Nasza droga o potomstwo trwała około 5 lat. Mnóstwo wizyt miesiąc w miesiąc.
Kontrole owulacji nieraz po 5 wizyt w miesiącu… zabiegi , operacje itp.
leki wszelkie możliwe dozwolone osobom wierzącym.
Wkoło nas w najbliższym otoczeniu wydawało nam się ze wszyscy zachodzą w ciąże i to od tak bez problemu.
Zaraz po ślubie dosłownie w pierwszym cyklu… to się wydawało tak nie realne.
Myślałam sobie ona nawet nie jest wierząca, nie chodzi do kościół a już zachodzi w ciąże, jak to jest.
Mamy własny duży dom, wybudowany z myślą o dzieciach … a tu żyjemy sami i o ironio przestajemy umieć zyc ze sobą… każde z nas próbuje zagłuszyć ból . Praca treningi , wyjścia … osobno . W naszym życiu wiele złego się podziało do tego stopnia ze nie potrafiłam wziąć różańca do ręki bo zalewałam się płaczem i głos mi stawał w gardle nie wiedziałam za bardzo co się ze mną dzieje czemu tak reaguje Ale ból jaki miałam w sobie wręcz mnie palił od środka żal, rozpacz wszystko tak skrupulatnie ukryłam pod maską wysportowanej uśmiechniętej kobiety, która udaje ze żyje pełnią życia.
Dzięki ogromnej wierze mojego męża uratowaliśmy małżeństwo dosłownie powiedział trzymaj różaniec ja będę mówić .
On odmówił sam nowennę pomejanska w chwili gdy ja byłam kompletnie zagubiona i nie chciałam go zauważać. On walczył o nasze małżeństwo z różańcem w ręku.
Z czasem i ja zaczęłam z głęboka wiara odmawiać z nim różaniec już z próśba o potomstwo.
O jak wielka moc ma ta modlitwa !! Matka Boska nie kazała nam długo czekać.
W niedziele miłosierdzia Bożego test Pokazał dwie kreski.
Niesamowite jest to ze jak już byłam w ciąży oglądałam zdjęcia w telefonie i obok zdj testu ciążowego z 2 kreskami było zapisane zdjęcie Jezusa miłosiernego, a konkretnie obraz Jezu Ufam Tobie. Myśle przecież ja nigdy takiego zdj nie zapisałam.
Niesamowity cud w naszym życiu to nasz syn. Ciąża choć trudna, przebiegła dobrze.
Po urodzeniu syn miał niewydolność oddechowa i wrodzone zapalenie płuc.
Odrazu go zabrali po kangurowaniu przez męża . Ja go widziałam 3 sekundy bo nie dawał rady oddychać samodzielnie. Był tak purpurowy – przeraziłam się.
Najpierw tlen było za mało -decyzja ze zostanie przewieziony karetka do innego sąsiedniego miasta na oddział intensywnej opieki. A ja zostałam sama gdzie indziej.
Potem cpap taka maska na buzi oddychająca za niego. Saturacja dalej spadała.. antybiotyki i czekanie. Co dalej….
Ja nie mogłam wchodzić na oddział intensywnej opieki bo nie byłam zaszczepiona na COVID …. Mąż miał certyfikat i to on w dalszym ciągu spędzał czas przy inkubatorze z naszym małym synkiem . Ja na schodach przed odziałem
Zalana łzami.
Myślałam, że to się nie dzieje naprawdę nie mi, przecież to wszystko nie możliwe, że Bóg Dał i co teraz zabiera, o jak mi się serce rozdzierało. Nic się nie liczyło byle by był z nami zdrowy.
11dni na intensywnej terapii w my w tym czasie zaczęliśmy 3 nowennę tylko ona nam dawała nadzieje i siłe.
Bóg nigdy nie zawodzi daje tyle ile go poprosimy . Syn na święta był z nami .
Teraz ma ponad rok jest niesamowicie zdrowy i piękny. Oczka jak węgliki jak się na Nie patrzy to jakby się patrzyło w oczy samego Boga i serce krzyczy o jak wielkie są twoje Dzieła Panie!!!!
Zobacz podobne wpisy:
Justyna: Dar potomstwa
Ewa: Nieutulone cierpienie
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Piękne świadectwo!