Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Agnieszka: Szczęśliwe rozwiązanie

0 0 głosów
Oceń wpis

Będąc w ciąży z pierwszym dzieckiem odmawiałam nowennę pompejańską ponieważ panicznie bałam się porodu. Spokój jaki Matka Boża wlała w moje serce był nie do opisania. Ona była tam ze mną na porodówce, czułam jej obecność wtedy i bardzo pragnęłam żeby trzymała mnie za rękę przy drugim porodzie. Drugi poród był bardzo ciężki, ale czułam że wszystko będzie dobrze, że Matka Boża znowu jest ze mną i pomimo tylu trudności dam radę i Bóg pozwoli mi niedługo przytulić swojego synka – małego Wojownika Maryi. Nazwałam go tak ponieważ już wcześniej chciał pojawić się na świecie, ciąża była zagrożona 32 tydzień, wylądowałam w szpitalu z wizją porodu przedwczesnego. Leki rozkurczowe, antybiotyki, sterydy, leżenie i lęk o maleństwo czy taka ilość lekarstw mu nie zaszkodzi czy będzie zdrowy, czy urodzi się w terminie, płacz nerwy a przy tym nieustająca modlitwa. Pewnego już bardzo późnego wieczoru, trzymam różaniec w ręku i wyglądam przez szpitalne okno a w tej samej chwili widzę światełko, które wręcz oślepia. W tym samym momencie kiedy chwyciłam różaniec do reki i wyjrzałam przez okno, chmura odsłoniła księżyc, który swoim blaskiem dodał mi ogrom nadziei. Wiedziałam że to nie może być przypadek. Po 10 dniach modlitw w szpitalu, ciągłym kontynuowaniu nowenny wróciłam do domu. Z dnia na dzień czułam się co raz lepiej, że leżenie nie było już koniecznością. Urodziłam w 39 tygodniu, zdrowego synka 🙂 Po powrocie do domu ze szpitala to nie był jeszcze koniec doświadczeń. Moja starsza córeczka zachorowała poważnie, wylądowała w szpitalu na leczeniu gdzie do końca nie wiadomo co jej było a gorączka 40 stopni nie ustępowała. Znowu ogromny stres, lęk, strach, bezradność. Padam na kolana, chwytam za różaniec, modlę się, ale łzy ciągle napływają mi do oczu, strach nie odpuszcza. Na drugi dzień przy sprawdzaniu telefonu, różnych polubionych stron ukazuje mi się wers : Nie rozpaczajcie, tylko módlcie się! Wzięłam się w garść. Nie ustawiłam w modlitwach. Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie, słońce dopiero wschodziło i jego promienie przebijały się przez zasłonę w taki sposób, że tylko twarz Maryi na figurce stojącej na komodzie była tym słońcem oświetlona. Znowu dostałam od Niej znak, promyk nadziei i zapewnienie, że wszystko będzie dobrze. Za kilka dni córeczka wróciła do domu. Mam wrażenie, że Bóg zesłał to wszystko naraz bo chce mnie mieć bliżej siebie. Kiedy po wyjściu ze szpitala z zagrożonej ciąży było już lepiej, to moja modlitwa, rozmowa z Bogiem nie była już na pierwszym miejscu. Dlatego za jakiś czas córeczka zachorowała a Bóg i różaniec znów był na pierwszym miejscu. Teraz w tych trudnych czasach Maryja potrzebuje aby modlić się różańcem a Ona nas do Boga przybliży. W niej znajdziemy ukojenie w każdej trudnej chwili naszego życia. Nie ustawajmy w modlitwach, chwytajmy za różaniec niech Pan Bóg będzie w naszych myślach, rozmowach, czynach, obowiązkach zawsze na pierwszym miejscu. Nie tylko wtedy gdy dzieje się coś złego.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x