Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Marta: Niepłodność i prośba o dar potomstwa

Chciałabym podzielić się świadectwem działania Przenajświętszej Matki w moim życiu.

Pod koniec 2018 roku działo się w moim życiu bardzo dużo przykrych i trudnych wydarzeń. Trwałam jednak z daleka od Boga, uważając coraz bardziej religijność i wiarę za obrządek i zacofanie. Wierzyłam w Boga, w to że Istnieje ale pod wpływem coraz gorszych wydarzeń w moim życiu narastał we mnie bunt i gniew na Niego. Byłam jak zbuntowany nastolatek, który odmrozi sobie uszy na złość rodzicowi a potem będzie na niego pomstował i obrażał się, że rodzic nie słyszy.

W dniu Wigilii otrzymaliśmy z mężem wyniki badań nasienia, które zrobił. Wyniki były druzgocące. Mój mąż był praktycznie bezpłodny. 1% jego nasienia wykazywał jakąkolwiek żywotność. Jeden z hormonów FSH podniesiony ponad normę, mógł wskazywać że możemy mieć do czynienia nawet z rakiem przysadki mózgowej.

Bardzo to przeżywałam i byłam przerażona. Instynktownie wiedziałam, że muszę pojednać się z Panem Bogiem. Przypomniała mi się wówczas modlitwa – Nowenna Pompejańska o której dowiedziałam się prawie dekadę wcześniej ale której nie podjęłam się bo w mojej głowie była myśl, że problemem z jakim wówczas się borykałam nie będę zawracać głowy Matce Bożej. Teraz wiem, że to zły podszeptywał mi do ucha, a być może moje życie wyglądało by zupełnie inaczej, gdybym tę modlitwę odmówiła. Kto to wie?

Nowennę Pompejańską rozpoczęłam w Pierwszym Dniu Świąt. Prosiłam Matkę Przenajświętszą, żeby mój mąż nie miał raka przysadki. Praktycznie przepłakiwałam cały ten czas. Dziewiątego dnia części błagalnej mój mąż miał wizytę u lekarza. Wrócił z informacją, że przysadka jest zdrowa a przyczyn podniesionego FSH trzeba szukać gdzie indziej.

Pomimo to dalej modliłam się Nowenną, której się podjęłam.

W tym samym czasie szukaliśmy gorączkowo przyczyn niepłodności męża. W dniu jego urodzin usłyszeliśmy straszną prognozę. Możemy liczyć jedynie na in-vitro. Szansa na poczęcie dziecka jest jak szóstka w totka. Nasienie mojego męża jest tak słabe, że będzie ciężko ale „coś tam da się wyciągnąć”. Nie to chce usłyszeć ktoś kto marzy o gromadce dzieci…

Mąż dostał jeszcze zalecenie zrobienia badań genetycznych pod kątem mutacji, które mogły być przyczyną niepłodności. Przyczyną nieodwracalną.

Byłam zdruzgotana. Myślałam, czemu Bóg nam nie pomaga, gdzie jest. Znowu zaczęłam czuć złość. Po jednej z takich nieprzespanych nocy, gdzie bunt i wściekłość narastały obudziłam się rano z myślą, że przecież modlę się o to, żeby mąż nie był chory na raka, a nie o to, żeby był płodny. Uklęknęłam i rozpoczęłam drugą Nowennę. Tym razem jej intencją była prośba o to, żeby mąż był płodny i mógł mieć dzieci. Odmawiałam wówczas dwie Nowenny jednocześnie ale wierzyłam, że to konieczne i przyniesie efekt.

Kilka dni od tego wydarzenia dowiedziałam się o Mszy Uzdrowieńczej. Wiedziałam, że należy udać się do spowiedzi. Już wcześniej odczuwałam silną potrzebę wyspowiadania się. Zbliżał się 2 luty, Matki Bożej Gromnicznej, Święto Ofiarowania Pańskiego. Postanowiłam, że tego dnia pójdę do spowiedzi a wcześniej zrobię porządny rachunek sumienia.

Kiedy zaczęłam robić rachunek sumienia, na początku szło mi mozolnie. Wiele lat nie chodziłam do Kościoła, miałam sporo grzechów zatajonych, o których nie chciałam albo wstydziłam się mówić spowiednikowi. I znowu z pomocą przyszła Matka Boża. W czasie odmawiania jednego Różańca, Tajemnicy Bolesnej przypomniały mi się prawie wszystkie grzechy. To było jakbym przypominała sobie punkt po punkcie największe krzywdy jakie wyrządziłam Panu Jezusowi w czasie jego męki. Przeraził mnie ich ogrom, straszność i znaczenie. Były tam grzechy ciężkie do tego stopnia, że bałam się, że nie otrzymam rozgrzeszenia. Przez lata obciążały moje sumienie, ukryły się gdzieś w niepamięci i odrzuceniu i ciągnęły mnie w dół. Takie miałam uczucie.

W dniu spowiedzi poszłam na wcześniejszą Mszę licząc, że będzie mniej osób i spowiednik będzie miał czas mnie wysłuchać. Kiedy weszłam do Kościoła akurat odmawiano „Pod Twoją Obronę”. Bardzo lubię tę modlitwę więc przyklęknęłam, żeby ją odmówić. Po jej zakończeniu, spowiednik zgasił światło w konfesjonale i wyszedł. Musiałam czekać kolejną godzinę na spowiedź. Siedziałam i zastanawiałam się co z tego wyniknie.

Kiedy do konfesjonału szedł drugi ksiądz, pamiętam, że przez myśl mi przeszło, że jest dość młody i pewnie nie miał jeszcze doświadczenia z takimi przypadkami jak ja. Bałam się też, że zwyczajnie wyrzuci mnie z konfesjonału.

Muszę powiedzieć, że była to wyjątkowa spowiedź. Ksiądz słuchał około godziny mojej spowiedzi. Faktycznie przyznał, że grzechy są ciężkie, niektóre na tyle że nie każdy spowiednik jest powołany do udzielania rozgrzeszenia ale on akurat ma tę możliwość. Na koniec spowiedzi powiedział mi bardzo ważne słowa, których całe życie mi brakowało, że Pan Bóg mnie kocha.

Wyszłam z Kościoła i idąc do domu po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się spokojna. Cały ciężar i lęk który we mnie był uleciały. Byłam spokojna i pewna, że wszystko jest dobrze. Miałam wrażenie, że ta spowiedź uwolniła mnie od koszmarnego bagażu.

Wkrótce po tym wydarzeniu pojechaliśmy z mężem na Mszę o Uzdrowienie. W jej trakcie mąż przyznał, że poczuł „dziwne” ciepło w dłoniach.

Wciąż szukaliśmy sposobu na poprawę wyników męża. Wyniki badań genetycznych nie wykazały żadnych mutacji. Zaczepiliśmy się myśli, że pomoże operacja żylaków powrózka nasiennego. Mąż przeszedł ją kilka tygodni potem. Minął rok od tego czasu. Jakość nasienia męża stopniowo się poprawia: na początku mąż miał 6 milionów plemników w ejakulacie, teraz ma 74 miliony; wcześniej ruchliwość wykazywały pojedyncze egzemplarze!!!, teraz jest ich 30%; wcześniej plemników o prawidłowej budowie było 1%, dzisiaj jest ich 3%. Ostatnio usłyszeliśmy, że z takimi parametrami są szanse na naturalne poczęcie.

Przez ten rok, ja także byłam diagnozowana. W którymś momencie rozpoczęłam Nowennę o to, żebyśmy mieli zdrowe dzieci. Doktor wkrótce potem zlecił mi badania na mutacje PAI i MTHRFR. Okazało się, że mutacje mam w układach homozygotycznych. To oznacza, że jeśli nie będę się suplementować zwiększonymi dawkami kwasu foliowego u moich dzieci może dojść do nieprawidłowego rozwoju cewy nerwowej. Myślę, że bez tej wiedzy, szanse na poczęcie zdrowego dziecka były by mniejsze.

Chciałabym napisać także że w czasie tego roku nie zawsze było cudownie i zawsze dobrze. Okazało się, że jestem zainfekowana bakterią oporną na antybiotyki. Antybiogram wskazywał na kilka antybiotyków najsłabszego po te silne, z konkretnymi skutkami ubocznymi jak np. utrata słuchu. Zaordynowano mi leczenie najsłabszym antybiotykiem i przyjmowanie szczepionki na tę konkretną bakterię. Trwało to przez trzy miesiące. Bardzo się bałam ponieważ wcześniej byłam leczona tym antybiotykiem i nie przyniosło to efektów a szczepionka jak się dowiedziałam nie zawsze działa na konkretny szczep. Pod koniec terapii rozpoczęłam kolejną Nowennę z prośbą do Matki Bożej, żeby udało mi się pokonać tę bakterię bez stosowania bardziej inwazyjnych antybiotyków. Po Nowennie zrobiłam znowu posiew i okazało się że bakterii nie wykryto. Powtórny posiew znowu nie wykrył bakterii.

W trakcie tego roku były łzy i rozpacz. Było też zwątpienie i gniew. W tym czasie bardzo pomagał mi mój mąż. Wspierał i podnosił na duchu. Często mówił, że sam nie wie skąd ma tyle siły i wiary ale po prostu ją ma. Czasami zaskakiwał mnie tym co mówił, zwłaszcza że wcześniej nie był jakoś specjalnie wierzącą osobą.

Chciałabym wszystkim dodać otuchy. Ta modlitwa działa cuda. Odmawiałam ją w intencjach bliskich i zawsze zostałam wysłuchana.

Czasami trzeba poczekać ale wszystko się układa.

Zauważyłam, że zawsze przestawało nam się układać, kiedy coś kombinowaliśmy. Kiedy brakowało nam już cierpliwości.

To nie znaczy, że trzeba zawiesić pomoc lekarską i czekać na cud. Cuda się dzieją i Matka Boska dopomaga, prowadzi i kieruje na właściwy tor. Jestem o tym przekonana. Dała mi olbrzymią ilość znaków, że słucha i działa. I pomimo moich wielu zwątpień ciągle się nie zniechęca.

Bardzo ufam w pomoc Matki i ufam, że jest blisko i się modli za nas.

Po mojej stronie jest natomiast szukać rozwiązań, starać się odczytywać znaki, ufać i dawać nadzieję innym.

Mam nadzieję, że każdy kto usłyszy o tej cudownej modlitwie chociaż spróbuje. A ta próba na pewno będzie dla niego Błogosławieństwem.

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ava
Ava
03.05.20 08:37

Kiedyś usłyszałam takie słowa, że dla Pana Boga ważniejsza jest droga którą idziemy, żeby osiągnąć cel niż sam cel. Widocznie, to była jedyna drogą do Boga jaką mógł Pan Was zbliżyć do siebie. Mam nadzieję, że wkrótce będziecie mieli zdrowe dzieciątko. Św. Józef bardzo pomaga.

Marta
Marta
03.05.20 20:28
Reply to  Ava

Dziękuje z dobre słowo. Niech Cię Pan Bóg ma w Swojej opiece. Modlimy się w ostatnim czasie tez do Świetego Józefa.

krystyna
krystyna
02.05.20 01:39

Piekne swiadectwo. Zycze Ci abyscie juz w krotkim czasie zostali rodzicami. Szczesc Boze!

Marta
Marta
02.05.20 08:03
Reply to  krystyna

Bardzo dziękuję. Dla Pani również wszelkich błogosławieństw i opieki Bożej.

Paweł
Paweł
01.05.20 20:01

Dzięki za świadectwo.Niech Pan Bóg Wam nieustannie błogosławi!

Marta
Marta
01.05.20 21:11
Reply to  Paweł

To ja ci bardzo dziękuję za dobre słowo. Każdemu jest ono potrzebne a przed nami jeszcze wyboista droga. Po ludzku się boje. Bożego Błogosławieństwa

6
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x