Kiedy się pobieraliśmy, wydawało nam się oczywiste, że chcemy i będziemy mieć dzieci. Niedługo po ślubie zaczęliśmy starania. Zaskoczyło nas, kiedy po roku dalej byliśmy we dwoje. Zaczęliśmy diagnostykę i spotkał nas ogromny szok, kiedy mąż otrzymał wyniki, w których ani jeden parametr nie był w normie. Jedynym pocieszeniem było, że jakieś plemniki są. Od lekarza usłyszeliśmy, że z takimi wynikami nie ma szans na naturalne poczęcie.
Rozpoczęliśmy trudną drogę leczenia niepłodności, jednocześnie cały czas modląc się o dzieci. Mimo, że wyniki męża poprawiły się, ciąży dalej było brak. Zaczęłyśmy odmawiać pompejankę z wielką nadzieją i dalej nic… Zmieniliśmy intencję i zamiast prosić o dziecko, modliliśmy się, żebyśmy byli dobrymi rodzicami. Zaczęliśmy zastanawiać się, czy może jesteśmy powołani do innego rodzicielstwa. Pytaliśmy Boga, jaką widzi dla nas drogę, ale nie było odpowiedzi. Towarzyszyła nam frustracja i złość na tę ciszę. W końcu zrozumieliśmy, że Bóg to nie maszynka do spełniania życzeń. Już nie modliliśmy się o dzieci, ani bycie dobrymi rodzicami. Próbowaliśmy oddać Mu, jak ma się to wszystko potoczyć i modliliśmy się słowami: „Pragniemy dzieci. Jezu ty się tym zajmij”. W tym samym czasie zaczęliśmy też modlić się za innych pompejanka. Wiemy, że za nas też się modlono (również pompejanką).
Zaczęliśmy rozważać adopcję. Nie towarzyszyła nam radość na myśl o tej drodze, raczej niepewność i poczucie straty. Po 6 latach bezskutecznych starań i wielu rozmowach wybraliśmy się do ośrodka adopcyjnego. Chociaż byliśmy świadomi, że to nie jest jak w filmach, gdzie śliczne zdrowe niemowlaki czekają na rodziców to rzeczywistość kompletnie nas zaskoczyła. Pani w ośrodku uświadomiła nas, że odkąd jest 500+ to zrzeczeń w szpitalu praktycznie już nie ma. Dzieci trafiają do systemu później, z interwencji, więc już „po przejściach”. Jeśli chcielibyśmy adoptować kilkuletniego malucha, to oznacza to co najmniej 4 lata czekania. Chyba, że jesteśmy otwarci np. na trójkę rodzeństwa, dziecko ze związku kazirodczego albo z innymi obciążeniami…
Po długich rozmowach podjęliśmy decyzję, że mimo wszystko zaczniemy kurs adopcyjny i zdecydujemy się na rodzeństwo, bo przynajmniej ryzyko zaburzeń więzi będzie mniejsze. Kiedy przymierzaliśmy się do kompletowania dokumentów, okazało się, że zaszłam w ciążę. Niestety straciłam ją na bardzo wczesnym etapie. Nie wiedziałam, czy mogę dać sobie przyzwolenie na żałobę po dziecku, które żyło tak krótko. Poprosiliśmy Pana, aby dał nam znać, jaka jest płeć dziecka, żebyśmy mogli nadać mu imię. Pismo Święte otworzyło się na fragmencie z księgi Jeremiasza o matce, która opłakuje śmierć swojego jedynego syna… Potem straciliśmy jeszcze dwoje dzieci i za każdym razem w Piśmie Świętym odnajdywaliśmy słowa otuchy. Raz fragment o uczniach z Emaus, który odczytaliśmy jako zapewnienie, że Jezus jest obok nawet gdy cierpimy i nie czujemy Jego obecności. Za trzecim razem księga Hioba. W rozważaniach do tej księgi przeczytaliśmy, że wszystkiego co Hiob stracił, dostał na koniec podwójnie (majątek, bydło itp.), jedynie dzieci tyle samo. Bo tych zmarłych dzieci tak naprawdę nie stracił na zawsze – spotka je w wieczności. Zrozumieliśmy, że tak naprawdę nie utraciliśmy naszych maluszków, tylko zyskaliśmy dzieci w niebie.
Niepłodność mocno odcisnęła się na naszym życiu. Było wiele trudnych momentów. Choćby kiedy w jednym miesiącu wśród bliskich znajomych i rodziny urodziło się w sumie ośmioro dzieci – z jednej strony chcieliśmy cieszyć się ich radością, a z drugiej każda kolejna „dobra nowina” wywoływała ogromny ból. Cierpieliśmy, gdy znajomym rodziły się już trzecie dzieci, albo kiedy koleżanka narzekała na „wpadkę”. Mocno dotknęła nas strata ciąży, w momencie, gdy gościliśmy w domu osobę z rodziny z niemowlakiem… Staraliśmy się radzić sobie z tym wszystkim, znajdując małe radości. Chodziliśmy wspólnie na kurs tańca, odkryliśmy podróżniczą pasję, spotykaliśmy się z przyjaciółmi. Wszystko po to, żeby mieć poczucie, że w tym czasie dzieje się też coś dobrego. W krytycznym momencie, gdy nasze sposoby radzenia sobie się wyczerpały i pojawiły się początki depresji, sięgnęliśmy również po pomoc psychologa. W tym trudny czasie również przyjaciele byli dla nas ogromnym wsparciem.
Z perspektywy czasu wiemy, że w leczeniu niepłodności bardzo ważne jest, by trafić na odpowiednią osobę, która pomoże znaleźć przyczynę. U nas problem był złożony, potrzeba było lekarzy czterech specjalności (androlog, ginekolog, endokrynolog, immunolog) i jak zlikwidowane zostały wszystkie przeszkody (niedoczynność tarczycy, insulinooporność i hiperandrogenizm, hiperprolaktynemia, złe parametry nasienia, czynnik immunologiczny, polipy macicy) zaszłam w ciążę w drugim cyklu starań.
Z początku drżeliśmy o każdy dzień ciąży. Pierwszy raz uwierzyłam, że może być dobrze, gdy na usg zobaczyłam maleństwo i usłyszałam bicie serduszka. Polały się łzy…. Najcudowniejsze było informowanie o ciąży wszystkich tych, którzy nam kibicowali i za nas się modlili. Tyle łez wzruszenia 🙂
Na koniec dostaliśmy jeszcze jeden znak miłości od Boga. Na porodówkę trafiłam dokładnie o godzinie, o której była odprawiana w Częstochowie msza w intencji o szczęśliwe rozwiązanie. Córeczce daliśmy na imię Joanna, co znaczy „Jahwe jest łaskawy” i każdego dnia przypomina nam o tej Bożej dobroci swoją obecnością. Wreszcie mieliśmy „te cudowne problemy” o jakich zawsze marzyliśmy: kolki, nieprzespane noce, totalne zmęczenie, brak chwili dla siebie. Z trudnymi początkami rodzicielstwa pomagała mam radzić sobie więź, jaką zbudowaliśmy przez ten długi czas oczekiwania oraz świadomość wielkiego cudu jaki się dokonał. Notabene jest nam trochę wstyd, że dopiero gdy nasze równie ukochane co wymagające dziecko ukończyło roczek, znaleźliśmy spokojny czas, aby napisać to świadectwo 😉
Chcemy dać nadzieję tym wszystkim parom, które przeżywają podobne problemy. Jest to niesamowicie trudne, ale warto zaufać, że Bóg ma w tym dla Was jakiś plan i nawet, kiedy wydaje się, że wszystko stracone i Was opuścił, on idzie tuż obok, jak z uczniami z Emaus.
Zobacz podobne wpisy:
Jakub: Podziękowanie Matce Najświętszej
Ewa: Nieutulone cierpienie
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Cudowne świadectwo daje nadzieje nie tylko kiedy ktoś czeka na dzieci ale tak ogólnie kiedy w życiu po prostu jest trudno, Pan idzie zawsze obok……wstrząsające kiedy to sobie uswiadomimy. Dzieki!
Piękne świadectwo.Chwala Panu.
Cudowne świadectwo. Chwała Panu! Najważniejsza jest bezgraniczna ufność.