Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ania: Nowenna uratowała dzieciątko pod moim sercem!

0 0 głosów
Oceń wpis

Kiedy dowiedzieliśmy się z mężem o ciąży, obydwoje płakaliśmy ze szczęścia. Uczucie, że pod moim sercem budzi się nowe życie wzbudziło w nas wiele wspaniałych emocji. Szczęście to trwało krótko. Po miesiącu okazało się, że na początku ciąży zaraziłam się cytomegalią- wirusem , który choć dla mnie nie stanowił zagrożenia, jest śmiertelnie niebezpieczny dla dziecka. Od lekarza, który mnie prowadził dostałam informację, że najprawdopodobniej dojdzie do poronienia do 12 tyg. ciąży (w chwili, kiedy dowiedziałam się o wirusie byłam w 8 tyg. ), a jeżeli jakimś „cudem” tak się nie zdarzy, jest bardzo duże ryzyko, że dziecko urodzi się z poważnymi wadami, które tuż po urodzeniu mogą doprowadzić do jego śmierci lub poważnych niepełnosprawności. Nie muszę chyba pisać, co wtedy czuliśmy. Przepłakane kilka dni i nocy. Strach, że w każdej chwili może dojść do najgorszego. Nie mogłam siedzieć bezczynnie. Przypomniałam sobie, że kilka tygodni wcześniej natknęłam się w internecie na Nowennę Pompejańską, jednak wtedy odmawianie 3 razy całego różańca w ciągu dnia, przez 54 dni wydawało mi się zwyczajnie niemożliwe, czasami nie chciało mi się odmówić wieczornej dziesiątki Różańca… Teraz jednak było inaczej. Nie zastanawiałam się czy dam radę czy nie, po prostu poczułam coś w stylu powołania, że właśnie to muszę zrobić, modlić się Nowenną o moje Dzieciątko. Od razu, od pierwszego „Zdrowaś Mario” stałam się spokojniejsza, czułam, że powierzam Matce Bożej i jej Synowi moją sprawę. W modlitwie wspierał mnie mój mąż, z którym często odmawialiśmy różaniec i modliliśmy się razem, głęboko wierząc, że tego właśnie potrzebuje nasze wówczas kilkunastomilimetrowe Maleństwo.

Opatrzność Boża czuwała nad nami. Okazało się, że mimo, iż na wirusa cytomegalii nie ma leku, to lekarze chcą podjąć próbę leczenia, mimo że „lek” , który planowali mi podać nie ma udowodnionego działania i jest w fazie eksperymentu. Oczywiście zgodziliśmy się natychmiast. Zaznaczę, że mieszkamy w Niemczech, gdzie propozycja zakończenia ciąży ze względu na ciężką sytuację i duże ryzyko padła kilka razy, jednak nawet nie chcieliśmy o tym słyszeć. Trwaliśmy w modlitwie, a

Pompejanka towarzyszyła nam w domu, w szpitalu, w samochodzie w drodze do szpitala oddalonego o wiele kilometrów. 2 miesiące po otrzymaniu informacji o wirusie lekarze mogli sprawdzić czy wirus dostał się do dziecka przez łożysko i spowodował u niego szkody, choć już wcześniej wielokrotnie wykonywane USG nie wykazywało żadnych zmian. Na wyniki czekaliśmy długie 2 tygodnie. Byliśmy przygotowani na każdą informację, wiedzieliśmy, że bez względu na wynik chcemy jak najlepiej zaopiekować się Dzieckiem, nawet bardzo chorym. Po dwóch tygodniach otrzymaliśmy wynik – Dziecko jest zdrowe! Wirus nie przedostał się do niego i nie wyrządził mu żadnej krzywdy ! Nie do opisania, co wtedy czuliśmy, jak wielkie szczęście i ulgę. Nasz Dzidziuś będzie zdrowy 🙂 Wiemy, że Matka Boża czuwała nad nami cały ten trudny czas, dodawała sił, nie pozwoliła się załamać. Bardzo umocniła też nasze małżeństwo, postawiła na naszej drodze wspaniałych lekarzy, którym będziemy wdzięczni do końca życia.

Odmawiajcie Nowennę Pompejańska. To wspaniała modlitwa, która pomaga w cierpieniu, koi ból. My na pewno będziemy dalej trwać w Modlitwie Różańcowej. To dzięki niej teraz czekamy z niecierpliwością na naszego Aniołka, który już niedługo przyjdzie na świat.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

4 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
ona
ona
05.01.19 19:49

Nie macie innych świadectw to już było.

Maria
Maria
05.01.19 19:34

Fakt, to świadectwo było, ale, jak widać po wpisie Magdaleny, nie wszyscy forumowicze je czytali 🙂
Mam wrażenie, że ono jest jeszcze raz przez przypadek opublikowane dla mnie. A może to nie przypadek? Kto to wie? Nie zbadane są znaki boże 🙂

Magdalena
Magdalena
05.01.19 18:34

Piękne świadectwo. Chwala Panu, niech Wam błogosławił i strzeże.

Bogumila
Bogumila
05.01.19 18:32

to swiadectwo juz bylo i to calkiem niedawno.

4
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x