Nie pamiętam, jak odszukałam nowennę pompejańską. W każdym razie zaczęło się od tego, że przepisane leki przez psychiatrę na depresję nie dawały mi normalnie funkcjonować. Miałam silne zawroty głowy, osłabienie, senność, brak koncentracji i wiedziałam, że nie dam rady ich brać. Załamana i zrezygnowana wpisałam w google frazę: uratuje mnie tylko modlitwa…
Gdy byłam na trzecim dniu odmawiania nowenny pompejańskiej, po nocnej zmianie, w domu (a nowennę odmawiałam w drodze z pracy i do pracy) po krótkim śnie (bo nie umiem spać w dzień) poczułam zgrubienie na czole o zabarwieniu lekko czerwonym, które bolało i ciągnęło, a średnica tej zmiany była duża- ok 3cm.
Po kolejnej nocy w pracy zmiana jeszcze bardziej bolała i podniosła się, a ja zrozpaczona zrobiłam sobie okład z ciepłego oleju rycynowego. Wchłonęła się po kilku godzinach, ale niestety kolejnego dnia obudziłam się ze zdrętwiałą połową górnej wargi. Dosłownie jak po zabiegu znieczulenia dentystycznego. Ku mojemu przerażeniu, w tym miejscu teraz chciała się utworzyć kolejna zmiana. Tak jakby pryszcz powiększony 5razy ciągnący skórę i nerwy z promienia 2-3cm. Płacząc zrobiłam kolejny okład.
Znów pomogło na to miejsce, a na następny dzień wrzód chciał się zrobić pod żuchwą po lewej stronie zaraz pod uchem. Nie pojechałam do pracy. Przypomniało mi się, że w poprzedniej pracy (pracuję w opiece) była osoba z ciężka chorobą zakaźną z ogromnymi wrzodami na czole, z których dosłownie ciekła ropa aż na ubranie.
Przypomniało mi się, że kiedy z koleżankami sprawdzałyśmy co to za choroba (bo nikt nam nie chciał powiedzieć) to okazało się, że ma straszliwy przebieg i nazwę, której nawet nie chcę pamiętać, a gorsza jest chyba tylko dżuma dymienicza. Skutkami jej są wrzody także na narządach wewnętrznych – u kobiet na rodnych. Zadzwoniłam z płaczem do koleżanki, a ona kazała mi w te pędy lecieć do lekarza.
Przypomniało mi się jak tamte ogromne wrzody u pacjenta musiał rozcinać chirurg i potrzebna była mega silna antybiotykoterapia. Pomyślałam, jak ja kobieta mam biegać po lekarzach z ropiejącym wrzodem jak wulkan na twarzy czekając aż mi coś urośnie wewnątrz ciała?
Wiedziałam, że w modlitwie dozwolona jest tylko jedna intencja, ale dołączyłam drugą o wyleczenie z tej potwornej choroby (nazwy nie chcę nawet przytaczać). Ostatni trzeci tworzący się wrzód wchłonął się sam. Dokończyłam całą Nowennę Pompejańską. Czasami zasypiałam przemęczona przy niej, czasami mówił za mnie głos z nagrania YouTube, a ja tylko w myślach. Czasami odmawiałam różaniec na palcach.
Proszę uwierzcie dla Matki Przenajświętszej, to też się liczy. Dziś śladu nie mam po zaczynającej się chorobie- robiłam RTG i badania. Nadal nie jestem okazem całkowitego zdrowia, nastroje depresyjne czasami powrócą w lekkim nasileniu. Ale codzienny różaniec daje mi siłę i spokój, i nie mam już myśli samobójczych, planuję przyszłość.
Nasza Królowa Polski Matka Jezusa zawsze pomaga w potrzebach kiedy się do niej zwracamy. Szczęść Boże
Zobacz podobne wpisy:
Emila: Z ufnością do Matki Bożej Pompejańskiej
List od Marty: Jak uwierzyć?
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański