Nie wiem nawet od czego zacząć, tak wiele się wydarzyło w moim życiu, odkąd zaczęłam odmawiać różaniec. Chęć zmian w moim życiu wzbudziła się we mnie na początku 2014 roku. Odkąd pamiętam byłam osobą z tendencjami depresyjnymi, nerwicowymi i po prostu pozbawioną motywacji do życia. Moja walka z depresją to temat na osobną książkę. W 2014 zostałam bez pracy i z narastającym poczuciem buntu, żalu, gniewu, niewybaczenia. Temat NP wracał do mnie co jakiś czas, niby przypadkowo słyszałam czy czytałam o tej modlitwie. Od małego chodziłam do kościoła, ale to było coś w stylu „praktykująca – niewierząca”… chodziłam bo mama kazała, ze strachu, z nakazu, bo tak wypada. Zupełnie nie znałam Boga, nie miałam pojęcia że On może wyleczyć z każdej choroby, z każdej rany. Ale w głębi duszy zawsze czułam że On istnieje i nosiłam gdzieś w sercu taką tęsknotę za Nim. Już dużo wcześniej spotykałam osoby,które pomagały mi zbliżyć się do Boga, wtedy uważałam to za przypadki, ale teraz gdy analizuje przeszłość to widzę, że była to Jego odpowiedź na moją tęsknotę. Jako dziecko nie doświadczyłam miłości rodzicielskiej i całe życie borykam się z wielką dziurą w sercu, z pustką i brakiem uczuć. Kiedy zaczęłam odmawiać w końcu pierwszą NP w intencji otrzymania pracy, wszystkie te emocje zaczęły wychodzić na wierzch. Całe moje zło zostało odkryte i ujrzało światło dzienne. Zobaczyłam jaka jestem grzeszna i beznadziejna.
Hanna: Uzdrowienie
„Dziękuję” to za słabe słowo do wyrażenia mojej wdzięczności dla Matki Bożej Pompejańskiej, która naprawdę nie opuszcza nas w potrzebie!