Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Michał: Wielki cud

0
0
głosów
Oceń wpis

Od dłuższego czasu otrzymuję powiadomienia o kolejnych świadectwach. Sporo z nich przeczytałem, jeszcze więcej pozostawiłem na jakiś odleglejszy czas. Teraz nadrabiam i czytam zaległe historie każdego z Was. Muszę przyznać, że zapoznając się ze wszystkimi historiami i widząc wielką ufność Maryi, nie potrafiłem tego kompletnie zrozumieć. Ja, wierzący chłopak, ale nie zawierzający swojego życia w 100%. Myślałem, co jest nie tak? Czemu ciągle nie widzę tego, co widzą inni na tej stronie? Odpowiedź przyszła z czasem. Podchodząc z całą pokorą do mojego świadectwa, całego mojego życia, czuję się zobowiązany do opowiedzenia Wam mojej historii. Nigdy wcześniej nie sądziłem, że to nastąpi, aż nie zacząłem potykać się o znaki Boga.

Swojego świadectwa nie mogę zacząć „klasycznie”, że wszystko zmieniło się od początku odmawiania Nowenny. Pierwszym cudem na mojej drodze jest nawrócenie. Jeszcze 3 lata temu, mając ledwie 19 lat, żyłem w grzesznym związku. Czując, że kocham szczerze swoją dziewczynę, „kochałem” ją nie po Bożemu. Nieczystość i namiętność była dla nas codziennością, zazdrość i egoizm (przynajmniej dla mnie) oczywistością. Chciałem być numerem jeden – i jedynym jaki w jej życiu jest. Nie potrafię wyjaśnić dzisiaj jak to się stało, musiałem przejść tę drogę. Zadurzyć się, zatracić w tym, poświęcić z jednej strony 100% swojego życia i być wspaniałym, żeby ją rozkochać, a potem być wielkim zazdrośnikiem, manipulatorem. Rozstaliśmy się po 1,5 roku związku. Kolejne 1,5 roku zapominałem, dzień w dzień mając pustkę, tęsknotę, poczucie winy. Wtedy straciłem studia, pracę, wróciłem do rodzinnego miasta, a co najgorsze – straciłem zdrowie. Z dnia na dzień zwalało mnie z nóg. Straciłem wszystko, byłem bez wsparcia rodziny. Lekarze nie pomagali mi w dolegliwościach. Miałem myśli samobójcze. Czułem się wrakiem, cholernym wrakiem. Nie potrafię powiedzieć, skąd znajdowałem siłę, żeby przetrwać każdy kolejny dzień. Każdy dzień zaczynałem ogromnym bólem głowy, zwalającym z nóg, przeplecionym obawą o własne życie, słabłem, padałem, nie rozróżniałem snu od rzeczywistości. Byłem bez najważniejszej osoby w życiu, czyli tamtej dziewczyny, bez wsparcia rodziny, bez zrozumienia. Z poczuciem, że wróciłem do rodzinnego miasta ze studiów z pustym bagażem.

Mimo fatalnego zdrowia zaryzykowałem wyjazd zagranicę. Tam działo się jeszcze gorzej. Traciłem czucie w palcach, miałem zaburzenia równowagi, wszystko wokół wirowało. Wtedy właśnie zacząłem się modlić. Błagałem o cud. Będąc na Wyspach, wśród często bajecznych krajobrazów, „omadlałem” te piękne pagórki, rzeki. Psychicznie zdrowiałem, a fizycznie bałem się śmierci. Klęczałem na pagórkach błagając o zdrowie. Będąc tyle setek kilometrów od domu, pogodzony, że ten ból jest tożsamy ze śmiercią w najbliższym czasie, bo nie wyobrażałem sobie wcześniej takiego cierpienia. Wróciłem do Polski, wykonałem badania. W oczekiwaniu na wyniki, w ogromnym cierpieniu, przyśnił mi się Jan Paweł II. Klęczał schorowany na górze. Bardzo schorowany, modlący się. Płakałem przy nim, czułem że tylko on mnie może zrozumieć, że chcę już wyzdrowieć lub umrzeć, pytałem go o cierpienie. Powiedział, że jest one drogą. Dziś wiem, że bez cierpienia kroczyłbym inną – na pewno nie drogą Boga.

Po tamtych wydarzeniach jeszcze wiele miesięcy leżałem w domu. Schorowany, młody wrak – duchowy i fizyczny. Zaczynałem modlić się, ale tkwiłem w grzechu. Miałem opłakane relacje z najbliższą rodziną. Rodzice chodzą do kościoła, ale rzadko ich widać przyjmujących Komunię. Jakby przez brak edukacji, że trzeba być zimnym albo gorącym. A ja nie byłem świadomy tego z nimi. Do czasu. Oto mój cud..

Zaryzykowałem wszystko. Pożyczyłem pieniądze, wróciłem do większego miasta. Znalazłem pracę, co już było znakiem Boga, bo rozesłałem ledwie kilka CV. Zamieszkałem w akademiku, za wszelką cenę chciałem wrócić do życia. Zacząłem też szukać kościoła z jakimś fajnym duszpasterstwem. I znalazłem.

Ciągle jeszcze błądząc, zacząłem się kształtować. Ciągle grzeszyłem. Obmowa, problemy z czystością, rany po poprzednim związku, problemy finansowe. Modliłem się głównie o spotkanie tej bratniej duszy w postaci drugiej dziewczyny. Aż pewnego sierpniowego dnia, wracając z kościoła, na przystanku zobaczyłem prześliczną dziewczynę, z urzekającym spojrzeniem. Patrzyłem na nią tylko jak w obraz, była z kimś, nie podszedłem, popatrzyłem i znikła. Coś znów złapało za serce. Coś znów nie zagrało, ciągle umykało szczęście, które niebawem jednak miało nadejść.

Związałem się jeszcze bardziej z duszpasterstwem, dołączyłem do jednej ze wspólnot. Zacząłem przeżywać duchową przemianę. Spotkałem fantastycznych ludzi, wspaniałych księży, słuchałem zmieniających mnie homilie. Zacząłem prawdziwie zapominać o poprzedniej dziewczynie, dopiero po.. 1,5 roku. Starałem się przez pustkę i cierpienie, które powoli już ustępowało, odnaleźć kontakt z Bogiem.

Nastąpił listopad. Na facebooku znalazłem wpis o nowennie pompejańskiej. Będąc wciąż w uciążliwej sytuacji zdrowotnej, zacząłem modlić się o uzdrowienie. Niestety.. nie zdrowiałem. Wciąż działo się źle, wciąż bardzo grzeszyłem, żyłem istną sinusoidą duchową. Aż w końcu.. spotkałem tę dziewczynę, którą widziałem jeden jedyny raz w życiu. Wtedy, kiedy spotkałem ją w zwykłym tramwaju – jak zabawnie to brzmi. Wierzyłem , że to nie jest przypadek, że nie po to tyle ran odniosłem i trafiłem do takiego kościoła, żebym miał znów cierpieć. Udało mi się z nią zapoznać, bardzo trudno, ale udało. Spotykaliśmy się przypadkowo w różnych miejscach. Pokrótce nasza znajomość się rozkręciła w piękny sposób. Wspólne msze, odmawianie Nowenny Pompejańskiej. A teraz coś, w co nie mogłem uwierzyć. Okazało się, że naszą pierwszą nowennę zaczęliśmy odmawiać… tego samego dnia.

Teraz jest stabilnie, wszystko się ułożyło, trafiłem do najlepszego lekarza w Polsce, który pomaga mi w kwestiach zdrowotnych. Mam nową pracę, a szef zauważył we mnie cechy, żeby pociągnąć mnie „w górę”. Odrzuciłem nieczystość, pracuję nad sobą. Skupiam się bardziej na modlitwie, rozmyślam nad nią.. A ta dziewczyna? Traktuję ją w piękny sposób i wciąż modlę się do Ducha Świętego o mądrość, abym umiał naszą relację przeprowadzić przez drogę czystości, bym ją zawsze szanował. Ta historia wydaje mi się niezwykła, wiem że nie jest przypadkiem, a działaniem Matki Bożej. Odmawianie wspólnie nowenny, budowanie relacji na fundamencie wiary, nawet ta sama data rozpoczęcia nowenny i wspaniałe spotkania – obydwoje uważamy, że nie spotkaliśmy takiej drugiej osoby. I choć wszystko chcę pozostawić Bogu, to on wie, co jest w moim sercu, a ja wiem, że jest to od niego.

Nie da się wyrazić w słowach wdzięczności za całą przemianę. Spotkałem wspaniałą dziewczynę, bardzo wierzącą, z którą się modlę. Nie wyobrażam sobie Mszy bez Komunii Świętej. Żyję ideałami, a kiedy się potykam, wstaję i wciąż o nie walczę. Mam perspektywiczną pracę, ileż „zbiegów okoliczności” wynikło, żebym się w niej znalazł. Odzyskałem zdrowie, choć nie w pełni, ale czuję się wiele lepiej. Szczególną łaskę odczułem podczas Mszy o uzdrowienie, kiedy ucałowałem relikwie św. Tereski od Dzieciątka Jezus. Przeszył mnie dreszcz braku bólu. Brzmi dziwnie, tak się przyzwyczaiłem do codziennego cierpienia. A co najważniejsze, w końcu ujrzałem, że to zdrowie duszy jest najważniejsze. Reszta sama się ułoży. Dziękuję Ci Matko, że nigdy mnie nie opuściłaś, nawet kiedy byłem na dnie. Proszę, abym zawsze pamiętał o Twoim Miłosierdziu.

Po prostu za wszystko dziękuję, a w tym podziękowaniu niech zawrze się wszystko.

Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest

Zobacz podobne wpisy:

20 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
boont18
boont18
01.03.15 01:44

Bardzo Wam, kochani, dziękuję! Pewnie to nie wyświetli się w Waszych powiadomieniach, może nie przeczytacie co piszę.. ale okazało się, że chorowałem cały czas na boreliozę. Od maja do września byłem totalnie wykluczony z życia. Objawy neurologiczne miałem tak silne, że myślałem ciągle o skończeniu z życiem, bo nie dawałem rady znieść cierpienia. Na szczęście trafiłem na dobre leczenie i jestem na prostej, choć wiele badań, lekarzy i czasu to kosztowało. Bóg uwalnia mnie również z innych zniewoleń, niekoniecznie fizycznych. Zauważyłem, że choroba to nie jest przekleństwo, a często wręcz przeciwnie.. To wspaniałe. Będę się za Was modlił, nie traćcie… Czytaj więcej »

daria.np
daria.np
01.03.15 08:53
Odpowiada na wpis:  boont18

bonnt przeczytalam komentarz i swiadectwo:) dzieki 🙂

blessing
blessing
05.08.14 09:33

Michał, ze wzruszeniem przeczytałam Twoje świadectwo. Droga twojego życia daje nam – poszukującym i pragnącym bliskości z Bogiem – Wielką Nadzieję! Przyłączam się dziś do modlitwy za Twoje zdrowie! 🙂

Michał
Michał
07.07.14 13:11

Moja sytuacja bardzo się skomplikowała, jeśli chodzi o zdrowie. Jest mi bardzo ciężko. Proszę Was, Kochani, o modlitwę..

basia
basia
07.07.14 13:15
Odpowiada na wpis:  Michał

Michał ja się za Ciebie pomodlę nie trać nadzieji będziesz zdrowy

Zofia
Zofia
07.07.14 13:30
Odpowiada na wpis:  Michał

I ja też przyłączam się do modlitwy za Ciebie, Michale. 🙂

Michał
Michał
27.03.14 16:14

Bardzo miło mi czytać Wasze komentarze. W momentach upadków przypominam sobie o nich, że nie mogę być hipokrytą, że dałem wiarę też innym ludziom i jestem 'zobowiązany’ do czegoś. Napisałem bardzo ogólnikowo, bo nie chciałem nikogo zanudzać szczegółami.. Dla mnie to wszystko było nowe. Nie wiedziałem, co to cierpienie, całe życie zdrowy. Nie wiedziałem, co to obowiązek, bo dobre oceny w szkole same prawie przychodziły, a w domu o porządek dbała mama, tak że swojego pokoju nawet nie sprzątałem. Do czego zmierzam? To nie jest tak, że nagle bezgranicznie zaufałem Bogu. Mi po prostu nic już nie zostało, nie miałem… Czytaj więcej »

Ela
Ela
27.03.14 15:55

A ja na Twoim miejscu, Kasiu, bym się dalej modliła i nie martwiła, czy się dobrze modle czy źle, tyko prosiła o ufność i otworzenie się na działanie łaski Bożej, jeśli mogę coś doradzić, bo sama mam podobny problem. Zrób tak, nie dręcz się, że Twoja ufność czy zawierzenie nie jest jeszcze doskonałe, tylko proś o nie i o łaski duchowe, o wiarę, nadzieję, miłość. Ja tak miałam, jak zaczynałam nowennę, a też nie umiem jeszcze zawierzyć w 100 procentach mojego życia z powodu lęków, ale wiem, że Bóg o tym wie i będzie tak działał, żeby do mnie dotrzeć.… Czytaj więcej »

Kasia32
Kasia32
24.03.14 11:22

Tak, dokładnie Krystyno, ja też mam takie odczucia po przeczytaniu tego świadectwa. Czy ja mam takie zaufanie bezgraniczne do Boga, czy potrafiłabym tak zaryzykować? Niestety nie, moja wiara jest chyba taka na pół gwizdka. Oczekuję wiele od Boga, a sama nic nie robię. Czekam tylko na gotowe. Też bym chciała żebyś coś nam jeszcze Michale napisał, doradził. Może czegoś się nauczę.

krystyna
krystyna
24.03.14 10:11

wiele razy czytając ŚWIADECTWA, w sercu moim pojawiała się iskra żalu, może i nie nazywanej po imieniu zazdrości (?) – ja modlę się i gorzej, a „ona” czy „on” wyprosili. Czy ja nie potrafię się dobrze modlić?, a może nie zasługuję? – bo przecież prośby same w sobie ważne, ratujące i nie z pogranicza „pragnę życia usłanego różami”. Dzisiaj przeczytałam świadectwo Michała młodego chłopaka, którego mogłabym być matką. Jestem zdruzgotana. Myślałam, ze jestem wierzącą. na co dzień praktykującą kobietą z ogromem powstałych jakby na przekór mnie problemów zawodowych i rodzinnych, a jestem zwykłym „wymuszaczem” pomocy, źle się chyba modlę ”… Czytaj więcej »

monika
monika
17.03.14 19:51

popłakałam sie i pomodliłam za Was. To jest cudowne , że coraz więcej młodych ludzi tak pięknie chce życ z Bogiem . Modlę się o mądrość dla mojego syna i aby spotkał na swojej drodze wierzącą dziewczynę .

urszula
urszula
17.03.14 18:24

Piękne, naprawdę piękne. Brak słów, cieszę się, że postanowiłeś iść drogą Bożą

Kasia32
Kasia32
17.03.14 12:18

Niezwykle wzruszające świadectwo. Takie, które utwierdza w przekonaniu, że dla Boga warto wywrócić swoje życie do góry nogami. Ja właśnie mam z tym problem. Nie potrafię do końca zaufać Bogu, boję się przeciwności losu i przez to ciągle tkwię w grzechu. Chyba będę czytać codziennie ten tekst aż w końcu ruszę z miejsca. Życzę Wam wszystkiego dobrego!

K.
K.
16.03.14 23:47

Strasznie mnie poruszyło Twoje świadectwo Michale i dało ogromną wiarę. Dziękuję.

assisi
assisi
16.03.14 16:42

Fantastyczne świadectwo z „happy endem”! 🙂 super… i dzieki za pokazanie,ze da się „zapomnieć” o kimś kot byl tak wazny.

Monika
Monika
16.03.14 14:45

Michale, naprawdę piękne świadectwo. Czytając je bardzo się wzruszyłam. Sama modlę się o znalezienie takiej bratniej duszy, też wcześniej miałam problemy ze zbyt wielką namiętnością w związkach ale odkąd zakończył się niecały rok temu związek z mężczyzną, którego chyba kochałam, pragnę przeżyć następny w czystości, choć wiem że to nie będzie łatwe. Ale być może dlatego jestem jeszcze sama, bo nie jestem jeszcze gotowa. Jednakże pragnę złożyć już w tej chwili świadectwo, jak moje życie się zmienia, jak ewoluuje w dobrym kierunku, ile otwiera się dla mnie nowych furtek, to Pan mnie zmienia. Na razie muszę być cierpliwa, ale Pan… Czytaj więcej »

Karolina
Karolina
16.03.14 13:16

Witam swiadectwo pełne podziwu i wiary ogromnej wiary i łas jakie dostapiłes. Ja tez jestem po przejsciach miałam nerwice jak i potem depresje walczyłam z tym niecałe dwa lata i udao sie dzieki MOdlitwie dzieki Nowennie ktora ODMAWIAŁAM WŁASNIE W TEJ INTENCJI.gratuluje zmiany i powrotu na Boza sciezke:)

Apostoł Różańca
Apostoł Różańca
16.03.14 12:35

Bardzo poruszające świadectwo, życzę wytrwałości i siły!

Grzegorz
Grzegorz
16.03.14 12:25

Niesamowite świadectwo. Wręcz wspaniałe. Przemawiające. Właśnie na takie świadectwo czekałem. Jesteś osobą która nie potraktowała modlitwy jak gotówkę za którą można kupić swoje życzenia ale zaufałeś Bogu i pozwoliłeś mu działać… Gratuluje że przechodzisz przez ciasną bramę a tylko ona prowadzi do szczęścia.
Życzę Wszystkiego Dobrego.

Sylwia
Sylwia
16.03.14 12:25

Piękne świadectwo ,

20
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x