Po urodzeniu 3 dziecka nasza relacja małżeńska zaczęła się bardzo psuć. Wieczne kłótnie, pretensje, nieporozumienia, krzyki. Byłam zrozpaczona, bo patrzyły na to nasze dzieci, zaczynały być coraz bardziej nerwowe i nieprzewidywalne. Mój mąż wycofał się z życia rodziny, dużo spał, a wieczorami pił. Miałam poczucie, że stał się dla mnie obcym człowiekiem, a wręcz wrogiem. W duchu zaczynałam przygotowywać się do rozstania, jak wówczas myślałam, by oszczędzić synom cierpień.
Któregoś dnia zrozpaczona chwyciłam za różaniec. Cuda zaczęły się dziać powoli, ale systematycznie. Mąż zaczął chodzić na terapię, zadbał o siebie, spędza więcej czasu z dziećmi. Dodatkowo, co wręcz powaliło mnie z nóg, podpisał na rok krucjatę i zobowiązał się do abstynencji. Dużo rozmawiamy, nie ma w nas wrogości, ale otwartość i zaciekawienie. Czuję się jak ukochana córeczka Matki Bożej, która mnie osłania i o mnie dba.
Chwala Panu jakże i ja chciałbym tu złożyć świadectwo powrotu ukochanej żony i matki. Niech wam się dobrze dzieje i niech Bóg was blogosławi