Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Wiara: Przebudzenie męża

3.7 3 głosów
Oceń wpis

O nowennie pompejańskiej zawsze myślałam jako o ostatecznym ratunku. „Kiedy ja nie podołałam, kiedy mojej ludzkiej mądrości i sił nie wystarczy odwołam się do Niebios”. Zawsze tak głupio jesteśmy zadufani w sobie. Nie chcemy zwrócić się do Boga tylko działamy na własny rachunek i zbyt długo czekamy jak sprawy przybiorą najmroczniejsze barwy.

Była to moja pierwsza nowenna pompejańska i pierwsza za męża. Od ponad dwóch lat zmagał się sam ze sobą – ze swoim brakiem wiary w siebie, miłości do siebie. Negował swoje umiejętności, wiedzę, zalety, nawet te, którymi niezaprzeczalnie się odznaczał w oczach innych. Zawsze był taki radosny, odważny, kreatywny i pewny siebie. Nie rozumiałam tego. Nie wydarzyło się też nic w jego życiu aby na tej podstawie mógł tak siebie postrzegać. Wiem, że myślał o tym by skończyć z sobą. Jego stan psychiczny boleśnie odznaczał się na naszym małżeństwie.

Mnie brakowało już sił, cierpliwości. Byłam samotna. Rozmawiałam z nim tyle razy. Próbowałam podejść do niego i jego problemu na różne sposoby. Czasem po dobroci, czasem po złości. Od razu też zostało wdrożone leczenie psychiatryczne, farmakologiczne i psychoterapeutyczne, które jednak nie przynosiło zauważalnych zmian. W końcu rozpoczęłam nowennę pompejańską i to dzień po drugiej rocznicy ślubu (tak, pierwsze dwa lata małżeństwa, w tym podróż poślubna upłynęły w takim smutku, rozczarowaniu i apatii).

Nie często modliłam się na różańcu, nie była to preferowana przeze mnie forma modlitwy. Matka Boża nie zwlekała z pomocą, bo już 3/5 dnia modlitw (nie pamietam dokładnie, ale zaraz na początku) zauważyłam znaczące zmiany w zachowaniu męża. Sceptyczni powiedzą, że to dlatego, że w tym okresie nastąpiła zmiana dawki lekarstw psychiatrycznych. Jednakże takich zmian w okresie 2 lat było wiele, w tym na mocniejsze- wszystkie kończyły się fiaskiem. Ja nie wierzę, ja wiem, że Matka Boska się nad nim i nade mną ulitowała. Parę dni po zakończeniu pompejanki usłyszałam od niego: „jestem szczęśliwy”. Jestem za to ogromnie wdzięczna. Leczenie dalej jest kontynuowane- nie po to Bóg dał rozum, żeby z jego osiągnięć w dziedzinie medycyny nie korzystać.
Oczywiście życie nie stało się kolorowe i nasze małżeństwo nie jest wolne od problemów. Jednakże jesteśmy w stanie się z nimi zmierzyć razem. Mój mąż wreszcie się „przebudził”.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:

Zobacz podobne wpisy:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Elżbieta
Elżbieta
23.09.24 13:24

Chwała Panu, dziękuję za świadectwo

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x