Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Magdalena: Operacja

Kilkanaście lat temu miałam operację, której przebieg był dla mnie prawdziwym horrorem i cudem ją przeżyłam. Byłam wtedy daleko od Boga, ale wiem, że to On wyciągnął do mnie rękę i podarował mi drugie życie.

Tamto tragiczne wydarzenie pozostawiło we mnie lęk przed narkozą. Czasami myślałam o tym co będzie, jeżeli kiedyś znowu stanę przed koniecznością operacji. Te myśli wywoływały u mnie traumę. Minęło 16 lat, w ostatnich latach nawróciłam się do Boga, i znowu stanęłam przed koniecznością podjęcia decyzji o operacji. Jednak mimo wszystko, decyzję podjęłam natychmiast wierząc głęboko, że Bóg mnie nie zostawi a Matka Najświętsza otoczy opieką. Dwa tygodnie przed operacją rozpoczęłam nowennę pompejańską w intencji pomyślnego przebiegu tej operacji oraz żebym ją przeżyła. W szpitalu przed operacją przekazałam anestezjologowi wszystkie informacje o tamtym, traumatycznym przeżyciu, powiedział mi, że bardzo dobrze zrobiłam informując go o tym. Na pewno byłam zdenerwowana, ale w głębi duszy czułam spokój, czułam, że Matka Boża się mną zaopiekuje, nie wątpiłam w to nawet przez chwilę.
Położyli mnie na stole operacyjnym i wszystko działo się błyskawicznie, w jednym czasie ktoś podłączał mnie do jakiejś aparatury, ktoś mierzył ciśnienie, ktoś podawał maskę z tlenem, jeszcze musiałam odpowiadać na pytania … nie pozwolili mi się skupić. Pomyślałam tylko w pośpiechu „Panie Boże miej mnie w opiece”. Na szczęście od ostatniego pytania do uśpienia miałam kilka sekund ciszy i wtedy zwróciłam zamknięte oczy w prawą stronę, wyobrażając sobie, że Matka Boża stoi blisko stołu operacyjnego, w okolicy mojej głowy poza moim wzrokiem i powiedziałam tak z głębi duszy, z głębi serca „Najjaśniejsza Pani, Matuniu proszę poprowadź ręką chirurga i pomóż mi się obudzić”. Usnęłam. Po operacji anestezjolog budzi mnie wołając moje imię i kiedy otworzyłam oczy, krzyknął głośno do chirurga „żyje, żyje!”, a ja byłam przytomna natychmiast, wszystko słyszałam, czułam. Spojrzałam w prawo i ujrzałam kobietę ubraną w strój arabski w kolorze ciepło szarym, welon na głowie i woalkę na twarzy, obróconą do mnie półprofilem. Stała za czymś, więc widoczna była tylko do ramion. Najbardziej moją uwagę przykuły oczy i bardzo zgrabny nos, uwydatniający się pod tą szarą woalką, zakrywającą nos i usta. Miałam na kontemplację tego widoku może dwie sekundy, bo ktoś odwrócił moja głowę w lewą stronę i wyciągali mi z gardła rurkę od narkozy, to było nieprzyjemne uczucie. W ogóle nie chciało mi się spać. Teraz znowu wszystko działo się w zwrotnym tempie, zdążyłam tylko głośno powiedzieć do medyków „dziękuję bardzo” i już przerzucili mnie ze stołu operacyjnego na łóżko, którym mieli mnie zawieść na salę pooperacyjną, odwróciłam tylko na moment głowę w prawą stronę, aby sprawdzić, czy kobieta w arabskim stroju jeszcze jest … i była teraz odwrócona na wprost do mnie, ale łóżko odwrócili tyłem i już wyjeżdżali ze mną z bloku operacyjnego.
Jechałam na tym łóżku i dziwiłam się, skąd kobieta w takim stroju znalazła się na sali operacyjnej. Tak ubrana osoba nie mogła być częścią zespołu medycznego i asystować przy operacji.  Medycy bloku operacyjnego, znajdujący się w zasięgu mojego wzroku, mieli ubrania szare z odcieniem niebieskim, białe czepki na głowie i na twarzy białe maski a ta kobieta cała na szaro, ubrana jak Arabka.
Pomyślałam, że później zajmę się tym zdarzeniem, bo najpierw, gdy dowiozą mnie na salę, chcę w spokoju pomodlić się i podziękować Bogu i Matce za życie, bo mam jeszcze dla kogo żyć. Kiedy już zaczęłam się modlić i doszłam do podziękowań Matce Bożej, zrozumiałam, że na sali operacyjnej zobaczyłam …JĄ, JEJ wizerunek.
Ta kobieta w welonie i woalce, to była Najświętsza Panienka, zdezorientowała mnie ta luźna woalka zakrywająca nos i usta, albo raczej to Bóg zakrył przede mną na sali operacyjnej świadomość obrazu, który zobaczyłam, gdyż mogłabym doznać jakiegoś szoku lub wstrząsu. Stąd skojarzyłam ten strój jako arabski. Stała trochę w innym miejscu, około metra w lewo, niż ja sobie wyobrażałam, kiedy do Niej mówiłam. Stała w miejscu bardziej widocznym dla mnie. Myślę, że ta woalka (czyli zakryty nos i usta) miała nawiązywać do miejsca, w którym JĄ ujrzałam, czyli w sali operacyjnej.
Wiem, że trudno uwierzyć w to co mówię, ale ja byłam przytomna i wszystkiego świadoma od momentu, gdy anestezjolog wołał moje imię, pamiętam wszystkie szczegóły i nie zmrużyłam od tej chwili oka ani tego dnia, ani w nocy. Trauma, którą kiedyś przeżyłam, odcisnęła swoje piętno na mnie i nie czułam w sobie śladu narkozy, wszystko wyparowało ze mnie natychmiast po przebudzeniu, czułam się tak, jak teraz, kiedy piszę to świadectwo.
Miłosierdzie Boże nie ma granic. Cały czas mocno wierzyłam, że nic mi się nie stanie, zawierzyłam Bogu całą siebie i moje życie, ufałam w opiekę Matuni Najświętszej całą sobą, bez żadnego ale …
Otrzymałam przepiękną nagrodę, aby dać o tym świadectwo i pomóc innym zaufać bezgranicznie Bożemu Miłosierdziu i opiece Matki Najświętszej w ciężkich chwilach.
Do końca mojej nowenny daleka droga, modlę się z wielką miłością i łzami szczęścia w oczach, dziękując za łaskę życia.
4
4
głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:


Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x