Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Arek: Awans

0 0 głosów
Oceń wpis

Minęło już sporo czasu od momentu w którym odkryłem nowennę pompejańską. Najwyższy czas zrealizować obietnicę którą składamy Maryi w drugiej części tejże nowenny i podzielić się swoimi doświadczeniami z tą niesłychanie potężną modlitwą.

Do tej pory zdążyłem odmówić już cztery nowenny. Wcześniej nigdy nie miałem zwyczaju codziennej modlitwy. Mimo iż chyba od zawsze byłem osobą wierzącą to pomysł przeznaczania około godziny dziennie na modlitwę był dla mnie bardzo odległy. Tak naprawdę już nie wiem skąd dowiedziałem się o tej nowennie, może przeczytałem gdzieś o niej a może było to jakieś natchnienie, tego zwyczajnie nie pamiętam. Pamiętam za to że przyszła ona w bardzo dobrym momencie.

W trakcie odmawiania swojej pierwszej nowenny (tak, minęło już trochę czasu – stanowczo zbyt długo odkładałem napisanie świadectwa) byłem podchorążym jednej ze szkół oficerskich. W tym czasie ważyły się losy długo oczekiwanego przeze mnie awansu na wyższy stopień wojskowy i to właśnie w tej intencji odmówiłem swoją pierwszą nowennę. Moje szanse niestety nie prezentowały się najlepiej. Na szkołach wojskowych warunkiem zdobycia wyższego stopnia jest zdanie sesji egzaminacyjnej w pierwszym terminie, a także brak jakichkolwiek kar dyscyplinarnych. Tak się złożyło, że czekała nas jak się później okazało najtrudniejsza sesja spośród całego toku studiów. W czasie zdawania egzaminów kilkukrotnie miałem sytuacje, w których ocierałem się o niezaliczenie i myślę że są one warte wspomnienia bo są one dobrym przykładem na interwencję Maryi w mojej intencji dlatego przedstawię te trzy moim zdaniem najważniejsze.

Pierwszą z nich był egzamin z jednego z przedmiotów inżynierskich który był moją słabą stroną. Byłem pewien obaw o jego zaliczenie, tym bardziej że jego wykładowca był w tamtym czasie bardzo nieprzychylny mojej osobie (to jak jego nastawienie do mnie się zmieniło zdecydowanie zasługuje na odrębne świadectwo). Tym razem towarzyszyła mi ogromna determinacja jakiej wcześniej jeszcze nie doświadczyłem a skomplikowany materiał chłonąłem szybciej niż zwykle. Bardzo mi też pomógł mój przyjaciel, który bardzo sprawnie wytłumaczył mi pewne zagadnienia które miały być na egzaminie. Efektem było to, że jako osoba wybitnie niewybitna w tej tematyce… zdałem z najlepszym wynikiem z całej grupy.

Kolejnym przykładem była sytuacja w której musiałem nadrobić u wykładowcy (z innego przedmiotu) parę zaległości aby być dopuszczonym do egzaminu końcowego. Do samego egzaminu było jeszcze sporo czasu więc uznałem że nie ma potrzeby się z tym śpieszyć. W pewnym momencie coś mnie jednak tchnęło żeby iść teraz w tym momencie do tego wykładowcy i nadrobić co było do nadrobienia. Po dotarciu do niego okazało się że przyszedłem do niego w ostatnim możliwym dniu, gdyż później miał zaplanowany wyjazd i byłby przez dłuższy okres niedostępny a ja pozostałbym z dwóją na koniec i nie zaliczyłbym sesji.

Ostatnia sytuacja miała miejsce w przedostatni dzień sesji. Byłem przekonany że wszystko jest już za mną. Postanowiłem jednak się upewnić i sprawdzić w indeksie elektronicznym czy aby na pewno wszystko było w porządku… i okazało się że jednak nie było. Ku mojemu zaskoczeniu zauważyłem że mam niezaliczony w-f co oznaczało że nie zdałem sesji, a moja intencja była niewysłuchana. To było ogromne zaskoczenie ponieważ byłem przekonany że jestem rozliczony z tego przedmiotu. Byłem naprawdę wściekły i prawdę mówiąc nawet bliski bluźnienia Bogu i Maryi za to niepowodzenie. Ostatkiem sił powstrzymałem się jednak od tego, poza tym sesja kończyła się dopiero następnego dnia. Postanowiłem zawierzyć jeszcze jeden raz, jeszcze ten jeden dzień. Ostatniego dnia sesji poszedłem do wykładowcy z wychowania fizycznego wyjaśnić z czego wynika ta ocena. Okazało się, że podczas egzaminów sprawnościowych (które na szkołach wojskowych są zdawane w ramach każdej sesji) nie została mi zaliczona jedna konkurencja (wykładowca stwierdził że niepoprawnie wykonałem jedno z ćwiczeń, chociaż mi wydawało się że zrobiłem je dobrze). Poprosiłem w takim razie o jeszcze jedno podejście, nawet w tej chwili aby udowodnić że umiem wykonać to ćwiczenie (góra 10 min. roboty dla tego pana), on jednak nie miał ochoty dawać mi kolejnej szansy. Wyszedłem od niego załamany, miałem jednak jeszcze ostatnią deskę ratunku. Podszedłem do innego wykładowcy (też wuefisty, ale wyższego stopniem i rangą) z którym miałem bardzo dobry kontakt i poprosiłem go o pomoc w tej sprawie. Po jego krótkiej interwencji przedmiot był zaliczony a ja nawet nie musiałem wykonywać tego ćwiczenia, chociaż byłem na to przygotowany.

W końcu udało mi się uzyskać swój upragniony awans a ta seria z pozoru drobnych zdarzeń daje mi do zrozumienia że bez pomocy z góry pewnie nie dałbym rady tego osiągnąć.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Dorota
Dorota
23.08.19 23:13

Super świadectwo!!! Bardzo podnosi na duchu. Dzięki wielkie. Życzę Ci wszystkiego najlepszego w tym trudach wojskowych. Bożej Opieki.

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x