Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Marta: Dziecko wymodlone nowenną pompejańską

O nowennie pompejanskirj dowiedziałam się od cioci ktora odmawiała ja juz któryś raz. zawsze chciałam ja odmówić ale jakoś zawsze brakowało czasu. w czasie pandemi modliłam się o to abym zaszła w ciążę.  udało się. w lipcu dowiedziałam się ze jestem w ciazy, jednak początkowo musiałam być na podtrzymaniu z powodu pewnych problemów. wszystko przebiegało dobrze. pod koniec roku postanowiłam ze odmowie nowenne w intencji dobrego porodu ponieważ bardzo się go bałam żeby wszystko było dobrze z dzieckiem. styczeń się zaczął a ja wciąż nie miałam kiedy zacząć, wkoncu kiedy się na nią zdecydowałam dopaly mnie mysli ze mnie będzie straszyć po nocy. czytałam duzo swiadectw i informacje odnośnie odmawiania. pewnego dnia zaczęłam, na dywanie spal kot a mój mąż leżał na łóżku. gdy byłam przy końcu odmawiania kot nagle zwymiotował na dywan mój mąż bardzo się zdenerwowal zaczal krzyczeć wkurzac się. jednak nie przeszkodziło mi to w odmawiania i dokonczniu nowenny w tym dniu. kiedy mu o tym powiedziałam że zaczęłam odmawiać sam stwierdził ze nie wie czemu się tak zachował. przez całą nowenne czułam się spokojna ze uda mi się szybko urodzić całe i zdrowe dziecko (moja jntencja była o dobry porod w terminie, aby urodzić całe j zdrowe dziecko bez komplikacji) zdarzały się dni kiedy kompletnie nie chciało mi się odmawiać różańca, odkladalam modlitwę na koniec dnia. denerwowałam się ze urodze przed terminem i dziecko będzie wczesniakiem. ze względu na covid mogłabym mieć jakieś ograniczenia itd tego sje bałam. szczęśliwie ukończyłam nowenne 9 marca. termin miakam na 28 bylam spokojna ze Matka Boza naprwno nas nie opuści. 18 marca udałam się na kontrolna wizytę u lekarza byl tk 38 tydzień ciąży.  okazało się że mam skurcze co 8 min, których nie czułam za bardzo.  lekarz kazal zostać w szpitalu w celu wywołania porodu. nie chciałam sztucznego wywolywania mimo ze dziecko było donoszone. lekarze badali mnie tak jakby chcieli żeby szybciej się zaczęło, na porodowce kazali skakać na piłce jednak nie było postępu żadnego. udało się i lekarz stwierdził ze poczekamy. dziękowałam Bogu ze nie wywołuje mi porodu na sile, czułam opiekę Matki Najświętszej ze się nami opiekowała i nie doszło do porodu. tydzien pozniej pojechalam znów na kontrole, nie miałam dalej żadnych skurczy ani boli. lekarz chciał mnie zostawić znowu jednak po rozmowie ze nic mi nie jest odeslal do domu z informacją ze mam się stawić w sobotę. wiedziałam że nie będzie już wyjścia ponieważ chciał wcześniej rozwiązać moja ciążę zw względu na cukrzycę ciężarnych. miałam jednak termin na niedziele. w sobotę pojechalam do szpitala pobolewal mnie brzuch jednak nie było tk jakos mocno jak opowiadały te co rodzily. nie chciałam zostać w szpitalu jednak lekarz się uparł ze będziemy wywolywac. dali mi kroplówkę jednak po kilku godzinach nie było postępu porodu. dziecko nie było gotowe aby wyjść.  lekarz zdecydował o cesarce po kilku godzinach. moja córka urodzila się o 17.27 cala i zdrowa, dostala 10 punktów w skali apghar. byłam bardzo szczęśliwa jednak dopadły mnie myslj ze modliłam się o porod naturalny. po cięciu ciezko było wstać i ogólnie funkcjonować jednak zawierzyłam Matce mój bol i moje dziecko. dzis jest 4 dobra od narodzin a ja chodzę i czuje się ogólnie coraz lepiej. moja córka jest grzecznym i uroczym aniołkiem nad którym wszyscy się zachwycają. jest przeurocza. zawdzięczam to Maryi i wiem ze ten porod byl widocznie lepszy dla mnie i mojego dziecka. dziękuję Bogu i Matce Najswietszej za całe i zdrowe dziecko oraz za to ze szybko doszłam do siebie, oto moje świadectwo.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x