Pierwszą nowennę pompejańską odmówiłam około trzy miesiące temu. Wtedy podzieliłam się swoim pierwszym świadectwem. Mimo że moja intencja nie została spełniona, nadal próbowałam odmawiać kolejne nowenny.
Niestety, nie udawało mi się ich dokończyć. Moja pierwsza prośba skierowana do Matki Boskiej dotyczyła powrotu mojego byłego chłopaka. W tamtym czasie wydarzyło się wiele małych cudów – między innymi mój były bez zapowiedzi zaczął odwiedzać moich rodziców.
Chciałam go zobaczyć i porozmawiać. Czasem wydawało mi się, że wszystko wraca do normy, a czasem brakowało mi już sił. Pomimo to trwałam w nadziei. Podjęłam nawet duchową adopcję dziecka i w tym samym czasie moja siostra zaszła w ciążę. Modliłam się: „Jeśli mamy być razem, niech nasze drogi się zejdą, jeśli nie – niech Bóg postawi na mojej drodze kogoś innego”. Niestety, nie potrafiłam dokończyć żadnej z tych modlitw.
Często odwiedzałam święte miejsca, prosząc Boga i Matkę o znak. Były chłopak pisał, że być może się spotkamy, ale nie jest pewien, czy się na to zdecyduje. Potem mówił, że czeka, aż skończy ze sobą albo z pracą. Martwiłam się o niego coraz bardziej. Rozpoczęłam nawet nowennę do Matki Rozwiązującej Węzły. W końcu poczułam, że nie radzę sobie z tym wszystkim – zaczęłam mieć objawy depresji. Mniej jadłam, nie mogłam spać. Pewnego dnia, w świętym miejscu, zauważyłam, że zniknął różaniec, który leżał przy źródełku. Bardzo to przeżyłam. Następnego dnia dostałam wiadomość od mojego byłego: „Słuchaj no nie będę udawał, nie jest w porządku . Nie kontaktujemy się już. Cześć.”
Byłam przerażona. Nie wiedziałam, co się dzieje. Napisałam długą wiadomość, w której pytałam, dlaczego tak postępuje i co zrobiłam źle. Jego odpowiedź była dla mnie ciosem: „Rzygam tym wszystkim, robiłem to specjalnie, żebyś poczuła się, jak ja wtedy. Teraz mam kobietę, która mnie kocha i akceptuje. Nie chcę mieć z tobą kontaktu.” To był dla mnie ogromny szok. Nie wiedziałam, jak zareagować. Próbowałam zrozumieć, co się stało, skoro zawsze się o niego martwiłam.
W tamtym czasie zaczęłam wątpić w Boga. Zaczęłam zadawać pytania: „Dlaczego ja? Co zrobiłam źle?”. Jednocześnie zaczęłam modlić się do św. Rity. Zdecydowałam się na spowiedź, pierwszy raz od pół roku. Pamiętam księdza, który powiedział: „Krzywda bardzo boli, ale wybaczajcie, bo nie wiedzą, co czynią”. Po przyjęciu Eucharystii poczułam się lepiej.
Krótko potem poznałam niezwykłego chłopaka. Czekałam na niego w parku, modląc się na różańcu. Kiedy napisał, że się spóźni, nie miałam pretensji. Gdy się spotkaliśmy, wręczył mi różę i przeprosił za spóźnienie. Czułam, że to znak od Matki Bożej Różańcowej. Potem otworzył mi drzwi do samochodu i zabrał do restauracji. Podczas zamawiania podeszła do nas kobieta z dwoma bukietami i poprosiła, żeby wybrał ten piękniejszy dla mnie. Gdy wręczył mi bukiet, ta kobieta życzyła nam szczęścia.
Byłam pod wrażeniem jego troskliwości, nawet okrył mnie swoją kurtką, kiedy wyszliśmy na chłodne powietrze. Później, kiedy rozmawialiśmy, opowiedziałam mu o swoich problemach zdrowotnych. On z kolei powiedział, że stracił dwa palce w wypadku. Byłam w szoku – nie zauważyłam tego wcześniej, a on potrafił spokojnie powiedzieć, że kiedy obudził się po wypadku, cieszył się, że żył, a pielęgniarka powiedziała mu: „Został ci jeden palec na obrączkę”.
Nie wiem, czy go kiedykolwiek jeszcze spotkam, ale to spotkanie było dla mnie niezwykłe. Zrozumiałam, że Bóg wysyła mi ludzi, którzy są jak anioły. Dzięki temu wiem, że pewnego dnia będę mogła powiedzieć: „Jestem naprawdę szczęśliwa”.
Zobacz podobne wpisy:
Sylwia: Miłość dla bliskiej osoby
Mateusz: Miłość i praca, które nadeszły
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański