54 dni trudności”. Wtedy jeszcze myślałam, że moja córka musi być chora. Myślałam, że choroba może być Bożą wolą. To myślenie było błędne, ale Maryja mnie z niego wyprowadziła. Rozpoczęłam kolejną nowennę i spokój spłynął na moją duszę. Czułam się cudownie. To wytchnienie i ulga po ciężkim czasie były balsamem dla mojej duszy. Kilka dni po rozpoczęciu przeze mnie nowenny o pokorę i akceptację stanu rzeczy, nowennę w intencji naszej córki zaczął mąż. Ucieszyłam się, bo pomyślałam, że Maryja będzie kolejny raz wysłuchiwać tych samych próśb i może dla świętego spokoju da nam to, o co prosimy. Tak sobie trwaliśmy w naszych modlitwach, a ja znów zaczęłam dociekać i drążyć, co zrobić żeby jednak o to zdrowie córki zawalczyć. Czasem czytałam różne świadectwa uzdrowień, bo budowało to moją wiarę. I kiedyś pomodliłam się do Maryi, żebym natknęła się na coś, co mnie nakieruje, da jakąś nadzieję, czego będę mogła się uchwycić. Po wpisaniu w google kolejnej frazy w stylu „uzdrowienie z alergii pokarmowej” postanowiłam zobaczyć filmik, który mi się wyświetlił. Był to odcinek nr 25 na kanale „Dotyk Boga” na youtube. Kobieta, z którą rozmawiał prowadzący (charyzmatyk) ze wspólnoty Szkoła Nowej Ewangelizacji, dawała świadectwo o tym jak została uzdrowiona z bardzo silnej alergii na gluten. W odcinku tym prowadzący mówił także o mocy modlitwy rodziców za dzieci. Wszystkie słowa, które tam padały tak do mnie trafiały, że słuchałam i płakałam jak dziecko. Wtedy coś we mnie pękło i w moje serce wlała się ogromna wiara. Zaczęłam słuchać nauczań z tego kanału, świadectw i oglądać transmisje na żywo z modlitwą o uzdrowienie. Mogę powiedzieć, że dzięki temu, że trafiłam na „Dotyk Boga” moje podejście do wiary, do uzdrowienia, do tego, co Bóg może uczynić w naszym życiu jeśli tylko się na Niego otworzymy zmieniło się moje życie. Jestem przekonana, że to Maryja nakierowała mnie na ten właśnie film. Wiedziała, czego potrzebuję, jak trafić do mnie, co przyniesie mi ukojenie.
W międzyczasie wykonaliśmy kolejne badania krwi pod kątem alergii i wyniki były dla nas bardzo dobre. Okazało się, że nie wykazują one alergii na mleko krowie, a alergia na jajo kurze zmniejszyła się o połowę w stosunku do poprzednich wyników. Zawsze z mężem przed wizytami u lekarzy modlimy się, żeby Duch Święty mówił do nas ich ustami. Żeby nakierował nas i nasze myśli w odpowiednią stronę. Pani doktor sama się zdziwiła, że alergia wykazuje tak silną tendencję spadkową, i powiedziała, że jak będziemy powtarzać badania w wakacje 2020 roku, bardzo możliwe, że już jej nie będzie. Uchwyciliśmy się tego i w to wierzymy. Powiedziała też, że mamy powoli wracać do podawania córce nabiału. Bardzo się ucieszyliśmy i poczuliśmy ogromny pokój w sercu. Pewnego dnia, który był ostatnim dniem części błagalnej nowenny mojego męża poczułam, że to jest ten dzień, kiedy Bóg daje mi odwagę, by dokonać przełomu. Podałam córce jej ulubiony serek waniliowy, którego już tak długo nie jadła. Byłam wtedy z dziećmi sama w domu i do dziś jest to dla mnie zdumiewające, że nie czułam żadnego lęku. Maryja go ode mnie zabrała. Od tamtej pory córka spożywa przetwory mleczne. Czekamy tylko do wakacji, by potwierdzić brak alergii na jajko i wierzymy, że jedzenie nie będzie już nigdy stanowić dla niej niebezpieczeństwa.
Modląc się nowennami pompejańskimi przekonałam się, że prosząc o uzdrowienie, prosząc o jakieś wielkie rzeczy i zmiany w naszym życiu, musimy najpierw uporządkować nasze serca. Chciałam wielkiego uzdrowienia i czułam ogromne rozczarowanie, gdy go nie dostałam. Nie dostałam, bo nie byłam na nie gotowa. Teraz jest czas, kiedy Bóg powoli uzdrawia moją córkę. Równolegle z tym uzdrowieniem ja wzrastam w wierze. Czytam Słowo Boże i pomimo zawieszenia na jakiś czas nowenn pompejańskich, staram się utrzymywać kontakt z Maryją przez modlitwę różańcową. Dzieląc się tym świadectwem chciałabym wszystkim tym, którzy odmawiają nowennę, lub zastanawiają się czy to zrobić przekazać, że nie ma lepszej drogi dla człowieka zagubionego, niż powierzyć swoje sprawy naszej Niebiańskiej Mamie. Pomimo trudności, które mogą się pojawić – bo zły szaleje z frustracji, że traci obiekt swoich zainteresowań – warto wytrwać. Musimy pamiętać o tym, że Ona jest większa i silniejsza. Kiedy jesteśmy pod Jej ochronnym płaszczem, włos nam z głowy nie spadnie, nawet jeśli szatan będzie dwoił się i troił. Należy także pamiętać, że trzeba mieć w sobie wiele pokory. Odkryłam, że brakowało mi jej podczas odmawiania nowenny za córkę. Chciałam wszystko dostać od razu. Nie chciałam czekać i wypatrywałam wielkich znaków. Dopiero podczas nowenny w swojej intencji wszystko mi się poukładało. Bóg chce uzdrowić każdego, kto o to prosi. To nie Bóg rozdaje choroby. To nie jest krzyż dany nam od Pana! Choroby są wynikiem tego, że żyjemy w grzesznym i niedoskonałym świecie. One sprawiają, że czujemy się nieszczęśliwi, a Bóg chce tylko i wyłącznie naszego zbawienia i szczęścia tu na Ziemi. Ta niesamowita prawda, którą odkryłam słuchając transmisji Dotyku Boga całkowicie mnie odmieniła. Z mojego serca zniknął lęk, niepokój o dzieci. Powierzam je codziennie Maryi i Jezusowi i wiem, że są w dobrych rękach. Dopiero kiedy zrozumiemy, że Bóg jest dobry, że kto prosi w imię Jezusa o łaski zgodne z obietnicami zawartymi w Piśmie Świętym, otrzyma je. Na łamach Ewangelii Jezus uzdrawia wszystkich, którzy do Niego przychodzą. Nie odmawia nikomu. Ten sam Jezus chce uzdrawiać dzisiaj. Ale należy też pamiętać, że uzdrowienie może być procesem i Bóg chce podczas jego trwania nas odmienić i uświęcić. Bo w tym procesie leczy nie tylko ciało, ale przede wszystkim duszę, a to dzięki niej kiedyś będziemy zdrowi już na zawsze w Niebie.
Zobacz podobne wpisy:
Kasia: Wyrwanie ze szponów śmierci
Justyna: Uzdrowienie męża, przez nowennę pompejańską
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Dziekuje piekne swiadectwo