Mój pierwszy kontakt z Nowenną Pompejańską był przypadkowy i taka sama była intencja, jakby na „wypróbowanie”. Modliłam się w sprawie związanej z pracą. I wszystko to, co w moim odczuciu mogło nie wypaść tak, jak bym chciała – poszło gładko i bez specjalnych trudności.
Drugą nowennę odmówiłam o powrót do zdrowia mojej siostry, która nieoczekiwanie doznała zawału serca i trafiła do szpitala. Sytuacja była poważna, ale siostra wyszła z tego dość dobrze. Wprawdzie całkowicie zdrowia nie odzyskała, bo siłą rzeczy to co się stało nadwerężyło jej organizm, lecz mimo to funkcjonuje normalnie i nie ma większych kłopotów ze zdrowiem. W ubiegłym roku rozpoczęłam kolejną Nowennę, gdyż w moim życiu zaczęło się dziać wiele przykrych rzeczy za przyczyną dwóch dwulicowych i bardzo przebiegłych osób z pracy. Żeby było ciekawiej jedna z tych osób wiele mi zawdzięczała. Długo by opowiadać. Powiem tylko, że długi czas bardzo im pomagałam. Byłam nauczycielem, szkoleniowcem, kołem ratunkowym w niespodziewanych sytuacjach, darmową pomocą i wsparciem w wielu trudnych sprawach. I jak to zwykle bywa, ponieważ można było na mnie polegać wykorzystywano to bez oporów. A ja nie oponowałam, bo uważałam, że człowiek nigdy nie wie czy w którymś momencie życia sam nie będzie potrzebował pomocy.
Nadszedł jednak moment w którym boleśnie przekonałam się, że okazane komuś dobro niekoniecznie spotyka się z takim samym odzewem. W okresie tym potrzebowałam wsparcia ze względu na zdrowie. Bardzo słabe zdrowie. Co wszystkim było wiadome. To co przeżyłam, w tamtym czasie wiem tylko ja. Miałam wszystkiego dość. Byłam kłębkiem nerwów. Nie mogłam spać, ani skupić się na czymś. Moje myśli wciąż krążyły wokół zdarzeń, z którymi nie miałam już siły walczyć. W pierwszej chwili zawładnął mną gniew, następnie rozgoryczenie, później chęć odpłacenia „pięknym za nadobne”. Jednak ten tok myślenia szybko wyparło: zniechęcenie, smutek i żal. Ogromny żal. Bo dobro, które dawałam zostało zapomniane. Wtedy nastąpił we mnie przełom. Pomyślałam, że zamiast tracić siły na niepotrzebną walkę, lepiej znaleźć inne rozwiązanie. Postanowiłam „odpuścić” i pójść inną drogą. Póki co jednak stałam się biernym obserwatorem wydarzeń i czekałam na to, co dalej nastąpi. W kontaktach, które siłą rzeczy były nie do uniknięcia, starałam się być zachowawcza i wyjątkowo spokojna. W tym okresie, etapami wytyczałam sobie nowo postawiony cel i do niego dążyłam, nie przejmując się już tym, co zaszło. Zrzuciłam z barków nie swój balast.
Zauważyłam, że osobę tą bardzo zbiło to z tropu i mocno zaskoczyło. Zaczęły się też problemy w pracy, bo wszystko się „posypało”. Właśnie wtedy zaczęłam też odmawiać Nowennę Pompejańską. Tym razem w moich własnych sprawach. Prosiłam Matkę Boską Pompejańską o wewnętrzny spokój i pomoc w trudnych sytuacjach. Powoli elementy zaczęły się układać. A to: za przyczyną nieoczekiwanych zbiegów okoliczności, bezproblemowego załatwienia czegoś, co mogłoby sprawić kłopot, bądź rozwiązania, które przychodziło jakby samo z siebie itp. Czułam też w sobie mniejszy natłok myśli. I wtedy zaczęły się dziać co najmniej zaskakujące rzeczy. A to: impuls który podpowiedział mi, żeby zajrzeć do skrzynki pocztowej, chociaż nie robię tego zbyt często, a tam było wezwanie, którego termin przypadał na następny dzień rano, i przegapienie go miałoby dla mnie bardzo niekorzystny skutek. A to: sytuacja, gdy czekałam na bardzo ważne spotkanie, które wiązało się z istotną dla mnie decyzją, a nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie mam się udać, chodziłam od jednej do drugiej osoby i wciąż byłam odsyłana w kolejne miejsce, a wyznaczony czas spotkania nieubłaganie się zbliżał. I nagle…..osoba ta nadeszła na wprost mnie – stojącej w holu, zdezorientowanej całą tą sytuacją i zaskoczonej, bo chyba tylko przypadek (???) pomógł.
Później była ta bardzo ważna dla mnie rozmowa. Okazała się spokojna, niestresująca i w jakiś stonowany, urzędowy sposób dość miła. Dodam, że z bardzo dobrym dla mnie wynikiem. Od tego czasu wszystko zaczęło się układać. Może nie w szalonym tempie, ale załatwianie kolejnych etapów spraw następowało bez większych problemów, i w miarę normalnie. To był TEN moment, gdy wiedziałam już, że robię właściwie. A dzisiaj – jest już finał. Poszłam swoją drogą. Inną niż miałam w planach wcześniej. Może mniej korzystną (także finansowo), lecz w moim odczuciu lepszą, bo nie umiałabym już pracować wśród takich ludzi. Modliłam się o spokój ducha i dobre poukładanie się moich trudnych spraw i otrzymałam to. Dzisiaj dziękuję za otrzymane łaski. Trzy Nowenny i trzy wysłuchane prośby. Czasami swoją energię i siły wkładamy w rzeczy, które do niczego nie prowadzą, a można je wykorzystać na naprawdę POTĘŻNĄ modlitwę. Zachęcam przynajmniej spróbować, a później być może będzie tak, jak w moim przypadku – kolejne intencje i kolejne otrzymane łaski.
Zadowolona z otrzymanych łask
Zobacz podobne wpisy:
Jakub: Podziękowanie Matce Najświętszej
Paweł: W drodze
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański