Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Eliza: Uzdrowienie synka

Pisząc to świadectwo mam nadzieję, że przyniesie komuś siłę i nadzieję, tak jak mi przynosiły otuchę świadectwa, które czytałam tu codziennie w trudnym momencie mojego życia.

Na jesieni 2019 r. zaszłam w drugą – wyczekaną i wymodloną (min nowenną pompejańską) ciążę.

Kilka tygodni wcześniej robiłam badania, które nie wyszły prawidłowo. Spodziewałam się, że tak jak przed pierwszą ciążą będę musiała przyjmować leki. Jakie było moje zaskoczenie kiedy wizyta na której mieliśmy z lekarzem omówić moje kiepskie badania, okazała się pierwszą wizytą ciążową. Cud! Dodam jeszcze, że mój pierwszy syn urodził się z wadą serca i przeszedł operację. Panicznie bałam się, że sytuacja może się powtórzyć. Każde USG było dla mnie niewyobrażalnym stresem. Jednak ciąża rozwijała się prawidłowo, ja czułam się świetnie i kiedy lekarz na USG połówkowym (dla niewtajemniczonych dodam, że to najważniejsze usg robione w połowie ciąży) powiedział, że nasz syn jest zdrowy – oszaleliśmy ze szczęścia. Na kolejne usg już w trzecim trymestrze szłam więc spokojna. I właśnie wtedy usłyszałam, że synek ma poszerzone komory w mózgu. Było to niewielkie odstępstwo od normy, do obserwacji. Niestety 3 tyg później komory bardzo urosły i padła diagnoza cytuję „na pewno w tym momencie jest to już wodogłowie” i musimy poszukać przyczyny, dlaczego tak się stało -bo być może to bardziej złożony problem i dziecko jest obarczone jakimiś wadami/ rozszczepem kręgosłupa, może nastąpił wylew itp.. Trudno opisać co wtedy czułam żal, że kolejne moje dziecko urodzi się chore, bunt dlaczego my?! co się stało? co teraz będzie?..gonitwa myśli w głowie. Tego dnia rozpoczął się szturm nieba w intencji uzdrowienia naszego syna. Ja i moja mama odmawiałyśmy nowennę pompejańską, kilka zgromadzeń zakonnych, dwie wspólnoty, znajomi rodzina także modlili się w intencji uzdrowienia naszego dziecka. Raz w tygodniu odprawiana była także msza św. Kolejne tygodnie upłynęły na konsultacjach u specjalistów, stresujących badaniach, co w dobie szalejącej epidemii było podwójnie stresujące, a początkowo wydawało się nawet niewykonalne bo przecież służba zdrowia w większości zamknęła poradnie. Pomimo to jednak udało mi się wykonać wszystkie badania (min bardzo stresujący rezonans płodu) i dostać do kilku specjalistów. Wszyscy mówili, że prawdopodobnie zatkał się kanalik odprowadzający płyn i po porodzie syn będzie miał operację wstawienia zastawki, a jeśli w ciąży komory nadal będą rosły to trzeba będzie wcześniej wywołać poród, aby nie doszło do uszkodzenia mózgu. Nawiązałam nawet kontakt z mamą, u której na identycznym etapie ciąży wymiary komór były takie jak u mojego dziecka-rzeczwyiście ciążą musiała być wcześniej rozwiązana, a dziecko zaraz po porodzie miało operację. Tym samym wyszli ze szpitala dopiero po ponad miesiącu. Powoli ja także nastawiałam się na taki sam scenariusz, przyzwyczajałam się do myśli, że nie będę na ślubie jedynego brata (o ile ten się odbędzie ze względu na epidemię). Okres ten przetrwałam tylko dzięki modlitwie – nowenna pompejańska i codzienny różaniec z teobańkologią pozwoliły mi dotrwać do dnia porodu. W międzyczasie wydarzył się pierwszy mały cud – komory przestały rosnąć, a nawet zmniejszyły się o 3mm, tym samym ponad normę była już tylko jedna z nich! A wszystkie badania które mi zlecono wyszły prawidłowo! Dodam jeszcze, że mój pierwszy poród przez cesarskie cięcie przebiegał z komplikacjami i lekarze mówili, że prawdopodobnie przy drugim będzie jeszcze trudniej z racji powstałych zrostów, że może dojść do uszkodzenia pęcherza itp. Część lekarzy uważała więc, że powinnam rodzić naturalnie, inni mówili że to zbyt narazi główkę dziecka która już jest obarczona problem. Im więcej słyszałam takich rzeczy tym bardziej rzucałam się w ramiona Maryi błagając ją o pomoc. W ostatnich dniach ciąży modliłam się też za wstawiennictwem św. Ojca Papczyńskiego. W tym czasie przyszło natchnienie, że syn musi mieć na imię Jan mimo, że całą ciążę mieliśmy wybrane inne imię. W końcu na mojej ostatniej wizycie, ostatecznie dostałam skierowanie na cc i termin operacji umówiono za kilka dni. Ale jeszcze tego samego dnia wieczorem odeszły mi wody i gdyby nie skierowanie na cc wypisane kilka godzin wcześniej wizycie od pani prof pracującej w tym szpitalu odesłano by mnie ze względu na brak miejsc. Kto wie jak by się to mogło skończyć. Syn urodził się o 2 w nocy, dostał 10 punktów, a ja zarówno poród jak i połóg przeszłam cudownie, zero komplikacji i dosłownie roznosiła mnie energia. W drugiej dobie życia wykonano usg główki, okazało się, że owszem jest poszerzenie jednej komory oraz niewielkie torbielki, ale na moje pytanie co z wodogłowiem i operacją Pani doktor spojrzała na mnie jakbym spadła z księżyca „o czym Pani mówi? Tu absolutnie nie mam mowy o wodogłowiu”. Obecnie synek ma 4 miesiące rozwija się prawidłowo, jest przecudownym dzieckiem – wniósł do naszej rodziny mnóstwo radości i spokoju. Torbielki w jego główce się wchłonęły, poszerzenie komory nadal ma, ale nie jest to zmiana w przestrzeni płynowej więc neurolog po 2 wizytach powiedział, że nie widzi potrzeby żeby do niego przychodzić bo zmiana nie ma wpływu rozwój synka, taka jego uroda. A samo poszerzenie nastąpiło prawdopodobnie na skutek przeziębienia które przeszłam w ciąży. Gdy syn miał 5 tyg byliśmy na ślubie i weselu brata (które też było wymodlone nowenną przez moją mamę).

Kiedy załatwialiśmy formalności związane z chrztem ksiądz nas zapytał czy wiemy co oznacza imię Jan? Nie, odpowiedzieliśmy, „Bóg okazał łaskę” odpowiedział ksiądz.. chyba nic więcej nie muszę dodawać.

5 2 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Megi
Megi
21.11.20 17:32

Dziękuję za to świadectwo. Jestem w podobnej sytuacji. To moja pierwsza ciąża, ale jest duże ryzyko, że nasza córeczka urodzi się z zespołem Downa. Zaczęłam nowennę pompejańską. Wierzę, że zostanę wysłuchana i nasze dziecko urodzi się zdrowe. Dużo zdrówka dla całej rodziny 🙂

Maria
Maria
13.11.20 08:28

Bardzo piękne świadectwo. Dziękuję.

Anna
Anna
12.11.20 21:26

Popłakałam się, Twoje świadectwo bardzo umocniło moja wiarę.

Maria
Maria
12.11.20 10:09

Piękne świadectwo, łzy cisnęły mi sie do oczu. Też jestem w wymodlonej ciąży. Czasem jestem bardzo zatroskana o zdrowie maleństwa , ale takie świadectwa przypominają mi że nie muszę się lękać bo Matka Boża o nas zadba

Ula
Ula
11.11.20 21:27

Wspaniałe świadectwo, a konkluzja wyciska łzy ! Wszystkiego dobrego !

Jul
Jul
11.11.20 20:11

Piękne świadectwo! Życzę dużo zdrowia dla Waszej Rodziny!

6
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x