Dotychczas odmówiłam 4 Nowenny Pompejańskie, aktualnie jestem w trakcie piątej, którą odmawiam w całości jako Nowennę dziękczynną za otrzymaną łaskę, w intencji dusz czyśćcowych. Odmawiałam je niemal bez przerwy, jedna po drugiej, każdą w innej intencji – o zbawienie dla mojego ś.p. Tatusia, zdrowie dla Mamy i 2 w sprawie dotyczącej konkretnej relacji, która się zakończyła. U Mamy, u której początkowo podejrzewano poważną chorobę, okazało się, że zostało to wykluczone i wierzę, że Maryja dalej się nią zaopiekuje i przyjdzie czas całkowitego uzdrowienia.
Kochani, muszę napisać, że jestem jedną z tych osób, które na forum i nie tylko gorliwie opowiadały się za tym, że modlitwa o konkretnego człowieka i relację z nim ma sens, jeśli czujemy, że warto walczyć, że to było TO. I wiecie co? Dzisiaj dziękuję Panu Bogu, że mnie NIE wysłuchał! Jeszcze kilka miesięcy temu żyłam w poczuciu beznadziei i rozpaczy, że moja miłość życia odeszła, a miał być ślub… Straciłam radość życia, swoim smutkiem zniechęcałam do siebie innych, uznałam, że moje życie już nigdy się nie zmieni, bo nikomu już nie zaufam. Modliłam się, o przemianę jego serca, o jego powrót, jeśli jest jakaś szansa dla nas. Trudno przechodziły mi przez gardło słowa „bądź wola Twoja…”.
Podczas każdej z Nowenn zdarzały się chwile zwątpienia w sens modlitwy, rozproszenia, poczucie „odklepywania Zdrowasiek”, tego, że jestem niegodna, by być wysłuchaną, więc po co w ogóle się modlić… Pomimo tego, ani razu nie przerwałam Nowenny. Miałam cały czas przed oczami moją intencję, ale przede wszystkim modlitwa dawała mi ukojenie i nadzieję, przynosiła radość z poczucia bliskości Matki Bożej i Pana Jezusa. Oprócz NP modliłam się także przed Najświętszym Sakramentem, Nowennami do Św. Rity, Św. Charbela, Św. Michała, do Św. Ekspedyta, sł. bożego. Wenantego…
Podczas ostatniej Nowenny, po 9 miesiącach od rozstania, modliłam się wszystkimi czterema częściami różańca o to, by mój ukochany wrócił, jeśli jest dla nas jeszcze jakaś szansa. Przez większą część NP naprawdę wierzyłam, że wróci. Może nie teraz, ale w czasie, który Pan Bóg przewidział. I pod koniec części dziękczynnej stał się cud. Tak, to był CUD, bo inaczej nie potrafię tego wyjaśnić. Maryja sprawiła, że zrozumiałam, że nie byłabym z nim szczęśliwa, że to nie był człowiek dla mnie, że nie traktował mnie dobrze, że jemu tak naprawdę na mnie nie zależało. Zabrała też mój żal do niego, złość, poczucie krzywdy. I… postawiła na mojej drodze cudownego człowieka. Do tego jest szalenie przystojny. Poznaliśmy się zupełnie „przypadkowo”. Tak, ufam, że on pochodzi od Matki Bożej, bo Pan Bóg jest dla niego na pierwszym miejscu, nie wstydzi się swojej wiary i chce swoje życie budować na wartościach chrześcijańskich. Sam przyznaje, że Pan Bóg nas połączył, a on modlił się o dobrą kobietę dla siebie. To dopiero początek naszej relacji, nie wiem jak potoczy się ona dalej, ale jestem pewna, że jeśli to faktycznie człowiek, którego dała mi Maryja, Ona nas poprowadzi.
Kochani, chciałam zaświadczyć, że odmawiając Nowennę naprawdę dzieją się cuda i Maryja wyprasza nam łaski. Czasem są one małe, subtelne, czasem dzieją się rzeczy wielkie i zaskakujące. Ale jedno jest pewne, Ona chroni nas płaszczem Swojej opieki i nikogo nie zostawia bez pomocy. Nikogo. Nawet, jeśli wydaje się nam, że jesteśmy w środku ciemnej nocy i nie widać ratunku. Wiem, bo sama to przeżywałam. Miałam wrażenie, że pomoc nigdy nie nadejdzie, a ja już zawsze będę nieszczęśliwa. Na swoją łaskę czekałam 9 miesięcy, niecierpliwiłam sie bardzo, próbowałam forsować swój pomysł na życie, szarpałam się ze sobą i z Panem Bogiem, mówiłam „Jezu, Ty się tym zajmij”, ale w sercu pragnęłam, by zajął się tym „po mojemu”. A On wiedział lepiej i dzisiaj z całego serca mogę Mu powiedzieć „Chwała Tobie Panie, że mnie nie wysłuchałeś tak, jak ja chciałam, bo Ty wiesz, co jest dla mnie najlepsze”.
Ciężko jest oddać swoje życie i zaufać bezgranicznie, ja wciąż uczę się ufania Jezusowi, każdego dnia. Ale wtedy On naprawdę zajmuje się naszym życiem i niesie nas na Swoich rękach. A różaniec jest potężną bronią przeciwko złu i zwątpieniu.
Maryjo, najczulsza Matko, dziękuję!
Zobacz podobne wpisy:
Agata Jolanta: Rozwiązanie trudnej sprawy
Klaudia: Wsparcie
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Klaro, bardzo chciałam Ci coś napisać. Mam nadzieję, że nasza dyskusja Cię nie wystraszyła ani nie zniechęciła. Jest faktem, że Andrzejowa zamieszcza naprawdę sensowne, dające do myślenia komentarze i to, co napisała Tobie jest do przemyślenia dla nas wszystkich chcących żyć w małżeństwie. Mam nadzieję, że wiesz, że głosy z forum jakiekolwiek by nie były są głosami z forum. Decyzja (jakakolwiek by nie była) należy do Was obojga, bo to Wy wzajemnie poznajecie się w realu. Ja życzę Ci by była to decyzja podjęta w wolności i na spokojnie, a najlepiej by była na spokojnie przemodlona. Jak napisała wierna pod… Czytaj więcej »
To wynikło już po wysłaniu przeze mnie świadectwa… Ta tak bolesna dla mnie prawda… Trzymam się różańca i ufam Maryi, bo mam wrażenie, że od kiedy zaczęłam się modlić NP moje życie legło w gruzach, ale wiem, że Ona zwycięży i że nikt, choćby czuł się opuszczony, i choćby wszystko się burzyło nie zostanie bez pomocy. Z Panem Bogiem
Olu,runęło w gruzach, bo dopiero trzeba czasu,żeby wszystko postawić na nowo, na mocnej konstrukcji. W euforii wszystko wygląda ładniej. Już będziesz mieć dystans na przyszłość, że mówienie o Bogu, a żywa wiara kogoś w Boga, to dwie różne sprawy. Wiele osób z pierwszych ławek w Kościele zawiedzie szybciej po ludzku, niż ci, co stoją w nawach, albo siędzą w ostatnich ławkach, bo się spóźnili. Pani Andrzejowo, chyba jest Pani w moich latach lub starsza, bo identycznie myślę jak Pani, a mając 20 lat było mi bliżej do bycia lekkoduchem, i że wszystko się jakoś ułoży. Błędy mnie nauczały, że nie.… Czytaj więcej »
Ola, do modlitwy różańcowej dołącz modlitwy do SW. Józefa o dobrego męża.
Ona, dziękuję za podpowiedź, masz rację 🙂
Kochani, to ja, autorka świadectwa… Niestety, człowiek, o którym myślałam, że postawiła go na mojej drodze Maryja, okrutnie mnie okłamał… On dużo mówił o Panu Bogu, żeby zdobyć moje zaufanie w tak trudnych chwilach mojego życia po śmierci Taty, a później nie miał żadnych skrupułów, żeby mnie skrzywdzić… Długo by pisać, jestem zdruzgotana, ale cały czas trzymam się Maryi i ufam, że Ona się o mnie zatroszczy i że kochane dusze czyśćcowe dopomogą…
Ja swoje nawrocenie tez zaczęłam od Nowenny za powrót chłopaka. To było 5 lat temu:) dzis mam męża i córkę Marysię:), która swoja droga uratowała Maryja, bo mała urodziła sie w 6 miesiącu. Gdy dowiedziałam, ze ciąża jest zagrożona sięgnęłam po różaniec:) i zaczęłam nowennę, która niestety przerwałam 7 dnia z racji porodu. Córka zyje i ma sie fantastycznie
Ja tak samo zaczęłam.. Moje „oczyszczenie” trwało 2 lata. Bolało bardzo, ale teraz cieszę się, warto było. Jestem inna osoba. Chociaż… Jeszcze dużo jest do poprawki 😀
Do poprawki to każdy z nas ma jeszcze dużo i myśle ,że tak bedzie do końca ziemskiego życia. Najważniejsze to starać się chociaż małtmi krokami iść do przodu .
Ojej też to przerabialam jakieś 2 lata temu. Teraz jestem w nowym związku. Cały czas się docieramy. To cudowny facet. Jedyny minus, że nie po drodze mu z Kościołem. Niby wierzy w Boga, ale nie praktykuje. Dziś na fb przeczytałam słowa papieża, że nie trzeba wcale wierzyć w Boga, żeby być dobrym człowiekiem. I ja w to wierzę, i nie mam ochoty się rozstawać z tego powodu… Myślę, że teraz moje życie się chyba ulozy, bo właśnie mój facet nie jest dla mnie najważniejszy tylko Bóg. I jestem szczęśliwa i wiem, że Bóg to ułoży tak żeby było dobrze.
Dużo dobra Klaro, niech wszystkie Twoje sprawy ułożą się w najlepszy i najpomyślniejszy dla Ciebie sposób.
Dziękuję:*
niby masz racje, ale w przypadku papieza, eksperymenty ekumeniczne i otwarcie m.in na kulty wprost sprzeczne z podstawami religii chrzescijanskiejm rozroznienia dobra od zla troche niepokoją.
Jako chrzescijanie wiemy ze drogą do zbawienia jest Chrystus, i Koscioł- mistyczne jego Ciało. Wierzymy w dobroc Boga i to ze niechrzescijanie też mają drogę do Boga, ale tego nie wiemy, to juz jest bardziej złożone, wg starego testamentu wystarczy nie krasc nie zabijac itp, wg nas, jest 8 blogoslawienstw, czyli trzeba cos wiecej, starac sie cos dać innym.
omówcie detale, np.z kursow przedmalzenskich. CZasem wiele rzeczy jest cudownych, ale okazuje sie ze np.roznice w podejsciu do kontaktu z tesciami, wychowania dzieci, priorytetow, i wielu innych rzeczy sprawia ze życie staje sie bardzo ciężkie i stersujace mimo iż niby mąż /żóna wydają sie dobrymi ludzmi. Dla niewierzących po prostu życie obecne to wszystko, tutaj trzeba dobrze czas spedzic, jak sie pojawią probleny, stres to byc moze lepiej sie rozwiesc. Dla nas, to tylko część, pózniej jest zbawienie, nie boimy sie smierci.
To, co napiszę jest wyłącznie moim odczuciem. Moim zdaniem kluczem jest szacunek dla przekonań i potrzeb duchowych i religijnych męża/żony. Może być tak, ze ktoś deklaruje się jako osoba niewierząca, obojętna religijnie, ale jednocześnie szanuje potrzeby religijne drugiego człowieka (modlitwa, udział w sakramentach, w życiu Kościoła). Szanuje też fakt, że strona wierząca przekaże tę wiarę i praktyki dzieciom, a więc szanuje, że dzieci będą ochrzczone, że będą się modliły, brały udział w życiu sakramentalnym. Może być i tak, że człowiek deklaruje się jako wierzący, ale w kościele pojawia się tylko od święta i tego samego oczekuje od współmałżonka i dzieci… Czytaj więcej »
Wiem jedno: wiara w Boga, najwyższe wartości i anielski charakter się nie liczy, gdy wybranek jest nałogowcem. Dopóki taka osoba przedkłada swoje zniewolenie ponad drugim człowiekiem, nie ma mowy o udanym związku.
A we wspólnotach niestety widziałam już wszystko, od pań próbujących zastąpić proboszcza po niewierzących teologów katolickich. Nic nie powinno już dziwić.. jedynie smuci.
Pełna zgoda. Nałóg niestety czyni człowieka niezdolnym do małżeństwa. Oczywiście mowa tu o nałogu nieleczonym, nad którym człowiek nie pracuje. Ja bym dodała, walkę z nałogiem trzeba podjąć najpierw dla samego siebie by stać się człowiekiem gotowym na związek. We wspólnotach też już wiele widziałam. Panie próbujące zastąpić proboszcza i to świetne określenie. Cóż… robią to, na co mają przyzwolenie. Nie chodzi o to, by negować sens wspólnot bo one mogą czynić wiele dobra. Chodzi o pokazanie, że jeżeli osobami decyzyjnymi zostaną ludzie niedojrzali, przekonani, że to im Bóg objawił jak ma wyglądać wspólnota czy parafia, może być niestety różnie.… Czytaj więcej »
W temacie wspólnot bardzo wiele zależy od proboszcza i tego czy ma realną kontrolę i wpływ nad tym kto i czego naucza w różnego rodzaju grupach i wspólnotach.
Kluczem jest też to, czy można komuś zaufać. Czy można mu zaufać, że zaopiekuje się mną, dziećmi, że razem zbudujemy dobre, piękne małżeństwo i rodzinę.
Na początku, mialam wątpiwosci, czy ten związek ma sens, ale z drugiej strony my sie ciagle poznajemy i widzę, że rodzina to dla niego najwieksza wartosc. Widze jak sie zachwouje wobec swojej rodziny, mojej. Nałogów zadnych nei zauwazyłam 🙂 Opiekuje sie mną, szanuje co najwazniejsze, dlatego nie mam ochoty konczyc zwiazku z tego powodu, ze on tylko od świeta chodzi do koscioła.. Ja mam nadzieje, że to sie kiedys zmieni. Jesli chodzi o moje wartosci, nigdy tego nie skomentował w sensie, zlosliwie czy coś. Powiedzial, ze to szanuje i tyle. Tematu nie wałkujemy.
Klaro, nikt tu nie może Cię oceniać. Ty poznajesz tego mężczyznę i Ty sama wiesz jakim jest człowiekiem. Ja Ci życzę abyś zawsze mogła na niego liczyć i by Cię kochał i szanował. Kwestię wiary i tego jak wychowacie dzieci musicie ustalić już między sobą tak, by każde z Was czuło, że ma realny wpływ na wychowanie dzieci i przekazanie im tego, co dla niego ważne. Najważniejsze abyście oboje czuli się wzajemnie kochani i szanowani.
Klaro, przyszła mi do głowy taka myśl. Fakt, że ktoś jest praktykującym katolikiem nie czyni z niego automatycznie dobrego człowieka. Dla mnie kluczowe jest serce. Bywa różnie, czasem jest tak, że mąż widząc wiarę żony, sam pogłębia swoją wiarę, a czasem pozostaje niewierzący, czy obojętny religijnie do końca życia. To też trzeba uszanować i wypracować takie kompromisy, aby zarówno mąż jak i żona czuli się całkowicie zaakceptowani i przyjęci przez tą drugą osobę i wolni w swoich religijnych wyborach. Ja życzę Ci męża o dobrym sercu, takiego, który będzie Cię kochał i szanował. Życzę Wam mądrych, dobrych, przemyślanych decyzji, tak… Czytaj więcej »
Napisałaś Klaro, że nie wałkujecie tego tematu. W moim odczuciu warto abyście ten temat powałkowali zanim podejmiecie ostateczne decyzje właśnie po to aby każde z Was wiedziało jakie są oczekiwania i potrzeby tej drugiej strony. Dlatego warto NA SPOKOJNIE przegadać i powałkować jak każde z Was sobie wyobraża kwestie wiary i praktyk religijnych, także u dzieci.
Klaro, twój komentarz brzmi jakbyś w sercu czuła ogromny niepokój związany z tym,że WIESZ że ten związek nie ma przyszłości sakramentalnej ale na siłę starasz się SIEBIE (A przy okazji nas) przekonać, że ten człowiek jest dobry,cudowny,wspaniały itd. Ok- pewnie jest 😉 co nie zmienia faktu,że Ten Który Jest teoretycznie najważniejszy dla Ciebie = BÓG dla tego faceta nie istnieje albo jest tylko jakimś teoretycznym tworem. Zastanów się dobrze bo o ile kolegowanie się atakom facetem jest ok to już zbudowanie sakramentalnego małżeństwa bez szkody dla swojej wiary jest prawie zawsze niemożliwe. Kwestie antykoncepcji, katolickiego wychowania dzieci, aborcji, eutanazji albo… Czytaj więcej »
Andrzejowo, czy mogę włączyć się do rozmowy? Poruszyłaś mnóstwo bardzo istotnych kwestii i za to wszystkie powinnyśmy Ci podziękować. A jeżeli osoba deklarująca się jako niewierząca zgadza się na ślub kościelny? Oczywiście dla osoby niewierzącej nie będzie to sakrament – to ogromna różnica wiem, ale osoba wierząca już zaprosi do tego związku Boga. A jeśli osoba niewierząca jest gotowa uszanować poglądy strony wierzącej odnośnie wychowania dzieci i stylu życia? Pytam, bo sama jestem ciekawa Twojej odpowiedzi. Chodzi mi o to, że sama spotkałam bardzo różne osoby wierzące i takie, które deklarowały się jako niewierzące, a miałam wrażenie, że 10 przykazań… Czytaj więcej »
Wiele zależy z jakiego powodu osoba niewierząca zgadza się na sakrament,czyli na coś czego sama nie uznaje. Czy robi to dla świętego spokoju czy wręcz zmusza siebie sama do złamania swoich ateistycznych zasad (do których w swojej wolności ma prawo) czy czasem nie jest zastraszona przez stronę wierzacą odejściem.. ateiści też mają swoje uczucia i boją się porzucenia. Różne znam sytuacje.. wiem też jedno: przed ślubem wszystko wydaje się takie oczywiste, proste: przecież się dogadamy, jakoś to będzie, przecież jedna osoba zaprasza Boga.. A druga nie zapraszając Go- kogo zaprasza (nawet nieświadomie?)..już wiemy. W świecie duchowym nie ma próżni. Dla… Czytaj więcej »
Dziękuję Andrzejowa, myślę, że to, co napisałaś jest do rozważenia nie tylko przez Klarę, ale i wszystkich pragnących żyć w sakramentalnym związku małżeńskim, w którym najważniejszy będzie Pan Bóg.
Poruszyłaś Andrzejowo bardzo ważne sprawy bo jeżeli ktoś decyduje się poważnie podchodzić do swojej wiary to obowiązują go określone zasady. Kilkanaście lat temu za mąż wychodziła moja koleżanka – za grekokatolika o wówczas nazwijmy to niechętnym stosunku do rzymskich katolików. Wszyscy podchodzili do tego ślubu z dystansem wieszcząc katastrofę. I wiecie co? Dziś mają czwórkę dzieci, są megaszczęśliwi i biorą udział w życiu cerkwi greckokatolickiej i kościoła rzymskokatolickiego. Jak na nich patrzę, cieszę się ich szczęściem, ale też im zazdroszczę. też bym chciała być tak szczęśliwa.
Na deon jest piękne świadectwo „Odkąd pamiętam, zawsze wierzyłam w Boga. Niewiara mojego męża, była dla mnie wielką motywacją” Klaro, decyzja należy do Ciebie. Ty poznajesz tego człowieka i wiesz na ile jest gotowy uszanować Twój styl życia, Twoją potrzebę modlitwy, życia sakramentalnego i katolickiego wychowania dzieci. Ty wiesz, czy uszanuje, np. potrzebę uczestnictwa we mszy świętej w niedzielę, święta, a i czasem w dzień powszedni. Wreszcie czy uszanuje to, ze dla Ciebie najważniejszy jest Bóg. Ja nie mam prawa doradzać: tak lub nie bo tego człowieka po prostu nie znam. Jest faktem, że komentarze Andrzejowej zawierają w sobie wiele… Czytaj więcej »
Napisałaś Klaro, że nie wałkujecie tego tematu. W moim odczuciu warto abyście ten temat powałkowali zanim podejmiecie ostateczne decyzje właśnie po to aby każde z Was wiedziało jakie są oczekiwania i potrzeby tej drugiej strony. Dlatego warto NA SPOKOJNIE przegadać i powałkować jak każde z Was sobie wyobraża kwestie wiary i praktyk religijnych, także u dzieci.
Klaro, bardzo chciałam Ci coś napisać. Mam nadzieję, że nasza dyskusja Cię nie wystraszyła ani nie zniechęciła. Jest faktem, że Andrzejowa zamieszcza naprawdę sensowne, dające do myślenia komentarze i to, co napisała Tobie jest do przemyślenia dla nas wszystkich chcących żyć w małżeństwie. Mam nadzieję, że wiesz, że głosy z forum jakiekolwiek by nie były są głosami z forum. Decyzja (jakakolwiek by nie była) należy do Was obojga, bo to Wy wzajemnie poznajecie się w realu. Ja życzę Ci by była to decyzja podjęta w wolności i na spokojnie, a najlepiej by była na spokojnie przemodlona. Jak napisała wierna pod… Czytaj więcej »
Cześć Aniu, nie, niezniechęciła, przeczytałam 2 dni temu komentarz, ale mam dużo na glowie i nie mialam czasu na sensowną odpowiedz. Tak, trochę się boje, że jak sie z nim rozstanę bedę sama. Nie wstydze sie do tego przyznać. Jestem tylko człowiekiem, który nie chce być sam. To nie znaczy, że nie czuje nic. Nie strach mnie przy nim trzyma tylko to, że widzę, że jest dobrym facetem i chce dać mu szansę. Dla mnie to tez jest nowość pracować nad związkiem, docierać się. Moj wczesniejszy chłopak (co niektorzy kojarzą moją drame) katolik siedzący w pierwszym rzędzie, w kosciele mnie… Czytaj więcej »
z tego tez powodu ja katolikom poprostu nie ufam. Zawsze mi sie wydaje, że coś mają za uszami. Mój obceny facet (tak mi sie zdaje) To jest prostolinijny, normalny chlopak, który wie czego chce. Nie pieści się, nie niunia nie filozofuje, nie ocenia, nie mądrzy się (jak mój ex). Czy jezeli szanuje mnie i innych, dba o mnie, odnosze wrazenie, że będzie świetnym ojcem, to mam go zostawić bo z kościołem ma na bakier? Sumienie mówi mi nie.
Masz rację Klaro: wszyscy katolicy i niekatolicy mamy „coś za uszami”. Każdy człowiek jest grzesznikiem niezależnie czy to uznaje czy nie.
A pytasz nas czy masz tego „faceta”(jak to sama określiłaś) zostawić czy nie?? To pytanie nie powinno być stawiane tutaj na forum…nikt nie podejmie odpowiedzialności za twoje decyzje. To Twoje życie i Twoje konsekwencje..chociaż dobrze,że modlisz się…myślę,że za jakiś czas dostaniesz odpowiedź co dalej, ale obyś tylko umiała właściwie rozeznać. Stawka idzie o wielką sprawę jaką jest Twoje życie wieczne, ale wczesniej: to życie doczesne, które jest bardzo ważne.
Życzę powodzenia, roztropności i odwagi…I radości mimo wszystko 🙂
Droga Andrzejowo, tak zadalam to pytanie, ale bardziej retorycznie 🙂 nie oczekuje od nikogo tutaj odpowiedzi i napewno jaka by nie była nie bede sie nia sugerować 🙂 Mam swoją glowe i swoj rozmum, ale każdą uwagę przyjmuję. Fajnie poznać czyjes zdanie z zupełnie innej perspektywy. Oczywiście, że sie boje i czasem mam wątpliwości, bo wiem, że przedemną poważne decyzje, ale cóz. Zycie jest jedno, trzeba iść do przodu i brać za siebie odpowiedzialność.
„Za uszami” można mieć, nie przedkładałabym jednak katolickich poglądów danego mężczyzny nad jego kulturą osobistą, szacunkiem do innych czy problemem używek (a w Polsce wielu przesadza chociażby z piciem, bo taka jest kultura – alkohol pity do omdlenia na weselu ślubnym itp.). Niestety, może i nie jest to popularna opinia, ale wybrałabym kulturalnego „faceta” bez nałogów będącego trochę dalej od Kościoła niż „gorliwego” katolika pijącego , agresywnego, przeklinającego – a takich jest napraawdę wielu (zwłaszcza w dojrzalszym wieku). Warto się zastanowić, kto wówczas bardziej daje świadectwo poprzez swoje życie…
Jak dla mnie świadectwo to jest dowodem na to ,że Bóg zawsze daje nam to co najlepsze jest dla nas niezależnie od intencji . Jednym daje po jednej nowennie innym po roku jeszcze innym po kilku latach jest to wielka tajemnica . To tak jak z uzdrowieniem , jedni są uzdrowieni odrazu inni po kilkunastu nowennach inni dostają nagrode dopiero w wieczności, jednak Bóg zawsze nas wysłuchuje tylko nie zawsze nam może dać to co my chcem,bo On widzi dużo wi3cej niż my sami. Jezu naucz nas ufać Ci w każdej sytuacji w jakiej się znajdujemy.
Pełna zgoda meno. Rzeczywiście, czasem trudno to przyjąć, ale tak jest. Dlatego warto dać sobie czas, by w ciszy i spokoju Bogu zaufać, a przynajmniej wyznać, że chce Mu się tak całkowicie zaufać.
Piękne świadectwo, wiara czyni cuda. Skłaniam się ku temu by samemu odmówić NP
Marcin nie odkładaj tego ani dnia dluzej ,po prostu od jutra zlap za różaniec ,na pewno nie pozalujesz ,tylko ostrzegam NP uzaleznia ,jak raz odmowisz już nie przestaniesz .Ciagle będą intencje się nasuwaly.
Marcin, jeżeli to czytasz to dziś zaczyna się kolejna akcja robimy pompejankę z Ojcem Szustakiem. To ogromne umocnienie modlić się z rzeszą ludzi. wpisz na youtube robimy pompejankę langusta na palmie. Do znalezienia też na fejsie na profilu langusty na palmie.
Wspaniale zaufanie Panu Bogu, Chwała Panu!
Bardzo, bardzo dziękuję Ci za to świadectwo. Ja teraz jestem w bardzo trudnej sytuacji, czuje sie jakbym była w matni , jakby świat się zawalil… dajesz mi nadzieję i jesteś przykładem, że Bóg działa po swojemu i wie co dla nas jest najlepsze. Chwała Mu za to!!! I naszej Matence… życzę Ci wszystkiego co najlepsze Niech Maryja Cię prowadzi
Piękne świadectwo.
To co opisałas odnośnie powrotu, to jakbym widziała Siebie. Tez zaczynam powoli myśleć, że do mnie pomoc nigdy nie nadejdzie, wręcz czuje, ze wszystko w życiu działa przeciwko mi.
Czytając twoje świadectwo nabrała nadzieji, choć walczę ze swoją cierpliwością.
Dużo Dobrego Ci zycze. Niech Matenka ma Ciebie w swojej opiece
Nigdy nie próbowałem Nowenny Pompejańskiej, to wszystko jest dla mnie nowe,mam problem z najdrobniejszą nawet modlitwą i tak naprawdę nigdy się nie modlę. Nie wiem już co robić,mam w sobie taki brud i gnój ,że sam już dawno siebie skreśliłem.
bzdura. nie można siebie skreślać. ks pawlukiewicz powiedział, że nawet, jeśli jesteś na dnie dna, to Pan Jezus jest pod tobą, na jeszcze większym dnie, żeby wypchnąć cię na powierzchnię. nie słuchaj głosu w swojej głowie, że nie zasługujesz na Pana Jezusa. On jest lekarstwem. Nie módl się wyszukanymi modlitwami; po prostu mów do Jezusa. Jest nawet takie powiedzenie: mów, Panie, bo sługa Twój słucha. coco jambo i do przodu! :*
Też modlę się o uratowanie mojego związku.. I z każdym dniem brak mi nadziei chociaż wewnątrz zaczynam czuć spokój ale bardziej na zasadzie zrezygnowania niż nadziei..
Przepiękne świadectwo! Jestem w podobnej sytuacji, no może bardziej skomplikowanej życiowo ale reszta się zgadza. Też mam wrażenie, że odklepuję różaniec całkowicie bezmyślnie, jestem nieobecna zamiast się na nim koncentrować i niby mam intencję, niby powierzam mój los Jemu ale początkowo gdzieś w głębi chciałam żeby pomógł ale według mojego scenariusza. Tak bardzo bym chciała doczekać momentu, gdy też będę mogła dać inny takie świadectwo.
Piękne swiadectwo i tak jakbym to ja pisała. Dzisiaj właśnie pomyslalam , że ufam A z drugiej strony sama walczę j wtedy kolejny ból i łzy A relacja się nie zmienia.
Ks A.Pelanowski powiedział w jednej z konferencji żeby nie robić sobie bożka z drugiej osoby bo to nie onajest tak napraedę sprawcą naszego szczęscia ,i dobrze zrozumieć co to jest tak naprawdę szczęście czy to w związku czy w życiu ,Jeżeli poznamy w pełni miłość Bożą to zrozumiemy że to jest prawdziwe szczęście być z Nim z a drugi człowiek dodatkiem abo dopełnieniem
Piekne świadectwo. Z Panem Bogiem.