Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

anna: świadectwo znalezienia pracy

Anna: świadectwo znalezienia pracy

Nowennę pompejańską rozpoczęłam odmawiać 28 lutego, w intencji znalezienia pracy. Już od kilku miesięcy szukałam pracy bez szczególnych rezultatów. Dowiedziałam się od znajomej,że słyszała o Nowennie Pompejańskiej, „modlitwie nie do odrzucenia”. Postanowiłam, że spróbuję i podejmę się temu wyzwaniu. W …

Przeczytaj

Świadectwo: nowenna w życiu rodzinnym agnieszki

Świadectwo: nowenna w życiu rodzinnym Agnieszki

25 marca 2012 zakończyłam moja pierwszą Nowennę Pompejańską. Opowiedziała mi o niej moja szwagierka, a resztę doczytałam na tej stronie internetowej. Nie znałam nikogo osobiście, kto odmawiałby tą nowennę (szwagierka jej nie odmawiała), ale świadectwa i komentarze na tej stronie bardzo zachęciły mnie do podjęcia takiego modlitewnego wyzwania. Systematyczna modlitwa nie była mi obca. Od trzech lat razem z mężem podejmujemy się duchowej adopcji dziecka poczętego i żartujemy sobie, że mamy jedno dziecko biologiczne i szóstkę adoptowanych duchowo. Myśl podjęcia się nowenny pompejańskiej towarzyszyła mi przez kilka tygodni. Z czasem zaczęłam się do niej przygotowywać, wybrałam sobie czas rozpoczęcia i zapisałam w kalendarzu, rozpisałam na kartce dni części błagalnej i dziękczynnej. Przystąpiłam do sakramentu pokuty i wyruszyłam w podróż do różańcowej szkoły Maryi. Najbardziej obawiałam się tego, że nie znajdę czasu na cały różaniec. Teraz już wiem, że tracimy dużo więcej czasu na błahe codzienne sprawy, a czas dla Boga jest najlepiej wykorzystanym czasem naszego życia.

Ze względu na codzienne obowiązki i pracę odmawiałam 3 części różańca za jednym razem. Każdego wieczora Panu Bogu oddawałam zaledwie 1,5 godziny mojego czasu.Cóż to jest w perspektywie wieczności.

Przeczytaj

Świadectwo ani: dysplazja biodra u synka

Świadectwo Ani: dysplazja biodra u synka

Nowenna Pompejańska daje człowiekowi wielką nadzieję. Dla mnie była jedynym ratunkiem, który otrzymałam. Nasz synek miał dużą dysplazję biodra. Muszę przyznać, że nie leczyliśmy go tak jak było zalecone (nie nosił rozwórki przez tyle godzin co powinien- płakał, marudził a nam się wydawało, że robimy mu krzywdę, jak był większy sam próbował się oswobodzić z tej (jak my to nazwaliśmy) uprzęży – naprężał się aż szelki 'strzelały’, a przed ostatnią wizytą wogóle przez pewien czas nie miał jej zakładanej, podobnie jak i klinu.

Przeczytaj