Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

List od Marty: Jak uwierzyć?

5 2 głosów
Oceń wpis

Chciałabym podzielić się z Wami nie tylko moim świadectwem, ale też pewną historią, która daje mi nadzieję na to, że Bóg działa w naszym życiu na wiele różnych sposobów. Jeśli chodzi o nowennę pompejańską odmówiłam ich sporo w różnych intencjach.

Pamiętam jak rok temu byłam w związku i zachorowałam. Wtedy leżąc w łóżku zaczęłam ją odmawiać. Byłam kilka miesięcy po zakończeniu studiów, jednak na obronę nie miałam czasu, siły ani chęci. Odwlekałam to ile się dało. Będą z ówczesnym chłopakiem B. stwierdziłam, że odpuszczam obronę. Wolałam się z nim spotykać i spędzać czas.

Jednak tak się stało, że podczas odmawiania tej nowenny związek się rozpadł. Nie przeżywałam tego tak bardzo, ponieważ byłam na depresancie. Postanowiłam skupić się na czymś, żeby zbytnio nie myśleć. Skupiłam się na pisaniu pracy licencjackiej. Prawie codziennie pisałam po trochu i nawet nie wiem kiedy ją skończyłam. Wykorzystałam wszystkie możliwe terminy i obronę miałam prawie po roku od zakończenia studiów, a dokładnie w kwietniu 2016r. Obroniłam się na 4 :).

W grudniu 2015 r. czułam się na tyle dobrze, że postanowiłam odstawić depresant. Myślałam, że bez niego sobie nie poradzę, a jednak dałam sobie radę na obronie. W trakcie pisania pracy zaczęłam odmawiać nowennę za B. za to by się odnalazł. Krótko przed moja obroną odezwał się do mnie i zaczęliśmy na nowo związek. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony myślałam o tych wszystkich świadectwach o nawróceniu, wewnętrznej przemianie, a z drugiej miałam obawy czy B. się zmienił. Wszystko było ok (zaledwie trzy miesiące) do czasu, gdy mu powiedziałam, że chce poczekać ze współżyciem do ślubu. Nie zaakceptował tego i się rozstaliśmy. Depresja z nerwicą mi wróciły. Od stycznia miałam małe objawy powrotu, ale jakoś sobie radziłam. Teraz wszystko się nasila i szczerze straciłam wiarę w to, że uda mi się z tego wyjść, bo jest coraz gorzej.

Chciałam jeszcze opowiedzieć krótko historię, jak zaczęłam odmawiać nowennę i wróciłam do Boga. Otóż kiedy kilka lat temu byłam w kompletnym dołku i nie miałam od nikogo pomocy pomyślałam o pewnym księdzu. Zapamiętałam go z czasów gimnazjum (obecnie mam 24 lata), kiedy przygotowywałam się do bierzmowania i ,,przypadkiem” trafiłam na niego podczas spowiedzi św. Podniósł mnie wtedy na duchu i wlał w serce tyle wiary i optymizmu. Po spowiedzi zapamiętałam nazwisko księdza i stwierdziłam, że będę się u niego spowiadać. Nie był z mojej parafii. Wyszło tak, że już na niego nie trafiłam, a zaś odeszłam od Boga.

W pewnym momencie przybita życiem zaczęłam szukać księdza w internecie, ponieważ chciałam z nim porozmawiać. Znalazłam informacje o parafii, w której on przebywał, ale nie pojechałam. Brakowało mi odwagi. Poszłam po pomoc do psychologa. Pamiętam jak w okresie przedświątecznym, w którąś niedzielę poszłam do Kościoła na mszę i własnym oczom nie wierzyłam, kiedy na ambonę wyszedł ksiądz, żeby poprowadzić mszę. Tak, to był dokładnie ten ksiądz, którego szukałam. Był u nas gościem i miał poprowadzić trzydniowe rekolekcje. Wzięłam w nich udział.

Pamiętam, jak mówił, że Bóg może uleczyć w każdym z nas to chore dziecko, które w sobie nosimy. Że Koronka do Bożego Miłosierdzia to koło ratunkowe i mamy się go chwytać, kiedy brakuje sił. Miałam wrażenie, że mówi do mnie. Nie nie poszłam do niego po mszy i rekolekcjach chociaż bardzo chciałam, ale znowu brakowało odwagi. Chciałam opowiedzieć mu o tym, co mnie męczy, wyspowiadać się. Chciałam opowiedzieć o tym, że szukałam księdza, a tak naprawdę to on znalazł mnie. Po tych kazaniach zaczęłam odmawiać koronkę, przystąpiłam do spowiedzi przed świętami i dałam radę odmówić moja pierwszą w życiu nowennę chociaż wcześniej nie wytrzymywałam. Może jeszcze będzie mi dane spotkać się z tym księdzem i opowiedzieć mu o tym cudzie, bo sprawił, że znowu zbliżyłam się do Boga, a nic o tym nie wie.

Pomimo, że Bóg działa w moim życiu, co widać gołym okiem, nie wiem dlaczego, nie czuję więzi czy głębi w tej relacji. Idąc do spowiedzi nie czuję tej ulgi, jak kiedyś, a przyjmując Komunię Św. mam wrażenie, że na nią nie zasługuje, że nie powinnam jej przyjmować. Mam wrażenie, że nawet po spowiedzi nie jestem w stanie łaski uświęcającej. Nie wiem czemu tak jest. Wszystko się zaczęło, odkąd zaczęła się pojawiać depresja.

Na koniec chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy składają tu swoje świadectwa. Niekiedy nie wiem w jakiej modlić się intencji, a niektóre świadectwa stają się dla mnie inspiracją. Jeszcze raz Wam dziękuję, bo dzięki tym świadectwom trzymam się na nogach 🙂

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x