Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Ewa: Sprawa sądowa o kontakty

Pragnę podzielić się z Wami kolejnym już świadectwem odmawiania Nowenny Pompejańskiej, gdzie ukochana Mateńka po raz kolejny wysłuchała moich modlitw i doświadczyłam cudu.

Kiedy w Czerwcu dostałam pismo z Sądu o radykalne ustalenie kontaktów ojca z moim 3 letnim synkiem (mimo rozwodu tego samego roku, spędzaliśmy czas razem we trójkę a także dziecko widywało się z tatą bez mojej obecności, zaś od pewnego czasu w ukryciu było przystosowywane do „nowej kobiety” byłego męża) nasz względny spokój wówczas został zrujnowany. Nasza codzienność została po raz kolejny wywrócona do góry nogami.

Tak więc zostałam z dnia na dzień w powyższych okolicznościach podana do sądu o ustalenie „nowych” kontaktow. Nie poprzedzało tego żadne spotkanie, ustalenia, jakakolwiek rozmowa z moim byłym mężem. Po prostu brutalne i krzywdzące sprowokowanie mnie jako mamy a następnie droga prawna.

Od tamtej chwili miałam w głowie tylko jedno: Maryjo ratuj to dzieciątko, które i tak już tyle przeżyło… ja sama już po ludzku nie miałam sił na szarpaninę sądową.

Byłam załamana tym do czego dąży mój były mąż i jak rozbija na kawałki, systematycznie całe życie dziecku. Jako mama pragnąca spokoju, bezpieczeństwa i możliwości normalnego wychowywania dziecka, znów byłam pogrążona w stresie, lęku, umartwieniu oraz zupełnej dezorientacji.

Pozew o kontakty opierał się przede wszystkim na tym by „wyrwać” syna z bezpiecznego domu i objęć mamy na noce, tygodnie a także miesiące…

Maleńkie dziecko, które przeszło wojny rodzinne, rozwód, zmianę zamieszkania i wg upodobania „Taty” miało od tej pory zaprzestawać snu z mamą oraz spędzać dnie i noce u w zgorszeniu u boku taty oraz Jego kochanki.

Znając siłę zapalczywości przeciwnej strony, połączoną ze wsparciem i naciskami byłej rodziny, wiedziałam co będę musiała przejśc. Opadając bezwiednie w fotelu i roniąc jedną łzę po drugiej przez dłuższą chwilę zamarłam w ciszy. Nagle podszedł do mnie mój mały skarbek i powiedział : „Mamusiu dlaczego płaczesz, proszę Cię bądz wesoła, Bozia Mama mówi, że wszystko będzie dobrze.”

Byłam w szoku. Uściskałam moje dziecko i automatycznie skierowałam swój wzrok na obraz KECHARITOMENE – PEŁNEJ ŁASKI po czym w duchu powiedziałam: Mamo przejdziemy to razem. Tylko w Tobie nadzieja, bo po ludzku już nie mam siły walczyć… całe małżeństwo walczyłam sama o rodzinę a teraz pora kolejny raz podejść do walki…

Chwyciłam za Różaniec i zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską w intencji sprawy sądowej o pomyślny dla dziecka wyrok i ochornę Go przed noclegami.

W ten czas kiedy minęły 3 sprawy do czasu wydania wyroku przeszłam istną drogę krzyżową. Liczne zniewagi, pomówienia, kłamstwa oraz upokorzenia serwowane na przemian przez męża, kobiete oraz adwokata konsekwentnie sprawiały mi ból niedoopisania a jeszcze większy żal i niedowierzanie. Oddałam wszystko co wówczas czułam i przechodziłam Jezusowi oraz Kochanej Mamie – Maryi.

Mateńka dała mi ogrom wsparcia i opieki, nie tylko ze swojej strony, ale także ludzi. Między innymi miałam fachową opiekę psycholog dziecięcej oraz mojego ” świeckiego kierownika duchowego”, który specjalizuje się w terapii rodzinnej. To On przygotował mnie merytorycznie i psychicznie do walki o dobro dziecka. Całymi popołudniami/wieczorami przerabialiśmy tematy związane z rozwojem dziecka, z zagrożeniami duchowymi, emocjonalnymi, szukaliśmy odpowiedzi i wskazówek w Piśmie Świętym.

Także mój Adwokat był człowiekiem bardzo taktownym, o dobrym sercu i w sposób kulturalny oraz nie krzywdzący drugiej strony wspierał mnie w walce o dobro syna.

Maryja postawiła na mojej drodze naprawdę wielu wspaniałych ludzi, także Wojowników i Wojowniczki Maryi, z któymi miałam okazję śpiewać na Rekolekcjach Ks Dominika Chmielewskiego oraz brać udział w przecudownych Adoracjach Pana Jezusa oraz rozważaniach 24 godzin męki Pańskiej.

W między czasie zgłębiłam także Kult Św Józefa, któremu zawierzyłam siebie i synka. Nawiązałam z Nim bliską relację jakoby to on był częścią naszej dwuosobowej rodziny. Byłam mimo ucisku coraz bardziej spokojna w sercu. Czułam obecność Maryi na każdym kroku. W pewnym sensie uświadomiła mi, że to wszystko przez co przechodziłam było potrzebne memu oczyszczeniu. Rany były ogromne, ale Maryja opatrywała je z tak niesamowitą miłością i czułością, jakiej nigdy dotąd nie doznałam…

Głos w sercu wołał mnie za każdym razem do trwania w stanie łaski uświęcającej. Przed każdą rozprawą sądową byłam rano w spowiedzi, Komunii Świętej, ze szkaplerzem na szyi, obrazkiem Matki Bożej Bolesnej na sercu oraz z Różańcem w ręku.. Nie wypuszczałam praktycznie Go z dłoni.

Podczas Nowenny były też takie sytuacje np jak ta: Synek zawsze długo spało natomiast przed każdą rozprawą zrywało się o świcie i łkał „mamusiu nie idz, mamusiu przytul mnie… i śpij obok, nie puszczaj mojej rączki..” a jak już udawało się mi Go uspokoić i wyjść z domu to biegł i błogosławił mnie krzyżykiem na czole. Moja mama powiedziała, że nie mogła w to uwierzyć, że przez to dzieciątko działał sam Bóg tak mnie błogosławiąc…

Dodam, że dziecko w całej tej sytuacji w ogóle nie wiedziało co się dzieje, wracało do domu rozstrzęsione, rozżalone, szlochało przed każdym wyjazdem dlaczego mama nie może jechać z nim do taty, dlaczego musi spędzać czas z tą kobietą a nie z rodzicami, było w tym wszystkim tak bezbronne i tak rozemocjonowane, że serce moje jako mamy pękało na pół… Nie wspomnę już o tym, jak w codziennej modlitwie Wituś klękał przed obrazem Matki Bożej i Jezusa prosząc o to aby miał rodziców razem „bez niej” cytując synka.. każdego dnia do dziś w modlitwie prosi o to i o rodzinę taką jaką miał Pan Jezus..

(Oddaliśmy Mamie wszystko, smutki, problemy, codzienność, przyszłość, przeszłość, całe życie bez zastrzeżeń w jej ręce.)

Wszystko spadało jak Krzyż na ramiona i było po ludzku coraz ciężej iść szczególnie jeśli chodzi o ostatnią rozprawę. Zaczęłam już po ludzku tracić nadzieję, patrząc na to jak sytuacja była zmanipulowana i zakłamana. Zachodziłam w głowę czy ta sprawa się toczy rzeczywiście o dobro dziecka czy o dobro kogoś innego. (Nie obeszło się bez krytycznych dni, zwiątpienia, smutku, kłopotów finansowych oraz zdrowotnych. Wszystko zawierzałam Mamie i Tacie w Niebie.)

W dniu tej trzeciej rozprawy powierzyłam Maryi i Jezusowi w Komunii Świętej Ich wszystkich… Panią Sędzinę, Męża, Adwokatów, siebie oraz świadków z prośbą by To Matka BOŻA zasądziła wyrok. Nie będę komentować tego co się działo na sali i jakie emocje tam panowały. Jedno jest pewne z pomocą Maryi mialam tę wewnętrzną siłę nieustannie i konsekwentnie argumentować swoje stanowisko. Mamusia przywrociła mi wiarę w siebie oraz pewność, że prawda prędzej czy pozniej zwycięży i że to BÓG i DOBRO zawsze ale to zawsze zwycieżają. Nie byłam już taka przerażona i zalękniona. Powtarzałam sobie w głowie WSZYSTKO MOGĘ W TYM KTÓRY MNIE UMACNIA oraz CAŁA JESTEM TWOJA MARYJO. Wiedziałam, że 24/h jest przy mnie.

Kiedy w końcu wyrok został ogłoszony, byłam tak przeszczęśliwa, że nie mogłam w to uwierzyć. UDAŁO SIĘ! Mimo wszystko kontakty zostały przyznane bez noclegów. Łzy spływały mi po policzkach, byłam pełna szczerej radości oraz ulgi. Przyjęłam wyrok z ogromną wdzięcznością i pokorą za to wszystko. Byłam już na 100 procent pewna, że Niebo czuwa nad moim synkiem i Matka Boża nie da go skrzywdzić. Ona wie co dla Niego jest dobre i Ona tym kieruje, nie człowiek.

Poparła rodzicielstwo bliskości i bezpieczną więz dziecka z mamą, które zmaga się codziennością życia rozbitej rodziny. Pozbawione tego co najlepsze i najpiekniejsze czyli kochających się rodziców, będących stale obok razem z nim….

Dostałam wówczas także dar współczucia mężowi, chęci przebaczenia, spoglądania na Niego oczami Jezusa a także dar siły do walki o Jego duszę poprzez szczerą modlitwę obleczoną w cierpienie ofiarowane PANU.

Jestem przeszczęśliwa, że Mamusia w NIEBIE wysłuchała moich modlitw. Serce się raduje na myśl poparcie przez Nią mej troski o wychowywanie dziecka w upragnionej przez Niego bliskości z mamą i moralności. Jestem szczęśliwa, ze zgadza się ze mną w kluczowych kwestiach i chroni Witusia całym swoim sercem. Ona najlepiej wychowała swego Synka – SYNA Bożego i Jako nasza Matka także wie co dla dziecka jest najlepsze.

Tego samego dnia Mamusia otrzymała od Nas piękne kwiaty w Kościele a ja do dziś przed Snem mojego ukochanego dzieciaczka błogosławię wodą święconą kiedy zasypia oraz kiedy się budzi… Pod Jego poduszeczką ZAWSZE leży wspomniany obrazek Matki Bożej Bolesnej oraz Różaniec

Kolejną Nowenne będę odmawiać w intencji mojego synka (gdyż wszystko co się działo dotychczas i dzieje w jego życiu ma już niestety wpływ na jego kłopoty zdrowotne) Wierzę, że i tym razem Mamusia Nam pomoże…

TOTUS TUUS MARYJO… TOTUS TUUS…

EWA

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x