Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Adriana: Uzdrowienie córki

Pragnę się podzielić moją osobistą 54dniową wędrówką z nowenną pompejańską WIERZĘ że może być świadectwem które zachęci kogoś do podjęcia tego wyzwania, sama kiedy zaczynałam szukałam świadectw które dawali ludzie mówiąc o CUDACH tej modlitwy. Wszystko zaczęło się 12 września i ta data chyba na zawsze pozostanie w mojej pamięci, dzień który wrócił nasze poukładane życie moje i mojej rodziny. Tego dnia moja niespełna piecioletnia córka uskarżała się na ból w lewym boku zaniepokojona pojechałam z nią do lekarza pierwszego kontaktu przerażona że być może to jakiś wyrostek. Pani doktor uspakajała mnie że to być może jakaś jelitówka brzuszek wzdęty…dobrze że coś tknęło mnie by udać się jeszcze na izbę przyszpitalną i skonsultować córkę z inną panią doktor którą też popatrzyła na mnie jak na matkę wariatkę ale oprócz tego skierowała nas na usg brzuszka i zaczęło się coś o czym w życiu bym nie pomyślała że spotka mnie to moje dziecko w maleńkim brzuszku duży guz…już nie wrociłysmy tego wieczoru do domu…najpierw jeden szpital by kolejnego być już w klinice dziecięcej na piętrze czwartym oddziału onkologii i hematologii dziecięcej przekraczając progi tego miejsca zobaczyłam wszechobecne cierpienie, łyse główki bezbronnych dzieci które widziałam do tej pory tylko w Internecie stały się namacalną prawdą  ludzkich krzywd nieszczęść i krzyża jakie musieli dźwigać te bezbronne dzieciny wraz ze swoimi przerażonymi w głębi duszy rodzicami. Zobaczyłam korytarze drogi krzyżowej łzy, upadki, powstania, biczowanie, spotkania Weroniki, odarcia z szat, krzyżowanie ale i też zmartwychwstania.(kiedyś się zmotywuje by napisać rozważania drogi krzyżowej po oddziale onkologii) Dotąd obcy świat stał się naszym…Moja radosna energiczna córka z burzą włosów  nie pasowała do tego miejsca a jednak jej guz nie był wyrostkiem robaczkowym…od samego początku nikt nie dawał nam iskry nadzieii guz duży nie regularny raczej złośliwy. Kolejne dni to tomograf a następnie rezonans. Wizyta u kardiologa na oddziale by sprawdzić w jakim stanie jest serce mojego Aniołka przed wdrażaniem leczenia a leczenie w tym przypadku to nie antybiotyk na którą myśl każda mama jest przerażona a  coś o wiele gorszego chemia. Maja nie wiedziała co się dzieje nie czuła powagi sytuacji trudno się dziwić skoro to tylko jeszcze nie pieciolatka. Ja teraz wiem że tylko sile NIEBIOS niezwariowałam że nie zrobiłam czegoś złego że mogłam każdą informację przyjmować nie płacząc że po prostu się trzymałam. Wiedziałam że choćby nie wiem co będę o nią walczyć choćby nie wiem jak miało być ciężko…zawsze się zastanawiałam skąd te matki chorych dzieci mają taką siłę teraz wiem że wraz  z krzyżem Bóg daje jeszcze pokłady energii siły o której nie wiemy że są w nas. Byłam przerażona byłam nie przygotowana byłam słaba i załamana z minuty na minutę nasz poukladany dom się rozsypał. W nocy łzy niedowierzanie wiara że być może to tylko zły sen…Ale to się działo na prawdę. Pamiętam niedziela siostra mówi mi o coś o nowennie pompejanskiej koleżanka jej powiedziała że cuda potrafi zdziałać pierwszy raz o niej usłyszałam poczytałam co i jak i zaczełam… już po drugim dniu przychodzi informacja że  markery nie są  podwyższone kolejny dzień wynik biopsji przekazany telefonicznie w próbce nie ma komórek złośliwych. I pierwszy mały uśmiech na twarzy pani doktor u tej u której kilka dni wręcz blagalam o iskre nadziei a ona tylko pokiwała głową że to co jest w brzuszku mojej córki to nic dobrego…a teraz promyk nadzieii mały ponieważ guz był duży. Po tygodniu na onkologii jakże długim tygodniu dostaliśmy skierowanie na oddział chirurgii w celu usuniecia paskudztwa. I tam spędziliśmy długie 3tygodnie pan doktor zresztą wspaniały człowiek czekał na pisemne potwierdzenie tego że guz nie jest złośliwy (na wynik biopsji)Nie wierzył że to co ona nosi jest niezlosliwe. Od początku pobytu studził moją wiarę w to że uda się mu w całości usunąć guz że może być różnie…Ja trwała przy moim różańcu przez kolejne dni towarzyszył mi wieczorami kladłam to na brzuszku córki wierząc że Maryja  mnie wysłucha że oplecie ten guz że się uda go usunąć tą niepotrzebną część ciała mojej córki. Operacja planowana była na 8 października niestety nie doszła do skutku  tego dnia za to kolejnego mój Skarb został uśpiony i zoperowany najdłuższe 3godziny. Wszystko poszło ok guz usunięty w całości CHWAŁA BOGU ale pan doktor nadal pesymistycznie nastawiony oprócz guza były tam jeszcze mnogie torbiele… 12pazdziernika zaczełam modlitwę dziekczynną przez kolejne 27 dni strachu i lęku o wynik hisyopatu na który czekaliśmy. Nadszedł dzień 12 października wynik jest musimy to odebrać ponieważ tel nie udzielają informacji. Kolejnego dni miałam to w ręku wynik potworniak dojrzały nowotwór niezlosliwy data wpłynięcia wyniku 7pazdziernik dzień w którym skończyłam nowennę. To NASZ CUD wierzę że zostałam wysłuchana wierzę że Maryja była wraz z Jezusem z nami przez te wszystkie dni trudne i ciężkie wierzę że ta ciężka lekcja była po coś (ale to już na kolejne świadectwo) przed nami miesiące kontroli i przed każdym usg drżę o wynik i wtedy dusza woła Jezu Ty się tym zajmij ta piękna modlitwa towarzyszyła mi na codzień . I nie wiem co będzie ale wierzę w MOC TEJ MODLITWY I TO ŻE MOJA CÓRKA  JEST ZDROWA TO CUD…. zachęcam każdego jeśli wydaje Ci się że to nie ma sensu że nie da się pewnych rzeczy i spraw zmienić że nie masz czasu na tyle modlitwy UWIERZ znajdziesz go uwierz że DLA BOGA NIC NIE JEST NIEMOŻLIWE ❤ PROSZĘ O ZDROWAŚKĘ ZA MOJE DZIECI MNIE I MEZA

4.5 17 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Monika
Monika
16.07.20 18:08

Dziękuję za to świadectwo. Zdrowia i spokoju dla Waszej Rodziny

Sylwia
Sylwia
15.07.20 15:52

Chwała Panu i Mateczce . Modlitwa działa cuda ♥️

Aga
Aga
15.07.20 11:05

Dziękuję za nadzieję. Też zmagam się z ciężka choroba dziecka. Na szczęście to nie nowotwór, ale i tak jest ciężko.Tez odmawiam nowennę, a oprócz mnie jeszcze kilka innych osób w intencji mojego synka. Wierzę że Maryja go uratuje, a pani świadectwo dodali mi jeszcze wiekszej nadziei. Pozdrawiam.

Małgosia
Małgosia
14.07.20 23:44

Dziękuję za przepiękne świadectwo. Wiara czyni CUDA.Zycze całej Twojej rodzince zdrowia i dalszej opieki Maryi ,Jezusa. Dwadzieścia lat temu przeszłam coś podobnego z moją córcią. Człowiek nie może sobie wyobrazić ile siły i oddania dziecku ma w sobie. Dobrze że u Was też wszystko skończyło się dobrze i niech tak już będzie,pozdrawiam serdecznie

Kinga
Kinga
14.07.20 14:13

wzruszające świadectwo <3 w trudnym momencie dało promyk nadziei i przypomniało co jest najważniejsze i jaki sens tej modlitwy. Pomodlę się za córeczkę

MarcinK
MarcinK
14.07.20 12:44

piękne świadectwo. aż łzy mi popłynęły.
oczywiście pomodle się za Twoją córeczkę. Oby nigdy więcej nie doświadczyła niczego podobnego, ani nikt z Waszej rodziny

agata
agata
14.07.20 12:44

Chwała Panu za taki piękny cud. „wychwalajmy Pana, bo jest dobry, bo Jego łaska trwa na wieki”… Ty wielki Boże, dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych; Ty jesteś lekarzem nad wszystkimi lekarzami; Ty uzdrawiasz nasze ciała i dusze i za to chwała Tobie Panie….

7
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x