Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Mer: Świadectwo

Będzie długo, ale inaczej nie umiem opisać tych wielu łask, które otrzymałam. Będę wdzięczna jeśli zostaniecie ze mną do końca.

By choć minimalnie zobrazować swoją sytuację wspomnę, że mam niewiele ponad dwadzieścia lat i od dawna żyłam przekonaniem, że jestem niezwykle wierząca choć trzeba przyznać, że nie praktykowałam wcale. Ot, myślałam, że wychowanie w wierze katolickiej daje mi prawo do chwalenia się „wielką wiarą”. Z Panem Bogiem nie było mi po drodze aż do początku tego roku, kiedy zawiodło już wszystko i nie miałam się czego chwycić. Szukałam magicznego sposobu na wyjście z życiowego bagna i tak trafiłam na tę stronę, przeczytałam kilka świadectw i stwierdziłam, że zaryzykuję i odmówię Nowennę Pompejańską.

Od kilkunastu lat zmagałam się z depresją, długimi epizodami smutku, myślami samobójczymi. Niewiele pomagało. Któregoś razu, w drodze do lekarza, pojawiła się w mojej głowie myśl „już tego nie potrzebujesz” na co zaśmiałam się pod nosem nie rozumiejąc skąd takie stwierdzenie. Jednak siedząc w gabinecie narastało we mnie przekonanie, że może faktycznie tak jest. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale od tamtego momentu „tak po prostu” poczułam się zdrowa i zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście od chwili podjęcia Nowenny ani razu nie życzyłam sobie śmierci, ba, rosła we mnie ogromna chęć życia jak najdłużej i odkrywania co Pan Bóg dla mnie przygotował. Do tej pory nie pojawił się ani jeden epizod smutku, a każdą destrukcyjną myśl typu „jesteś beznadziejna i powinnaś umrzeć” ze spokojem odrzucam. Naprawdę nie umiem wytłumaczyć tego w żaden sposób, bo wiem jak tragicznie ze mną było. Pan Bóg odebrał ode mnie tę chorobę i pomógł mi uwierzyć, że naprawdę jestem Jego ukochanym dzieckiem, pięknym i wyjątkowym (jak każdy z nas!).

Drugim cudem, bo inaczej nazwać tego nie mogę, jest uwolnienie od grzechu cudzołóstwa. Pięć lat próbowałam z tego wybrnąć, za każdym razem kończyło się to niepowodzeniem. Nie potrafiłam, pojawiała się pokusa a ja już nawet się nie opierałam. Wiedziałam, że to złe, ale wstydziłam się tego tak bardzo, że świadomie zatajałam to na spowiedzi pogrążając się jeszcze bardziej grzechem świętokradztwa. Podejmując Nowennę nawet nie pomyślałam o sformułowaniu takiej prośby do Pana Boga – miałam w moim przekonaniu ważniejsze intencje. I w tym wypadku nie wiem kiedy to się stało, również przypadkowego dnia zdałam sobie sprawę, że od chwili podjęcia Nowenny ani razu nie zgrzeszyłam. Pokusy pojawiały się, owszem, ale z Bożą pomocą od blisko roku jestem od tego wolna.

W trakcie tego roku znalazłam się w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej. Zmarł mój tata i na głowie rodziny pozostało wiele długów, w które popadliśmy zbierając na leczenie. Sumy były ogromne, niewyobrażalne. Przygotowałam się na to, że być może do końca życia będę musiała pracować tylko by spłacić te długi. Nie miałam odwagi prosić wprost Boga o pomoc, bo trzymałam się kurczowo intencji Nowenny, a jednak pieniądze same zaczęły spływać, choć podobno nie było na nie szans. Mieliśmy problemy z ubezpieczeniem i początkowo instytucje mówiły, że nie należy nam się żadne odszkodowanie, ale nagle wypłacono nam je z kilku miejsc. Obcy nam człowiek, u którego zadłużył się tata, podarował nam w prezencie ogromną sumę pieniędzy. Pomimo pandemii i związanych z nią utrudnień znalazłam pracę. Choć zazwyczaj człowiek musi się nieźle namęczyć i sam przypomnieć się w urzędach, że należą mu się jakieś pieniądze, tutaj sami zgłaszali się do nas… Dług w mgnieniu oka zniknął, co dla mnie niepojęte, bo naprawdę po ludzku nie było szans na wyjście w tak krótkim czasie z tak ogromnego zadłużenia. Chociaż nie prosiłam, Pan Bóg zaopiekował się także tą kwestią.

Będę się streszczać… Pan Bóg wyrwał mnie także z grzechu bałwochwalstwa. Pokazał mi ogrom wad i zachowań o których nie miałam pojęcia, a które powodowały, że byłam naprawdę toksyczną osobą. Pokazał mi jak z nimi walczyć, jak je zminimalizować. Uczę się nie narzekać i doceniać najdrobniejsze rzeczy. Zaprowadził mnie do spowiedzi generalnej. Uczy mnie cierpliwości i miłości do drugiego człowieka. Powoli odkrywam też swoje powołanie.

Dotychczas opowiedziałam o łaskach, które dostałam „w gratisie”, choć nie były głównymi intencjami modlitwy. Przyznaję, że zrobiłam to celowo, gdyż to o co najbardziej prosiłam… nie spełniło się, a przynajmniej z mojej perspektywy. Jedną intencją było zdrowie dla taty, który odszedł w połowie Nowenny. Drugą intencją – łaska nieba dla niego, nie mogę być pewna jej spełnienia, choć mam w sercu głęboką nadzieję, że kiedyś się ziści. Trzecią i czwartą Nowennę odmówiłam w intencji nawrócenia przyjaciela i odnowienia relacji z nim. Tu również nie zauważyłam żadnych zmian, ale wiem, że przecież Bóg ma nas wszystkich w opiece, nie boję się więc o jego przyszłość.

Pomimo „niespełnienia” głównych intencji czuję wewnętrzny spokój i siłę. Nie umiem tego opisać, ale jestem gotowa przyjąć cokolwiek co Pan Bóg dla mnie przygotował. Oprócz śmierci taty, problemów finansowych i utraty przyjaciela wydarzyło się wiele innych przykrych sytuacji, a mimo to przez wszystkie z nich przeszłam z podniesioną głową. Naprawdę namacalnie czuję, że Jezus niesie ze mną mój krzyż, inaczej nie umiem wytłumaczyć jak byłam w stanie przeżyć trud ostatnich miesięcy. Dlatego też chciałam napisać to świadectwo pomimo „niespełnienia” głównych intencji, by powiedzieć, że nie żałuję podjęcia Nowenny. Dostałam wiele łask, przede wszystkim łaskę wiary i rozpoczęcie mojego procesu nawrócenia.

Na koniec chciałabym dopisać coś jeszcze: bądźcie czujni w każdej chwili, Pan Bóg naprawdę mówi do nas każdego dnia. Poprzez przypadkowe sytuacje, fragmenty kazań czy też Pisma Świętego Bóg podrzuca niepozorne wskazówki i słowa otuchy. Te drobne znaki Jego obecności podnoszą mnie na duchu i zachęcają do dalszej modlitwy. Rozglądajcie się więc, proście Ducha Świętego o wsparcie i rozeznanie, nie poddawajcie się, trwajcie w wierze. Jest wiele sytuacji, które ciężko nam zrozumieć, ale zaufajmy Mu – to najlepsze co możemy zrobić.

Pozdrawiam Was serdecznie, otaczam modlitwą i dziękuję za wytrwanie do końca. 🙂

4.4 19 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Maria
Maria
22.12.20 22:00

Twoje świadectwo zrobiło na mnie duże wrażenie, te słowa które piszesz na końcu już się sprawdziły, gdyż świadectwa czytam bardzo rzadko, czytając Twoje mocno biło mi serce, gdyż sama mam córkę z problemami depresyjnymi i to co przeczytałam odnowiło we mnie nadzieję. A zatem Twój tekst trafił do mnie w odpowiednim czasie. Dziękuję, życzę Ci błogosławieństwa Bożego i opieki Matki Bożej.

Ania
Ania
20.12.20 13:42

Dziękuje za piękne i wzruszające świadectwo

Ewa D.
Ewa D.
20.12.20 10:23

Piękne świadectwo. Łzy spływały strumieniami, gdy dotarłam do końca. Niech Ci Duch Święty zawsze oświeca!!!

3
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x