Nowenna pompejańska

Zawierz swój problem Maryi

Agnieszka: Wyczekana ciąża

PCOS, insulinoodporność, niedoczynność tarczycy… 1,5 roku starań o upragnioną ciąże, stymulacja jajeczkowania, torbiel krwotoczna i w ręku Różaniec, który dawał mi nadzieję tak samo jak Mój Ukochany Mąż, który nigdy nie zwątpił w to, że będziemy się cieszyć dzieciątkiem. Kiedyś gdy tak strasznie płakałam powiedział mi: „Jeszcze się napłaczesz, ale ze szczęścia”. Dziesiątki wizyt u lekarzy, w klinice leczenia niepłodności i to samo – dajcie sobie czas, jesteście młodzi (25 i 29 lat). Odstawiłam wszystkie leki przepisane przez lekarza, nie chciałam już się nimi truć, szukałam naturalnych sposobów i tak zaczęłam pić Zioła Ojca Klimuszki, zażywałam olej z wiesiołka i różne witaminy, które miały wspomóc moją płodność, bo mój mąż był całkowicie zdrowy. Mnóstwo łez i pytań dlaczego nie mogę być matką??? Wreszcie zapisaliśmy się na kurs rodzin zastępczych, jeżeli nie możemy mieć swojego dziecka to chociaż damy dom i miłość dziecku, które tego potrzebuje. Załatwiliśmy zaświadczenia od lekarzy rodzinnych i psychiatry, czekamy na rozpoczęcie kursu. A u mnie znowu zatrzymała się miesiączka, ostatnia była w listopadzie, grudzień robię test – nagatywny. Jak zwykle… Mówię do Boga: zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, teraz Ty się tym zajmij. W lutym skończyłam moją trzecią Nowennę i postanowiłam, że zrobię sobie przerwę w modlitwie. W marcu nadal nie ma miesiączki, umawiam się więc do lekarza, aby sprawdzić jaką imprezę urządziły sobie moje hormony… Wizyta miała być 31 marca. W połowie marca czuję pobolewanie jajników i podbrzusza, ból piersi, mówię sobie wreszcie po 4 miesiącach będzie miesiączka. Ale jej nie ma… Przy okazji w aptece kupuję test ciążowy, przekonana, że i tak będzie negatywny. Wracam do domu, robię test i widzę dwie kreski. Niemożliwe… Moje hormony znowu zwariowały, cykl był za długi, żeby mogła wystąpić owulacja. A jednak jadę na badanie HCG z krwi – 5 tydzień ciąży. Po tygodniu jedziemy z mężem na umówioną wcześniej już wizytę do lekarza i tak potwierdzony 6 tydzień ciąży. Bóg się tym zajął tak jak chciał. Szczęśliwa informuję mojego naczelnika, że mam zwolnienie lekarskie z powodu ciąży. Po dwóch dniach dowiaduję się, że 7 policjantów z mojej komendy jest zakażonych COVID-19, moja ostatnia służba była w poniedziałek i tak dowiaduję się, że kierownik, z którym miałam bezpośredni kontakt jest zakażony. Cała komenda policji zamknięta, wszyscy na kwarantannie. Strach i oczekiwanie na moje wyniki czy jestem zakażona… I znowu sięgam po największą broń tego świata – po Różaniec i Nowennę Pompejańską i modlę się o zdrowie dla mnie i maleństwa. I choć na codzień noszę w kaburze Walthera P-99 to Różaniec okazuję się najsilniejszą bronią tego świata… Bóg wysłucha każdego z nas w odpowiednim momencie, czekam na wynik, jestem spokojna…

0 0 głosów
Oceń wpis
Zapisz się na cotygodniowe powiadomienia o świadectwach:
Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
...
...
01.05.20 23:42

Przepiękne świadectwo…

Ryszard
Ryszard
01.05.20 22:32

Piękne świadectwo wiary zaufania i cierpliwości w staraniach się o dzieciątko życzymy Ci z żoną Agusia błogosławieństwa Bożego i opieki Matki Bożej dla Ciebie i dzieciątka

2
0
Co o tym sądzisz? Napisz swoją opinię!x