Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Justyna: Walka o czystość i miłość

Bóg genialnie to wszystko zaplanował. Naprawdę. Kiedy patrzę teraz na miniony rok, który dla wielu osób jest okropny ze względu na światową pandemię, ja w tym głębokim kryzysie odnalazłam tak naprawdę siebie. Oczywiście zaczęło się od tego, że spotkałam chłopaka, na którym bardzo mi zależało.

To było rok temu. Szybko okazało się, że mimo iż uważał się za chrześcijanina, wiele nas różniło – przede wszystkim kwestia życia w czystości do ślubu. Wkrótce byliśmy blisko zerwania. Właśnie wtedy, w całej tej beznadziei nie wiem jakim sposobem znalazłam informacje o Pompejance. Pomyślałam, że to moja ostatnia szansa. Mój chłopak i ja daliśmy sobie kilka dni na wyciszenie i w tym czasie zaczęłam się modlić na różańcu. Kilka dni po tym, jak zaczęłam prosić Matkę Bożą o pomoc, mój chłopak zdecydował się zaakceptować moją decyzję o życiu w czystości. Cały czas nalegał jednak, abyśmy zamieszkali ze sobą, ponieważ chciał sprawdzić, czy damy radę żyć pod jednym dachem.

Dokończyłam modlitwę i nie wiedziałam co dalej. Jego propozycja była kusząca, wydawało mi się, że wytrwamy w czystości mieszkając razem i że mamy silną wolę. Im bardziej jednak o tym myślałam, tym większe miałam wyrzuty sumienia. Czułam, że porzucam chrześcijańskie wartości i marzenia o wyjątkowym związku, opartym na miłości i zaufaniu. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli z nim zamieszkam, pogorszą się moje relacje z rodzicami, którzy całe życie wpajali mi co innego. Pytałam o radę moich znajomych, a oni wszyscy jednym chórem mówili „musisz iść na kompromis w związku i zamieszkać z nim. Spróbujcie, sprawdzicie się i na pewno wszystko się ułoży”. To wszystko wydawało się takie logiczne i proste.

W między czasie zaczęłam drugą nowennę o nawrócenie grzeszników, z których ja jestem największym, ale przestałam modlić się w jej połowie. Czułam się coraz gorzej sama ze sobą. Wybuchałam płaczem w najmniej oczekiwanym momencie. Zaczęłam chorować i ciągnęło się to tygodniami. Wiedziałam, że nasz związek nie przetrwa, jeśli dalej będziemy żyć w takim zawieszeniu i że trzeba podjąć decyzję.

Zdecydowałam się pojechać na Jasną Górę. Jechałam bez przekonania. Kupiłam bilet, ale wydawało mi się, że raczej nie uniknę kompromisu w moim związku, a bardzo zależało mi, aby dalej być z moich chłopakiem. Pamiętam jedno – kiedy weszłam do kaplicy Cudownego Obrazu (gdzie byłam wcześniej wiele razy), jakbym po raz pierwszy zobaczyła te wszystkie dary dla Matki Bożej. Nagle poczułam głębokie przekonanie, że to nie przypadek, że tu jestem i że ci wszyscy ludzie naprawdę Jej zaufali. Przystąpiłam tam do spowiedzi, modliłam się.

Wyszłam stamtąd jako nowa osoba. Wiedziałam już co robić. Jeszcze tego samego dnia, po powrocie postawiłam mojemu chłopakowi ultimatum, że albo zaakceptuje moje wartości, albo nie widzę przyszłości dla nas. Po tygodniu ciszy z jego strony i po rozpoczęciu kolejnej nowenny spotkaliśmy się i porozmawialiśmy. Jesteśmy dalej razem.

Nie mam pojęcia do będzie dalej. Czuję, że przed nami długa, wyboista droga. Ale jestem ogromnie wdzięczna Matce Bożej za wszelkie łaski, które od niej otrzymałam. Wiem, że to Ona działa w moim życiu. Na samym końcu apel do wszystkich osób, które walczą o prawdziwą miłość: nie poddawajcie się. Wiem, że Bóg ma dla Was najlepsze rozwiązania, trzeba Mu tylko zaufać. Czasami presja nowoczesnego otoczenia jest nie do zniesieni i ciężko jest wytrwać przy swoich postanowieniach, ale wiem jedno: ja nie żałuję podjętych decyzji. Dziękuję Matko Boża. Prowadź nas dalej.

5 3 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x