W dniu wczorajszym skoczyłem Nowennę pompejańską. Trzeci raz odmawiałem i pierwszy raz doświadczyłem tak mocnej walki duchowej. W Wigilię Bożego Narodzenia moi przyjaciele poprosili mnie, bym się modlił za ich znajomą. Nie znam jej, ale jest poważnie chora. Podjąłem modlitwę. Nie wiem, jak jest na chwilę obecną z tą kobietą, ale widzę co mi ta walka daje. Różne rzeczy się działy. Jak zacząłem Nowennę, pierw moich innych przyjaciół dość mocno zachorował syn, że o mały włos nie stracił życia. Doszła kolejna modlitwa o cud dla niego. Udało się! Potem znowu kolejne osoby proszą mnie o modlitwę.
Jestem księdzem i mój pierwszy proboszcz, u którego byłem wikarym, trafił do szpitala i modlitwa w jego intencji. Zmarł nie mając nawet jeszcze 50 lat. Po tym wszystkim bitwa w myślach: czemu ty się modlisz za jakąś obcą kobietę? Nie znasz jej wcale, nawet nie widziałeś jej na oczy, a się modlisz? Miałem ochotę przerwać Nowennę. Ale po pewnym czasie jakoś zrozumiałem, że nie ma zwycięstwa bez walki. Udało się dobrnąć do końca.
Dziękuję Bogu za tę walkę a Was proszę: Nigdy się nie poddawajcie! Bóg da Ci takie łaski, o które nawet nie prosiliście w modlitwie.
Wytrwałości!
Ks. Michał
Dziękuję za to świadectwo.