Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Agnieszka: Moja przemiana duchowa

Nie wychowywałam się w duchu wiary katolickiej i modlitwy. Wręcz przeciwnie – dominował kult pieniądza, dbanie o wygodne życie. Z materialnego punktu widzenia mogę powiedzieć, że nigdy niczego mi nie brakowało: świetne ciuchy, zagraniczne wakacje, przyjemności na wyciągnięcie ręki. Ot, takie „resortowe dziecko”. Przystąpiłam do Komunii Świętej, ale tak bez rozgłosu, raczej w tajemnicy, żeby znajomi rodziców nie wiedzieli (przełom lat 70 i 80-tych). Biały Tydzień świętowałam w samotności. Tak, właśnie ta samotność towarzyszyła mi od zawsze. W miarę upływu lat tę pustkę wypełnił nie Bóg, a ktoś inny. Najpierw zainteresowanie astrologią, przewidywaniem przyszłości, potem wizyty u wróżki, wiara w tarota. Do tego ulubiona mroczna i demoniczna muzyka. Na studiach pierwsze kontakty seksualne, nieudane związki. I obsesyjna zazdrość o mężczyznę, ale ukrywana przeze mnie. Musiałam mieć pełną kontrolę nad sytuacją, co mnie wyczerpywało psychicznie i niszczyło. Każdy związek kończył się ruiną, zniszczeniem, a na tych zgliszczach pojawiał się ktoś nowy. Wreszcie małżeństwo, ale też nieudane: poślubiłam alkoholika. Owocem tego związku jest dziś dziewiętnastoletni syn, którego wychowywałam sama. Próbowałam ułożyć sobie życie, ale Zły stawiał na mojej drodze swoich ludzi. Upadałam coraz niżej i kiedy wdałam się w romans z żonatym mężczyzną, pojawił się mój Mąż. Katolicka, wierząca rodzina, z której się wywodził dała mu siłę do wspólnego życia ze mną. Najpierw namówił mnie na ślub kościelny. Zawarliśmy związek małżeński, chodziliśmy wspólnie do kościoła. Mamy 10-letnią córkę. Ale ja wciąż czułam, ze muszę coś ze sobą zrobić, że jest mi źle z samą sobą, że mam depresję, że nic mnie nie cieszy, że nie umiem się modlić, że nie czuję więzi z Bogiem, a tym bardziej z Maryją. I wtedy znalazłam w internecie rekolekcje księdza Piotra Glasa. Chłonęłam je z pragnieniem zmiany swojego życia. I wtedy postanowiłam odmawiać Nowennę Pompejańską. Intencją byłam ja sama. Początek był koszmarny: nie mogłam wypowiedzieć słowa, łzy lały się strumieniami. Nie spałam, nie jadłam, byłam roztrzęsiona. Błagałam Maryję, żeby mi pomogła przez to przejść. Był maj, więc codziennie jeździłam do kościoła. Pewnego ranka poczułam, że muszę się wyspowiadać, ale tak naprawdę, bez ściemy, wyrzucić cały ten balast grzechów niewypowiedzianych, ukrytych głęboko, tak, aby zapomnieć. Maryja wskazała mi księdza, do którego mam iść. To była spowiedź mojego życia, ale i początek długiej drogi. Od tamtego momentu staram się często spowiadać, uczestniczę prawie codziennie w Eucharystii. A Najukochańsza Matka wskazuje mi Drogę. Dziś skończyłam swoją pierwszą Nowennę. Bywają chwile słabości, ale gdy tylko przychodzą wątpliwości proszę o radę i pomoc Mamę. A Ona zawsze wie, jak pomóc. Jutro rozpocznę kolejną Nowennę. Bez Różańca zgubię Drogę, bez ochrony Matki i Jej Syna nie poradzę sobie ze Złem.

5 7 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Agnieszka
Agnieszka
08.07.20 14:34

Piękne świadectwo ♥️ Ostatnie zdanie ze świadectwa – cudowne motto życiowe ♥️ wszystkiego dobrego dla Pani

1
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x