Witam Was wszystkich serdecznie,
chciałabym podzielić się z Wami kolejnym świadectwem kilku nowenn, które już od dwóch lat regularnie odmawiam.
Na przełomie sierpnia i września zeszłego roku modliłam się o dobrą pracę we właściwym czasie. Jestem studentką i mój kierunek jest nieprzyjazny jeśli chodzi o rynek pracy.A ja mam ogromne zacięcie akademickie więc nigdy nie łączyłam nauki z pracą, bo wolałam się uczyć. Ostatnio zobaczyłam ofertę dla studentów w jednej z najlepszych firm w mojej branży na polskim rynku, wysłałam tylko to jedno CV, zaproszono mnie na test, potem na assessment centre (taka symulacja pracy jaką miałabym wykonywać) i dostałam naprawdę świetną ofertę merytorycznej pracy w swoim wyuczonym już prawie zawodzie. Nie byłoby to możliwe bez Maryi, a Ona pomogła mi osiem miesięcy po Nowennie, w zasadzie w najlepszym czasie w jakim mogła.
Druga nowenna, którą odmawiałam w listopadzie zeszłego roku dotyczyła mojego dziadka, u którego wykryto czerniaka w przełyku. Kiedy się o tym dowiedziałam byłam w 26 dniu Nowenny w intencji mojej kariery naukowej, ale jak usłyszałam tę wiadomość, to ta sprawa mi zupełnie zobojętniała, więc poprosiłam Maryję o zmianę. Już po dwóch tygodniach od wykrycia Dziadek zaczął brać chemię, którą świetnie zniósł, teraz jest na radioterapii. Dziadek ma już prawie osiemdziesiątkę i wszyscy byliśmy załamani – takich ludzi przecież w Polsce się nie leczy. Mi też było strasznie smutno, bo Dziadek jest rolnikiem, całe życie ciężko i uczciwie pracował, nie chorował, a teraz podejście do starszych osób w szpitalach jest raczej na zasadzie – jak stary to do piachu. Wiedziałam, że może Bóg ma wobec niego swój plan, więc modliłam się za niego, a nie w intencji uzdrowienia, bardzo chciałam żeby był szczęśliwy mimo choroby. No i Maryja pomogła – chociaż leczył się w publicznej służbie zdrowia zawsze trafiał na lekarzy i pielęgniarki chętnych do pomocy, prawie w ogóle nie czekał w kolejkach i – przede wszystkim – nie stracił woli życia, cały czas ma dobry humor i tryska energią.
Ostatnie trzy nowenny były mniej oczywiste. Modliłam się o dobrego męża i poznałam wtedy wspaniałego chłopaka, myślałam że to NMP postawiła mi go na drodze. Dzisiaj trudno byłoby mi powiedzieć, że w tym spotkaniu nie było bożej ingerencji, ale była to ingerencja zupełnie inna niż się spodziewałam.
Chłopak okazał się naprawdę fantastyczny, dogadujemy się świetnie, ale okazało się, że ma dziewczynę i to jedną i tą samą chyba od zawsze. Nie wiedziałam co zrobić, bo naprawdę się w nim zakochałam, ale on jest w fantastycznym związku, a jego dziewczyna jest niesamowitą osobą, której się po prostu nie da nie lubić. Usiadłam i płakałam, nic innego nie przychodziło mi do głowy, szczególnie, że wciąż byłam w trakcie odmawiania nowenny za swoje życie uczuciowe. Nigdy nie chciałam nikogo skrzywdzić, albo chcieć złego, a takie myśli same przychodziły mi do głowy. Modliłam się do Ojca Pio, było mi tak strasznie żal, gdybym wiedziała w jakiej sytuacji się znajdę to przecież nigdy bym nie chciała go nawet poznać, itd. Za „radą” Ojca postanowiłam odmawiać nowennę i za tego chłopaka. Miałam do niego tak ciepłe uczucia i tak strasznie nie chciałam, żeby były czymś złym. Liczyłam, że Nowenna pomoże jemu i mi. Tak też się stało. Doznałam przemiany wewnętrznej. Już następnego dnia jakby ktoś wyciągnął mi z serca złość i pożądanie, a zostawił samo ciepło. Odmawiałam 8 różańców dziennie (dwie nowenny), zbliżała się sesja, nie wiedziałam jak się ogarnę, ale okazało się, że najtrudniejsze egzaminy, które prawie 70% oblewa ja zdałam na piątki, gdzie prawie dwie godziny dziennie poświęcałam na modlitwę. Moje uczucia do tego chłopaka zostały zupełnie uzdrowione, przyjaźnimy się i nie wyobrażam sobie, żeby to miało się zmienić.
Ostatnio jednak doskwierała mi samotność, nigdy z nikim nie byłam – jak byłam młodsza często się przeprowadzaliśmy, zmieniałam szkoły, teraz moje studia są bardzo absorbujące, dlatego trudno mi było znaleźć sobie i przyjaciół, nie mówiąc o tym, by poznać kogoś na tyle dobrze, żeby się z nim spotykać.
Było mi smutno, bez wyrzutów, ale jednak, zapytałam w modlitwie Boga dlaczego tak jest. No i jakiś czas temu podszedł do mnie na wydziale chłopak, bo chciał mnie poznać. Wiem, że mam chłodną powierzchowność i rzadko kto ma odwagę na takie rzeczy, a nawet jeśli znajdzie się taki śmiałek, to odmawiam, bo mieszkam w dużym mieście, tu jest tylu psycholi, że chyba bezpieczniej skoczyć z drugiego piętra przez okno niż pójść gdzieś sam na sam z nieznajomym facetem. No ale chłopak nie dawał za wygraną, widywaliśmy się często przy różnych okazjach, wcześniej go nie zauważałam, a on był miły, podchodził, zagadywał, itd. W końcu zebrał się i zaprosił mnie na randkę.
Z tego co zdążyłam się dowiedzieć, to zdolny i naprawdę porządny facet i chociaż się nie znamy strasznie mu zawróciłam w głowie. Tyle, że ja nie jestem z różnych względów zainteresowana. To był dla mnie koszmar, tragedia, dramat, sama jestem bardzo wrażliwą osobą i nie znoszę odtrącenia, ale nie da się rozpatrywać w kategorii czyjejkolwiek winy tego, że moje zainteresowanie w tym wypadku wynosi zero.
Znowu wysłałam swojego Anioła Stróża do Ojca Pio i znowu Ojciec odesłał mnie do „odrobienia” dziennej porcji różańca, z którą się trochę obsuwałam. Kiedy kończyłam zrozumiałam, że to czego nie dostajemy to też jest wysłuchana modlitwa. Bóg zna mnie lepiej niż ja samą siebie, wie, że ja nie jestem typem osoby, która lubi być otoczona facetami, jestem introwertykiem, najlepiej czuję się wśród kilku przyjaciół, których mam, a przypadkowe poznawanie nowych ludzi, imprezy z nieznajomymi, randki z kimś, kogo dopiero co poznałam – to jest dla mnie ogromny psychiczny ciężar i nie potrafię z tego czerpać przyjemności, chociaż nie oceniam negatywnie ludzi, którzy to lubią. Po prostu to nie jest dla mnie. I Bóg celowo osłania mnie od takich spotkań, pomyłek, konieczności odprawiania kogoś z kwitkiem, złamanych serc itd. Czasami jest mi smutno, że jestem sama, ale wiem, że Bóg jeśli znajdzie kogoś w sam raz dla mnie nie będzie mnie stresował, a tymczasem osłania mnie od sytuacji, które fatalnie znoszę. Dzięki tej sytuacji doceniłam swoje aktualne położenie i chociaż modlitwa o dobrego męża nie wypełniła się w sposób pozytywny, to od strony negatywnej zrozumiałam – i co najważniejsze – jestem z tą myślą szczęśliwa, że to że z nikim się nie spotykam jest uniknięciem błędów i powinnam ten czas wykorzystać na naukę, pracę, pomoc rodzicom i innym ludziom.
Pozdrawiam,
trwajcie w modlitwie!
Zobacz podobne wpisy:
Jakub: Podziękowanie Matce Najświętszej
Paweł: W drodze
Obrazki z Nowenną Pompejańską za darmo!
Medalik pompejański
Zdaje mi się, że jesteś bardzo dobrym człowiekiem 😉 .. to piękne gdy ludzie chcą się doskonalić i iść w kierunku dobra, nawet jeżeli czasem przychodzi jakaś niemoc i rozgoryczenie, to ważne by mieć w sobie tą dobrą wolę czynienia dobra oraz powierzania się Bogu 🙂
Aż miło się czyta, że są na świecie takie kobiety, które gdy zakochają się zajętym mężczyźnie to modlą się w intencji uzdrowienia tych relacji zamiast uwodzić go i nakłaniać do zdrady i odejścia od obeznej dziewczyny lub żony. Jednak ten świat nie jest taki zły 🙂 Coś mi sie wydaje, że Bóg osłania Cię przed różnymi chłopakami bo szykuje dla Ciebie kogoś naprawdę niesamowitego, bo na to zasługujesz. A tego drugiego chłopaka może lepiej nie odtrącać tak drastycznie? To nie jest zupełnie obcy człowiek, studiujecie razem, więc możecie się trochę lepiej poznać zanim umówicie się na prawdziwą randkę 🙂
Bardzo fajne świadectwo! Głęboka wiara i zaufanie- podziwiam!
Bardzo fajne swiadectwo, imponuje mi twoja wiara I dojrzalosc. Gdybym tyle sie modlila co Ty w mlodosci sama uniknelabym wielu bledow I cierpien. Czytajac swiadectwa uswiadamiam sobie, ze Polska sie odradza duchowo przez modlitwe. Ja mieszkam od 12 lat w Anglii, ale zauwazam straszne ubostwo duchowe ludzi I niewiare . Tak trzymaj a Pan Bog pokieruje. Sama tez sie modle o pokierowanie moim losem. Pan Bog zna nasze mysli I pragnienia I uwzglednia je w swojej Woli.