Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Patrycja: Szatan cały czas próbuje mnie zdołować

Nie wiem nawet od czego zacząć, tak wiele się wydarzyło w moim życiu, odkąd zaczęłam odmawiać różaniec. Chęć zmian w moim życiu wzbudziła się we mnie na początku 2014 roku. Odkąd pamiętam byłam osobą z tendencjami depresyjnymi, nerwicowymi i po prostu pozbawioną motywacji do życia. Moja walka z depresją to temat na osobną książkę. W 2014 zostałam bez pracy i z narastającym poczuciem buntu, żalu, gniewu, niewybaczenia. Temat NP wracał do mnie co jakiś czas, niby przypadkowo słyszałam czy czytałam o tej modlitwie. Od małego chodziłam do kościoła, ale to było coś w stylu „praktykująca – niewierząca”… chodziłam bo mama kazała, ze strachu, z nakazu, bo tak wypada. Zupełnie nie znałam Boga, nie miałam pojęcia że On może wyleczyć z każdej choroby, z każdej rany. Ale w głębi duszy zawsze czułam że On istnieje i nosiłam gdzieś w sercu taką tęsknotę za Nim. Już dużo wcześniej spotykałam osoby,które pomagały mi zbliżyć się do Boga, wtedy uważałam to za przypadki, ale teraz gdy analizuje przeszłość to widzę, że była to Jego odpowiedź na moją tęsknotę. Jako dziecko nie doświadczyłam miłości rodzicielskiej i całe życie borykam się z wielką dziurą w sercu, z pustką i brakiem uczuć. Kiedy zaczęłam odmawiać w końcu pierwszą NP w intencji otrzymania pracy, wszystkie te emocje zaczęły wychodzić na wierzch. Całe moje zło zostało odkryte i ujrzało światło dzienne. Zobaczyłam jaka jestem grzeszna i beznadziejna.

Myślałam że odmówię NP nie do odparcia, dostanę pracę i będzie super, ale to tak nie działa. Najpierw Bóg chciał mnie wyleczyć. Byłam przepełniona negatywnymi emocjami, tłumionymi latami w sobie. Najcięższą sprawą w moim nawróceniu było przebaczenie, gdyż modlenie się za osoby które mnie zraniły, było dla mnie z początku poza zasięgiem. Z czasem jednak Pan przemienił moje serce… trwało to długo ale wybaczyłam i nie wiadomo kiedy zauważyłam, że przepadła gdzieś moja depresja, że przestałam siebie nienawidzić i najtrudniejsze – pogodziłam się z przeszłością. Całkowicie wyleczyłam się z gniewu, który kiedyś był dla mnie dniem powszednim. Polecam tu wszystkim z podobnym problemem Modlitwę Przebaczenia ojca deGrandis. Kolejna NP była w intencji nawrócenia osób z mojej rodziny, nie wiem czy się zmielili, bo nie mamy kontaktu. Jednak w trakcie odmawiania byli jeszcze bardziej grzeszni i agresywni niż zwykle. Ufam jednak Panu, że dotknie ich serca tak samo, jak dotknął moje. Miesiące mijały a ja nadal byłam bez pracy, a konflikt w domu narastał. Moja matka nigdy nie zaakceptowała faktu, że była powodem mojej choroby. Lata nieustającego poniżania, agresji, wzbudzania poczucia winy, złośliwej krytyki doprowadzały mnie do ciągłych myśli samobójczych. Próbowałam ze sobą skończyć pierwszy raz jako ośmiolatka. Nigdy nie uznała faktu, że jestem dorosłą osobą, zawsze traktuje mnie z góry i lekceważąco, ale od kiedy Jezus mnie uleczył, jej zachowanie nie wzbudza we mnie frustracji ani gniewu. Nie jest w stanie już wyprowadzić mnie z równowagi. Okres mego bezrobocia był eskalacją konfliktu z matką. W takim sensie, że mogła mną pomiatać do woli, bo nie miałam pieniędzy. Byłam nieustannie poniżana i czułam się nikim, codziennie mi przypominała że nic nie mam, nic nie osiągnęłam, że nie potrzebnie żyję. Potrafiła mnie wybudzić w środku nocy z okropnym krzykiem, że marnuję prąd a do niczego się nie dokładam (spałam przy lampce bo bałam się zasypiać w ciemności). Przychodziła co noc sprawdzać czy przypadkiem nie śpię z zapaloną lampką, a kiedy się świeciło – była awantura w środku nocy. Każdy dzień zaczynał się od krzyków, rozkazów, pretensji, bałam się jeść, bałam się zrobić herbatę- bo wszystko było mi wypomniane. Z drugiej strony widziała że się nawróciłam i że nie może mnie sprowokować do kłótni – to ją jeszcze bardziej denerwowało. Były też kpiny z mojej wiary. W tym czasie działo się wiele przykrych rzeczy, otrzymałam mnóstwo ciosów prawie nie do uniesienia od życia ale przylgnięcie do Jezusa i nawet krótkie słowa „Ty się tym zajmij” uchroniły mnie od ponownej depresji. Jestem bardzo wdzięczna za łaskę wytrwania. Wierzyłam cały czas, że moje poniżenie się zakończy i nieustanie prosiłam o pracę jak najdalej od matki. Rozpoczęłam jeszcze raz NP o pracę i już osiemnastego dnia byłam zatrudniona. Po tak długim czasie, bo prawie dwa lata zostałam wysłuchana. Ale ten okres był mi potrzebny, ponieważ poznałam i zaakceptowałam siebie. W trudnych chwilach prosiłam o opiekę aniołów i nagle pojawiali się obcy ludzie, którzy chcieli mi pomóc. Teraz jestem silniejszą osobą, choć szatan cały czas próbuje mnie zdołować. Są wzloty i upadki, ale nie ma nic pewniejszego jak zaufanie Jezusowi. Polecam to każdemu kto ma jakikolwiek problem – Pan będzie Cię prowadził, nawet nie wiesz jakie to cudowne. Trzeba tylko wytrwania. Pozdrawiam wszystkich serdecznie

5 2 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
10 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ewa
Ewa
07.01.16 15:19

Ojej, to tak jak bym czytała o sobie… widzę., że jest nas tu więcej. Ja jestem dorosłą 50-letnią osobą, nigdy nie miałam wsparcia ze strony matki, nigdy !!!! Nawet wówczas, kiedy zmarł mój małżonek. ; były wyzwiska, były krzyki….Ja cały czas bałam się własnej matki. Teoretycznie jesteśmy „wspaniałą” rodziną wśród sąsiadów, znajomych, rodziny itp, ale miłości nigdy nie było i…. już nie będzie. Ja również modlę się , odmawiając Nowennę Pompejańską, tylko modlitwa mi została. Patrycja jesteś WIELKA, nie ustawaj w modlitwie, tak jak napisała moja poprzedniczka – mamy Mamusię i Tatusia – TAM…..:) Pozdrawiam – Ewa.

Kasia
Kasia
07.01.16 13:49

Będzie dobrze – ja również byłam bardzo zdominowana przez swoją mamę-psychicznie. Bardzo mnie dręczyła i poniżała, upokarzała do tego stopnia, że próbowałam popełnić samobójstwo-zabrakło odwagi. Cały czas mówiła, że zajdę w ciążę (ja sama byłam dzieckiem nieślubnym-pewnie stąd te obawy) pilnowała mnie na każdym kroku, miałam same obowiązki, żeby jak najmniej być poza domem. Mój ojczym nigdy w życiu nie podniósł na mnie ani ręki, ani głosu, ale miłości ojcowskiej też nie zaznałam. Mam dwójkę młodszego przyrodniego rodzeństwa, którymi w okresie szkolnym musiałam się opiekować, matkować. Miałam wrażenie że muszę zapracować na swoje utrzymanie, żeby się przypodobać, żeby nie było… Czytaj więcej »

Irena
Irena
03.02.16 22:10
Reply to  Kasia

Kasiu, masz piękną duszę. To wszystko,czego doświadczyłaś w życiu jest na większą chwałę Pana Boga, który wybrał właśnie Ciebie,żebyś niosła Krzyż swojego zbawienia. Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię rozumiem… Niech Ci Bóg błogosławi.

Marysia
Marysia
06.01.16 23:58

Patrycja jestes wspanialym czlowiekiem i nie zwracaj uwagi na to co mowi Mama bo ona nie zachowuje sie jak prawdziwa Mama powinna. Ale masz wspanialego Ojca i Matke w niebie ktorzy nigdy cie nie opuszcza. Nigdy nie ustawaj w modlitwie 🙂

Julia
Julia
06.01.16 23:40

Coś pięknego 🙂 ja też mam problemy z rodZicami i doskonałe cie rozumiem, z ta różnica, ze mam 14 lat i też próbowałam odmawiać NP , ale moja mama ja przerwała:( jednak naprawde ja kocham i mimo ze ona chyba za mna nie pezapada tak samo jak ojciec 🙁 jednak zaczynam drugą. Pozdrawiam Cię. Módl się za swoją market. Z BOGIEM SIOSTRO <3

Basienia
Basienia
06.01.16 17:52

Zapraszam Sesja biblijno-modlitewna: SYNU, TOBIE MÓWIĘ, WSTAŃ! (Łk 7, 14) Duchowe inspiracje do uzdrowienia zranień w relacjach rodzice-dziecko Sesja o ojcach i matkach, którzy dawali, choć wiele ranili, i ranili, choć wiele dawali; o ich synach i córkach, którzy pomimo życia „nie takiego jak by chcieli”, docierają do sideł, zastawianych w przeszłości, szukają sposobów gojenia ran, i odnajdują siebie i własną drogę życiową; o Jezusie Chrystusie, i tym, jak odnosi się w opowieściach biblijnych do matki, syna i córki, i jak wprowadza ich na drogę uzdrowienia i autentycznego życia. 5-7 lutego 2016 r. Częstochowa Kontakt telefon: 691 105 925 (pn.-pt.… Czytaj więcej »

Ara
Ara
06.01.16 16:09

Nie jesteś beznadziejna. Nigdy tak o sobie nie mów i nie myśl. Miałaś trudno, ale to nie twoja wina. Ważne, że wytrwałaś. Rodzice mają obowiązek kochać i wspierać dzieci, budować ich poczucie wartości i zapewniać im poczucie bezpieczeństwa. Te wszystkie czynniki są bardzo istotne dla ich rozwoju. Ty tego w dzieciństwie nie doświadczyłaś i w dorosłym życiu borykasz się z konsekwencjami. Pomodlę się za ciebie dzisiaj.

asia
asia
06.01.16 16:09

Witaj…. ja tez mam mamee ktora hmmm nnie wiem jak to ujac- wzbudzala moj lek i chyba tez przyczyynila sie do mojej depresji, ale bardzo ja kocham i to jest takie trudne wszystko…to co opisujesz o swojej mamie tez zaznalam od swojej wiec wiem jak to jest one same maja problem ze soba i sa nieszczesliwe dla tego tak sie zachowuja. Trzeba sie modlic o potrzebne laski dla nich. Zycze ci wyjscia z bolow tego co zaznalas i opieki Boskiej i przesylam blogoslawienstwo dla Twejej mamy. Z BOgiem

Wiktoria
Wiktoria
06.01.16 15:47

Aż nie wiem co powiedzieć, bo czytając Twoje świadectwo czuję jakbym trochę czytała o sobie.Też czuję jak NP mnie zmienia. Ale wiesz co napiszę Ci że nie powinnaś siebie uważać za beznadziejną osobą bo nią nie jesteś. To, że życie miałyśmy do tej pory takie a nie inne to nie jest Nasza wina. Czasem trzeba doświadczyć cierpienia, żeby dowiedzieć się czegoś o sobie. Wziąć w końcu życie w swoje ręce. Mam nadzieję że i u mnie wszystko się szczęśliwie zakończy.

10
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x