Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Małgorzata: Matka Boża pomaga dźwigać krzyż

„…wszystkim głosić będę jak dobrotliwie obeszłaś się ze mną…” Tak, Mateczko, tyle razy obiecywałam Ci to w częściach dziękczynnych Nowenny i tyleż samo spraw odciągało mnie od złożenia tego świadectwa. Po raz kolejny przekonuje się, nędzna, CZYM jestem w świetle Twego majestatu, jak ogromnie cierpliwa jest Twa matczyna miłość…

Dziękuję Ci Boże Ojcze za wszystkie trudności, za Maryję, do której mogłam się przytulic, gdy wydawało się, że ciężkie chwile będą trwać bez końca.

Dziękuję za osoby, wydarzenia (gdyż w przypadkowe zbiegi okoliczności już nie wierzę), które przede mną przedstawiłeś, a które doprowadziły mnie i przekonały do odmawiania Nowenny Pompejańskiej.

W chwilach, gdy stan mojego zdrowia się pogarszał (problemy z kręgosłupem) i nie miałam już sił, by walczyć o pełną sprawność fizyczną- byłaś mi Matko ucieczką-modlitwa na różańcu- czymś w rodzaju modlitewnej medytacji, gdzie przenosiłaś mnie w wydarzenia i sytuacje, których Ty doświadczałaś.

Dziękuję Ci Mateczko za zniechęcenie i rezygnację, które mnie ogarnęły gdy skończyłam pierwszą nowennę i wydawało mi się, że mnie nie wysłuchałaś. Po stokroć bardziej dziękuję za wyraźne duchowe przynaglenie iż powinnam odprawić trzy nowenny, by powróciło zdrowie. Dziękuję również za świadomość, że nie zostanie mi ono podarowane „na tacy”, że przygotowałaś mnie na cierpienie i wiele lekcji pokory oraz cierpliwości.

W czasie oczekiwania na operacje kręgosłupa mocno i z ufnością powtarzałam słowa modlitwy JEZU, TY SIĘ TYM ZAJMIJ.

Przez kilka jednak miesięcy termin operacji był przesuwany (czas pandemii) a ja czułam się fizycznie coraz gorzej. Żyłam jednak nadzieją do kolejnego terminu. Gdy również kolejny termin był przesuwany utwierdzałam się w przekonaniu i coraz wyraźniejsza stawała się myśl o słuszności w odprawianiu trzech nowenn.

Gdy nareszcie doczekałam się przyjęcia na odział, trudności zaczęły piętrzyć się ze zdwojoną siłą. Najtrudniejszą lekcją cierpliwości okazał się jednak moment, gdy zostałam odesłana bez operacji już z sali operacyjnej. Serce dodatkowo ścisnęło mi się z bólu, że nie wrócę na święta Bożego Narodzenia do domu.(Czekali tam na mnie mój kochany mąż i troje dzieci)

Po powrocie do swojej sali

i przez cały pobyt w szpitalu gorąco prosiłam Matuchnę o siły i ufnie wierzyłam w szczęśliwy finał tej sytuacji. Kolejnego dnia szczęśliwie zostałam w końcu poddana operacji.

W Wigilię Bożego Narodzenia moja rodzina odebrała mnie ze szpitala.

W drugi dzień świąt przypadł ostatni dzień trzeciej Nowenny Pompejańskiej.

Rekonwalescencja przebiega wzorowo.

Dolegliwości sprzed operacji ustąpiły całkowicie.

Kochani, gdybyście nawet mieli myśl, że nie zostaliście wysłuchani, nie idźcie za tym głosem. Pan Bóg ma dla naszego życia najlepszy plan ( ma na niego jakby „rzut z góry” 🙂 podczas gdy my widzimy nasze drogi tylko do zakrętu 🙂

Nasze modlitwy ZAWSZE nam pomagają, nawet gdy „namacalnie” tego nie odczuwamy. Nie wiem, może ominęło nas coś złego, może zmazaliśmy kary za grzechy swoje lub kogoś z rodziny…. tego do końca nie poznamy.

Wierzyć jednak musimy w Boży plan na nasze życie, które ma nas doprowadzić w ramiona kochającego Ojca w niebie.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Gość
Gość
08.02.21 20:06

Jak ma się braki finansowe trzeba jeść chleb ze smalcem , branie kredytów niczego nie zmieni na lepsze.

Dorota
Dorota
07.02.21 22:06

Bardzo dziękuję za piękne świadectwo przepojone ufnością do Matki Bożej i Jej Syna. Dziękuję bardzo i życzę dalszej opieki Maryi i wytrwałości w modlitwie.

2
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x