Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Magdalena: Walka i uzdrowienie

5 2 głosów
Oceń wpis

Witam, właśnie ukończyłam pierwsza pompejankę i wiem, że była to łaska od kogoś z góry. Kiedyś czytałam o skuteczności tej modlitwy, ale wydała mi się zbyt skomplikowana. Mam 32 lata, a już nie chciało mi się żyć. Latami nie chodziłam do kościoła, depresja po nieudanym związku, alkohol żeby zabijać smutki, brak partnera, dzieci a czas ucieka.

Nawet modlić się już nie umiałam, na ludzi się patrzeć nie mogłam, spadłam w dół. Nadszedł czas, kiedy nawet alkohol nie dawał mi przyjemności, byłam pusta. Pamiętam, że kiedyś już w rozpaczy krzyczałam „Jezu nigdy mnie nie zostawiaj!!” Nie wiem jak to opisać, pomyślicie, że zwariowałam, ale po prostu pewnej nocy przed pójściem spać zaczęłam słyszeć w głowie: „w imię Ojca i Syna i Ducha sw” i tak przez jakiś miesiąc. To było jak natręctwo jakieś, nadal nie mogłam się modlić, ale robiłam znak krzyża przed snem i nadszedł dzień, kiedy po prostu ktoś z góry rzucił różaniec jak koło ratunkowe tonącemu, bo nie wiem jak wytłumaczyć to, że po prostu naszła mnie myśl, żeby odmówić pompejanke za duszę czyśćcowe, bo kiedyś dużo o tym czytałam -ja która w żadnym postanowieniu wytrwać nie mogę i wtedy zaczęła się jazda….

Gdy wzięłam różaniec do ręki, ściskam go w pięści jakieś dziesięć min jakby coś mnie blokowało, wręcz taka złością, biłam się myślami, gdy zaczęłam pierwszy dziesiątek różaniec porwał się na trzy części. Modliłam się i skręcałam druciki, po czym dalej się urwał i tak przez kolejne dwa dni. Nie wiem jak logicznie to wytłumaczyć, przez kolejne dni rozważając tajemnice płakałam i się śmiałam, widząc swoje życie w zwolnionym tempie.

Nie modliłam się za siebie, a otrzymałam tyle łask. Te 54 dni to była walka, samo to, że wytrwałam, było cudem znając siebie. W czasie tej nowenny zmarł mój dziadek i przyśnił mi się, żeby się ze mną przegnać. Na każdym kroku wydawało mi się, że widzę małe cuda w moim życiu.

Nie wiem czy pomogłam jakiejś duszy, ale gdy zakończyłam nowennę wracając do domu z pracy zobaczyłam przepiękny czerwony zachód słońca w pełni, jakiego jeszcze nie widziałam. Wręcz oślepiał. Myślę że to dobry znak. Pozdrawiam Was i mówię „szczęśliwy ten, kto doświadczył siły tej modlitwy, bo Maryja już nie da o sobie zapomnieć” 🙂

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Liz
Liz
23.05.23 18:32

„i wtedy zaczęła się jazda…” Bo to nie była tylko Twoja walka, Magdaleno, ale i walka o Ciebie, sądzę 🙂

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x