Dzisiaj w Święto Matki Bożej Wniebowziętej pragnę złożyć świadectwo z odmawiania w sumie trzech nowenn pompejańskich, których intencją było zbawienie wieczne dusz czyśćcowych. W pierwszych dwóch nic spektakularnego się nie działo. Jednak w tej trzeciej ostatniej przeżyłam jedne z najgorszych chwil w moim życiu. Na początku nowenny spotkałam fajnego chłopaka, o którym myślałam bardzo poważnie, że moglibyśmy stworzyć coś więcej. Niestety w trakcie nowenny okazało się, że jednak nic z tego nie będzie. Byłam rozczarowana, zła, ale próbowałam przyjąć tą sytuację z godnością. Podczas tej nowenny miałam też trudną sytuację w pracy, której nie będę szczegółowo opisywać, z którą nie potrafiłam sobie poradzić. Kolejnym ciosem była śmierć mojej babci, którą także przeżywałam z wielkim bólem. W ostatnim dniu nowenny jakby tego było mało dowiedziałam się, że moja siostra ma koronawirusa i, że od tej pory będę musiała wraz z innymi domownikami siedzieć na kwarantannie. To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. Strasznie to przeżywałam, nie potrafiłam się z tym pogodzić, nie mogłam się modlić, bo na modlitwie nie mogłam się skupić. Dzisiaj po tygodniu siedzenia w kwarantannie już inaczej na to wszystko patrzę… tak miało być. Mam nadzieję, że Bóg z tego zła wyciągnie jakieś dobro i te wszystkie opisane wyżej sytuacje są po coś. Na koniec chcę opisać łaskę, jaką otrzymałam po odmówieniu tej nowenny mianowicie jest to łaska pogodzenia się z moim powołaniem. Do tej pory bardzo chciałam znaleźć męża i wyjść za mąż (mam 27 lat). Wszystko co robiłam było podporządkowane temu celowi… dużo się modliłam w tej intencji, odmówiłam nowennę pompejańską. Teraz jednak zrozumiałam, że może małżeństwo to nie moja droga… może mam być sama. Bóg to wie. Chcę przyjąć Jego wolę i może przez te trudne sytuacje miałam to sobie uświadomić. A czy pomogłam duszom w czyśćcu cierpiącym – tego nie wiem. Wiem jednak, że Bóg da mi łaski, abym dalej mogła się modlić. Jezu Ty się tym zajmij!
czytam to i przecieram oczy. rozumiem śmierć babci, ale zamknięcie w domu i kwarantanne nazywasz najgorszym okresem w życiu? 27 lat to normalny wiek, a nie starość. jesteś aż tak zdesperowana? ja mam lat 30 i nie wyobrażam sobie wychodzić za mąż w tym wieku, bo jest na to stanowczo za wcześnie, nie mówiąc o rodzeniu dzieci, których mieć nie zamierzam. czuję się młoda i atrakcyjna, a wy piszecie, jakby 27 lat to był sędziwy wiek. masakra.
A czemu Ty wszystkich oceniasz swoją miarą? Moze dla Ciebie to nie problem ale dla Joanny duży.
Joanno ja Cię podziwiam za ta pokorę. To jest dar.
Joasiu ja meza mojego poznalam jak mialam 37 lat i po roku bylismy malzenstwem teraz mamy juz trojke cudownych dzieci. Modl sie a Bog i Matka Boza beda Ci Blogosławic.
Dla Boga wszystko jest mozliwe
Bóg zapłać za to świadectwo. Wszystkiego dobrego:))
Wszystko jeszcze może się zdarzyć. Ja w wieku 27 lat przeżyłam rozstanie z chłopakiem po wielu latach chodzenia. Męża poznałam w wieku 32 lat i wyszłam za mąż jak miałam 34 lata. Po roku mieliśmy dziecko, a po kolejnych czterech drugie. U Boga nie ma nic niemożliwego.
Joasiu, jeśli nawet masz 27 lat, to jesteś mļodą dziewczyną i życie przed Tobą. Jeśli wolą Boga jest abyś była żoną, to wierz mi -z mojego władnego doświadczenia , spotkasz tego jedynego w najmniej oczekiwanym momencie, dziwnym zbiegiem okoliczności, które ja nazywam przeznaczeniem. Myślę, że dysze czyścowe też orędują za Tobą. Z Panem Bogiem.
Joanno, zdrowia dla Ciebie i wszystkich Twoich bliskich, zwłaszcza siostry. Serdecznie pozdrawiam 🙂